CPE- po co?!?!

Temat przeniesiony do archwium.
31-57 z 57
| następna
FCE i CAE zrobilam bardziej dla potencjalnego pracodawcy, tzn zeby bylo jasne na jakim poziomie znam jezyk i nikt nie poddawal tego w watpliwosci. (Obecny tez byl zadowolony ze posiadlam takowe papierki)

CPE to juz czysty sport. Jest dobrym motywatorem, zeby sie przylozyc i porawic to co mozna jeszcze poprawic. I tak czytam, ogladam, slucham, rozmawiam po angielsku, ale dobrze by bylo wladac bardziej bogatym jezykiem niz teraz.
W ramach treningu rozmawiam ze znajomymi przez net tylko po angielsku (tymi, z ktorymi sie da oczywiscie), ksiazki to 99% po angielsku, no i slucham sobie jeszcze radia BBC codziennie przez wiekszosc dnia.

Zosia_
moglas to przeciez spokojnie zaczac robic juz po fce. po co ci byl cae? z cpe jest tak samo - niektorzy go potrzebuja, a niektorzy nie!
a to ciekawe... Bo ja kiedys ( 14 lat temu mature zdawalam) chodzilam do liceum w klasie z poszerzonym niemieckim. No przyznam ze mowie jakos po niemiecku, ale z cala pewnoscia nie dociagnal NIKT w klasie do poziomu porownywalnego z CPA w j. ang:))
Moze w dzisiejszych czasach lepiej ucza w szkole... Albo moze aby dostac sie do takiej 1 klasy z poszerzonym jezykiem trzeba bylo juz znac jezyk ang? My zaczynalismy od 0.:))
Piszecie , że nieważne czy ktoś ma certyfikat czy jest po anglistyce. To dwie różne sprawy, po CPE znasz świetnie język, ale nie masz pojęcia o nauczaniu, motywowaniu uczniów do nauki, metodach wprowadzania nowego słownictwa, nie masz wiedzy na temat poprawiania błedów językowych itd....to obszerna wiedza i ważna w nauczaniu. Osoba nie posiadająca tej wiedzy może kompletnie zdemotywować ludzi do nauki. Dlatego każdy uczący powinien taką wiedzę posiadać i nie dziwię się, ze studia językowe beda wymagane. Aczkolwiek można też tą wiedze posiadac i i być kiepskim nauczycielem - do tego trzeba sie nadawać.
jeśli chodzi o główny wątek . Mam 23 . Jestem po licencjacie z j. ang. na 4 roku uzupeł. magist. I dopiero będę zdawała CPE w czerwcu. Rok temu zdałam CAE. Zdaję dla własnej satysfakcji i poszerzenia swojej wiedzy. (bo jednak trzeba sie do tego egzaminu trochę poduczyć)
i też jestem zaskoczona i zawstydzona, że studiuje czwarty rok a tą wiedzę posiadają licealiści...
Jest was więcej czy to wyjątki? A co myślą angliści????
Jeśli chodzi o mnie to chyba też jestem tym wyjątkiem bo jestem w 2klqasie lo i zdaje w czerwcu cpe:) i wybieram sie na anglistyke badz lingwistyke
Kociamamo, chciałam się odwołac do Twoich słów :

" ... co do anglistyki, niestety czesto absolwenci tego kierunku buduja w sobie poczucie wyzszosci, ze tylko na uniwerku mozna opanowac jezyk w stopniu zadawalajacym (bo oni dopiero tam sie tego nauczyli). KOnsekwencje sa takie, ze od uczniow wymaga sie zbyt malo, np. nie koryguje sie ich bledow w wymowie, wedle zasady, ze o ile zrozumiale nie nalezy poprawiac, co bnaturalnie prowadzi do wyrabiania zlych nawykow. (No bo przeciez dobra wymowa i akcent to trudne i dlugotrwale i bez odrebnego przedmiotu pt. Fonetyka niemozliwe).

Czesto tez absolwenci anglistyki spoczywaja na laurach, tzn. majac w garsci dyplom uznaja, ze oto sa wyrocznia w dziedzinie angielskiego. POtem robia razace bledy, bo nie chce im sie sprawdzic czegos w slowniku i sie nie doksztalcaja..."

Powiedz, ilu znasz absolwentów filologii, że wysuwasz takie wnioski. Myślisz, ze studenici anglistyki dopiero tam ucza się języka??? Chyba nie widziałaś w takim razie egzaminu wstępnego na jakikolwiek uniwersytet ...

"Dobra wymowa i akcent to trudne i długotrwałe..." - owszem, a dla niektórych nieosiągalne.

A większej bzdury niż Twoje ostatnie słowa nie słyszałam ( o spoczywających na laurach absolwentach, którym nie chce się nawet zajrzeć do słownika bo twierdzą, że już wszystko wiedzą)

Dodam na koniec, że studiowanie na filologii, to nie tylko nauka języka w takiej formie jak to jest wymagane do egzaminów. Dla przykładu podam Ci moje przedmioty z 4 i 5 roku: praktyczna znajomość j. angielskiego, konwersacja, tłumaczenie, jezyk pisany, rozumienie tekstu mówionego, rozumienie tekstu pisanego, językoznawstwo kontrastywne, glottodydaktyka, współczesna literatura brytyjska , współczesna lit. amerykańska, , interpretacja lit. brytyjskiej / amerykańskiej, wykłady monograficzne, seminarium magisterskie, seminarium specjalistyczne ... a we wcześniejszych latach odpowienio literatura brytyjska i amerykańska - lata wcześniejsze, kultura obu tych krajów, gramatyka kontrastywna, historia języka, językoznawstwo ogólne, psychologia, pedagogika ... i na pewno coś jeszcze ominęłam. no i na końcu praca magisterska.

.... sama pomyśl, jak się to ma do egzaminu państwowego, nawet tego najwyższego Proficiency ???

nie wiem czy już uczyłas w szkole, że wiesz jak powinna wyglądac nauka z tej drugiej strony. Popracuj trochę jako nauczyciel, zobacz jak to jest z drugiej strony i wtedy wypowiadaj sie na temat słuszności lub braku poszczególnych matod.
>A większej bzdury niż Twoje ostatnie słowa nie słyszałam ( o
>spoczywających na laurach absolwentach, którym nie chce się nawet
>zajrzeć do słownika bo twierdzą, że już wszystko wiedzą)

Niestety Kociamama ma rację. Podobnie jak w kilku innych miejscach.
Tyle tylko, że ci spoczywający na laurach absolwenci to nie tylko po anglistyce, ale i po wielu innych kierunkach. Taka nasza polska rzeczywistość.
pewno, że w kazdej grupie znajda się takie osoby .. spoczywające na laurach. Niech tylko kocia mama nie uogólnia, napisze, ze zna taka / takie osoby .. itd.

Tak się składa, że mówi również o mnie, a ja się z nią całkowicie nie zgadzam. No i mam prawo poczuć się urażona takimi słowami. Znam wiele osób, które jednak nadal coś robia i chętnie się dokształcają.
Hej hej, malumba, to ja, baja, zarejestrowalam sie ;]

CO do Twoich pytań, to uczę sie angielskiego w szkole 2 lata i prywatnie, też coś koło 2 lat. Jednak myślę, że mamy wielkie szanse gdy sie przyłoymy, niewiele jest osób w naszym wieku z CERTYFIKATAMI, i pracownice mojego taty z pracy ciągle sie mnie poradzqają, bo do FCE startują :D

Masz moze gg?
Znam wielu absolwentów filologii angielskiej, w tym nauczycieli juz uczących, tez tych, ktorcyh obserwowalam na praktykach (ze zniesmaczeniem...)

Egzaminy wstepne na uniwersytet nie tylko widzialam, ale i zdalam takowy (nb z najlepszym wynikiem).

Nie pisze o wszystkich absolwentach anglistyki, ale istnieja niestety tacy ludzie. A do slownika zaglodac sie nie chce wielu. Jak pojawi sie slowo nieznane w tekscie wola liczyc na brak pedu do wiedzy ucznia, badz na wywnioskowanie z kontekstu na poczekaniu.

W panstwowej szkole juz nauczałam, na kursach tez nauczam od kilku lat, wiec mysle, ze mam jakies podstawz do oceny metod nauczania.

A fonetyki, jak ktos chce nauczy sie z telewizji (jak jeden moj uczen z gimnazjum i ja z reszta tez). A jak nie chce, to zadne cudowne metody mu nie pomoga.

Imponujace wszystkie te przedmioty, ktore wymieniasz, ale coz z tego? Bycie nauczycielem to zawod praktzczny, i samo poczucie ze ma sie wiedze w zakresie jezykoznastwa i literaturoznastwa nie wzstarcza. tu potrzeba zapalu, rzetelnego przygotowywania sie z lekcji na lekcje, poszukiwanie ciekawych artykulow w necie-gazetach i pozwolenie wygadac sie uczniowi, raczej niz proby imponowania wlasna szeroka wiedza.

POzdrawiam,
Kociamama.
Dzieki dobremu nauczycielowi w liceum, gdzie byl egzamin wstepny z angielskiego moze byc poziom CPE. I nie wszystkie zajecia byly po angielsku, choc teoretycznie byla to klasa z angielskim wykladowym, ale w praktyce sprowadzalo sie to do prezentowania podstawowego slownictwa w danym temacie raz na miesiac lub rzadziej na czterech przedmiotach przez 2 lata.

wszystko jest mozliwe dzieki dobremu nauczycielowi. Dziwne jest raczej to ze ludzie zaczynajacy od poziomu intermiediate przez 4 lata liceum po 6 godzin w tygodniu NIE sa na poziomie proficiency. wg wyliczne British council w tyle godzin to od zera mozna by sie do CPE przygotowac, a nie tylko od poziomu intermediate.

NIe jezdzilam ciagle zagranice, bylam w Kanadzie przez jedno lato, jednak native speakerzy, ktorych spotykam, zarowno angole jak i amerykanie pytaja sie mnie ile czasu mieszkalam w Stanach, wiec moj akcent nie moze byc bardzo okropnie polski.

Piszesz, ze sobie nie wyobrazasz osiagniecia fluency in spoken english. itd. Jednak przy odpowiednim nakladzie pracy i motywujacym nauczycielu, ktory kladzie nacisk na nauke jezyka i uzywanie go, a nie na robienie durnych transformacji, wszystko jest mozliwe.

Jak juz mowilam nie ja jedna uzysklama taki poziom w czwtarej klasie, ale wiekszosc ludziw mojej klasie. Nie musialam miec tez zadnych dodatkowych leckji ani kursow. Raz probowalam isc na kurs do CAE, ale wobec zajec w liceum uznalam go za strate czasu.

POzdrawiam,
KOciamama.
Droga Boja,

szanse masz, ale na pewno nie przy nauczycielu, ktory sam sie boi podejsc do CPE.

Przy determinacji, systematycznosci i dobrym nauczycielu na pewno Ci sie uda!

Napisz do mnie na [gg] jak chcesz pogadac.

Pozdrawiam,.
KOciamama.
Kociamamo, nie wiem czy mogę Ci zadać takie pytanie;), ale które liceum skończyłaś? Nie wiem, czy Cię dobrze kojarzę z innych postów, ale mieszkasz chyba w Trójmieście (coś chyba pisałaś o skandynawistyce)? Ale może mi się pomyliło;)
Naturalnie matodyka nauczania jest bardzo wazna, ale najwazniejsze o chciec byc nauczycielem, i chciec "wycisnac" z ucznia jak najwiecej i byc otwartym na nowa wiedze/metody.

PO pierwsze osoba z CPE z zapalem do pracy moe tez przeczytac madre knigi metodyczne i zaczerpnac z nich wiedze Takie knigi dostepne sa w kazdej ksiegarni angielskiej.

Po drugie, potrzbne jest tez doswiadczenie i wyczucie na potrzeby uczniow. MOzna prowadzic niekonczace sie spory metodyczne na temat czy bledy poprawiac podczas, gdy uczen mowi, zeby zwrocic jego uwage na blad natychmiastowo, czy moze notowac na karteczce i poczekac az skonczy, zeby mu nie przerywac i go nie zniechecac. W praktyce trzeba wypracowac swoja metode w zaleznosci od ucznia, jego umiejetnosci, zdolnosci i charakteru.

Mysle, ze kazdy kto naprawde chce byc nauczycielem, moze byc dobry. Ale nie moze wierzyc w swoja nieomylnosc i rewodowac metody jak nie dzialaja, traktowac kazdego ucznia indywidualnie, posiadac bieglosc jezykowa (CPE to przeciez minimum!!, dziwi mnie ze wypuszcza sie ludzi z licencjatem, ktorzy nie moga zdac CPE, bez urazy), musi tez sie przygotywac na kazda lekcje solidnie i nie ograniczac sie do "przerabiania" podrecznika.

POzdrawiam,
Kociamama.
Jezeli nie zaliczasz sie do grona takich anglistow co pozjadali wszystkie rozumy, to nie masz podstaw by czuc sie obrazona;)) Sama wiesz najlepiej czy ciagle poglebiasz wiedze jezykowa czy moze jedyne zrodlo wiedzy to Snapshot Elementary, bo taki podrecznik maja Twoje pierwszaki z gimnazjum.

Pozdrawiam,
Kociamama.
Skonczylam Trojke w Gdyni.

Lae jak juz pisalam nie liceum i jego reputacja ma znaczenie, ale zaangazowane nauczyciela. Nasza klasa byla przedzielona na pol, i nasze pol dyskutowalo na kazdej lekcji i przygotowaywalo speeche, podczas gdy drugie pol robilo cwiczenia z ksiazki, tez z reszta do CPE, ale co z tego, jak realnie malo z leckji wyniesli.

Pozdrawiam,
Kociamama.
Rozumiem, i zgadzam się co do tego, że wszystko zależy od nauczyciela. Ja również chodziłam do jednej z trójmiejskich wykładówek (też zresztą ta wykładowość była głównie w nazwie) Miałam sympatyczną, kompetentną nauczycielkę, ale starsza koleżanka w klasie o tym samym profilu trafiła na nauczycielkę po prostu świetną (sama się o tym przekonałam pod koniec nauki w tej szkole;))
zgadzam sie z kociamama. niestety, sam znam kilku takich anglistow - mowie o osobach, ktore przestaly sie rozwijac, na przyklad dlatego, ze przez pare bitych lat po studiach uczyly wylacznie na poziomie elementary. za moich czasow :) panowal poglad, ze jezeli ktos juz dobrze znal jezyk, studia zaczynajac, to i skonczy dobrze przeszkolony i kompetentny - w przypadku osob slabszych wszystko zalezalo od samodzielnosci... i wiem, bo widzialem - mozna przez anglistyke przelawirowac bezpiecznie, majac znaczace braki [mowie o moim miescie, nie chce generalizowac]. i jeszcze jedno - studia zaczynalem w 92 roku, a wtedy egzamin wstepny imho byl znacznie prostszy - chyba na poziomie fce, jesli dobrze pamietam. cpe zdalem na 4 roku raczej dla sportu i szczerze wyznaje, ze bardziej pomogla mi praca wlasna, niz cokolwiek z zajec na uni.
Sama
>wiesz najlepiej czy ciagle poglebiasz wiedze jezykowa czy moze jedyne
>zrodlo wiedzy to Snapshot Elementary, bo taki podrecznik maja Twoje
>pierwszaki z gimnazjum. - ja osobiście uczę z innych podręczników, na innym poziomie, w innej szkole.

Z drugiej strony, praca jaką wykonują nauczyciele w szkołach podstawowych czy gimnazjach jest równie ważna i na pewno o wiele trudniejsza, niż ta w liceach i wyżej.

Czytam Twoje wypowiedzi i wydajesz się wiedziec już prawie wszystko na temat nauczania, metod, tego jacy sa nauczyciele po filologii, jacy z certyfikatami. Ile już lat uczysz, że tak wszystko zdążyłaś zaobserwować??? Czy może tak jest, że niedawno skończyłaś studia?? Znam tych ludzi świeżo po studiach, dużo się im wydaje i łatwo krytykują. Po latach pracy zmieniają zdanie na wile tematów. Nie twierdzę, że Ty należysz do tych osób, tak tylko zaobserwowałam ... dokładnie tak samo jak i ty wiele innych rzeczy...

gratuluje zdania egzaminu na filologię z pierwszą lokatą!!

co takiego działo się na tej lekcji obserwowanej przez Ciebie, że byłas aż zniesmaczona??
Ja rowniez zdadzam sie z Kociamama... W LO uczyla mnie kobieta swiezo po studiach, ktora skonczyla anglistyke na renomowanym uniwersytecie. Zdaje sobie sprawde z tego, ze studia tam sa naprawde ciezkie i ze studenci mocno dostaja w d***, ale to co prezentowala ta kobieta bylo niepowazne. Czesto zadarzalo sie jej robic bledy - bylismy klasa, ktora w wiekszosci zaczynala prawie od zera - a jednak zdarzalo nam sie wylapywac pewne niescislosci. Gdy zwracalo jej sie uwage albo zbywala ja milczeniem albo dumnie unosila glowe, ze ona skonczyla U*. Koniec kropka - caly argument, ze ona skonczyla ten a nie inny uniwersytet. Na dobra sprawe jedyna rzecza, ktora robila na lekcji bylo sprawdzanie zadania domowego. Wlasciwie nasza praca wygladala w ten sposob - minimum teorii, 5 stron cwiczen do domu, przez najblizsze 4 lekcje sprawdzanie zadania i wydzieranie sie, ze czegos nie wiemy/nie umiemy/pomylilismy... Ciekawa jestem jaka ona specjalizacje ukonczyla... Bo nauczyciel z niej byl zaden. Najgorsze bylo to, ze w okolicach matury - a kto chcial ja zdac musial ostro sam wziac sie do roboty - zaczelismy byc bardziej dociekliwi. Okazywalo sie nagle, ze ona nie wie, nie pamieta, to bylo dawno a to sie zmienilo. Tak po prostu. Bez zadengo nie wiem, sprawdze. Nie wiem i juz, ja skonczylam U*. Postawa w stylu ja jestem alfa i omega ale moim swietym prawem jest nie wiedziec tego czy owego. Co najlepsze - w tej samej szkole uczyla warunkowo osoba po rusycystyce (na tym samym uniwersytecie co wspomniana pani) i FCE, studiujaca zaocznie NKJO. I byla fantastyczna! Mialam z nia fakultet, zero postawy patrzcie na mnie, jaka jestem cudowna, raczej przepraszam was, ze nie wiem wszystkiego, ale sprawdze powiem wam dokladnie i w ogole. Oczywiscie mysle o zagadnieniach bardziej problematycznych a nie podstawach. Bo te miala dokladnie wycwiczone - byc moze uczyla sie nawet przed naszymi zajeciami. Ale zawsze byla swietnie przygotowana, zero prowizorki w stylu znam jezyk to moge olac. Oczywiscie beda ludzie po anglistyce i nadal sie rozwijajace, beda osoby z CAE zdanym na C i to przy duzej dawce szczescia uczace do matury i nie potrafiace wytlumaczyc wielu zagadnien, ale to juz inna bajka. Mysle jednak, ze niektore uniwersytety wypuszczaja absolwentow swiecie przekonanych o swojej wyzszosci i nieomylnosci. Bo przeciez jak zdawali na studia to juz byli na takim poziomie znajomosci jezyka, ze mogliby uczyc. I w takim przekonaniu wlasnej wyjatkowosci utwierdzaja sie wzajemnie. Dlatego uwazam, ze nie pownno sie dzielic ludzi na tych po studiach filologicznych i na tyh z certyfikatami. Czasem lepszy certyfikat niz robione po lebkach studia zaoczne. Najlepszym nauczycielem bedzie ten, ktory im wiecej wie, tym bardziej utwierdza sie w przekonaniu, ze wie jeszcze niewiele i ktory bedzie chcial sie przez cale zycie rozwijac. Niewazne czy skonczyl najlepszy uniwersytet czy jakies podrzedne NKJO czy tez w pocie czola zdal CAE. Na pewnym etapie kazdy z nich powinien byc takim samym profesjonalista i miec taka sama wiedze o ZYWYM jezyku.
Droga Iwono,

nauczam juz od kilku lat, w miedzyczasie juz zzrewidowalam wlasne metody, raz gruntownie, a modyfikuje caly czas w zaleznosci od ucznia, a takze, od nowych inspiracji. Inspiracji do nauczania szukam wszedzie - w necie, ksiazkach, podpytuje jak inni nauczaja, albo co sie uczacym podoba.

Zmienilam tez swoje podejscie do ucznia. Prawda jest taka, ze jezeli uczen chce sie nauczyc jezyka sam, to swietnie, i jezeli sie uczy regularnie, to nawet kiepski nauczyciel go nie zniecheci.

Ale skoncentrujmy sie na przecietnym uczniu, nie obadarzonego intrinsic motivation, ale kieruje nim chcec zdania egzaminu, decyzja rodzicow, ze angielski sie przyda, albo awans w pracy. Jezeli taki uczen przychodzi do nas na kurs/leckje i placi nam za to (w przypadku szkoly panstwowej placi nam za to panstwo), zadaniem nauczyciela jest zadowolic klienta, tzn nauczyc go, zainteresowac i zmotywowac. Tu koncepcja nauczyciela jako superior source of knowledge moze dzialac odstraszajaco na uczniow. czyli boja sie mowic, popelniac bledow itp. (A ktos kto nazywa sie Filologiem i twierdzi, ze jezyk trzeba celebrowac, bo jest on dla intelektualnej elity, a nie dla wszystkim wg mnie dziala zniechecajaco).

Co do leckji przez mnie obserwowanych, ktorymi bylam zniesmaczona na praktykach to:
- strata czasu - czyli spoznialstwo (moze tylko 5 min, ale czas ucieka)
- odczytywaine listy obecnosci na glos z poslkimi komentarzami (choc przeciez mozna policzyc, i od razu wiadomo kogo nie ma i czasu nie tracic)
- zbyt malo angelskiego - za duzo obajsnien po poslku, zarty po polsku, w ogole za duzo polskiego
- nie korygowanie blednej wymowy - brak jakiejkowiek pracy nad nia (nauczycielka na moje zapytanie od powiedziala, ze nie wymaga, bo sama fonetyki uczyla sie w stanach)
- watpliwe przygotowanie do leckji
-nieciekawy stary podrecznik (Avenues CAE)
-nieciekawe materialy dodatkowe, nieczytelne (np. o wygladzie napisanych na maszynie)
-na fakultetow dla maturzystow omawianie podstaw gramatyki (stara matura taka znowu prosta nie byla)
-malo mowieia na leckji
-brak aktywizacji wszystkich
itd.

POzdrawiam,
KOciamama.
kocia mama-ty po fce poszlas na CPE?
bo ja sie do CAE przymierzam
czy korzystalas tez z testow krzyzanowskiego?
polecilabys mi jakies ciekawe tytuly do pcozytania w ang?
tez uwazam ze sama w domu z dorbym podrecznikami self-study mzoesz wiecej osiagnac jak na kursach...dlatego chce zakupic...ale nie wiem co... waham sie:objective, masterclass, cae cambridge? longman gold?
musi byc self-study
no i tez ogladam tv po ang :0 co prawda wyboru nie am ..bbc no i funkcje zmiany jezyka na cyfrze +
pozdrawiam i dziekuje za cenne wypowiedzi ;)
Hej,

nie korzystalam z Krzyzanowskiego, nie znam tek pozycji;(

NIe wiem co lubisz czytac. ja czytalam klasyke, bo tania, ale lubie Ceruoaca, czy przygodowki Twaina - Tom Sawyer, Huck Finn.
Polecam tez JOhna Fowles'a the Magus (bardzo wciagajace0, czy the French Lieutenant's Woman.

NIe wiem jakie ksiazki lubisz, lepiej wybieraj pod swoim katem.

Co do podrecznika to tez zalezy jaki Ci przypadnie do gustu. Ja akurat nauczam na bazie Masterclassa, czy Upstream CAe, ale nie mam ulubionych. Mysle ze Masterclass CPE jest fajniejszy. Byc moze Gold jest fajny, bo FCE Gold i CPE znam i lubie.

Pozdrawiam,
Kociamama.
A może się oriętujesz, ile można zarabić w szkole językowej będąc na studiach? Czy to rzeczywiście sporo? A moze się jeszcze oriętujesz ile się zarabia po skończeniu studiów?
Pozdrawiam!
Wydaje mi sie ze nie ma regul, bo to zalezy w jakiej szkole i jaki lektor. Stawki lektorów bez studiow wahaja sie od (no nie wiem jaka jest dolna granica), ale powiedzmy od 15zl-50zl/godzine w zaleznosci od szkoly, podobnie tez chyba ksztaltuja sie stawki lektorow po studiach wyzszych.

troche zalezy tez od reputacji letkora, doswiadczenia, przeprawcowanych lat dla danej szkoly itd.

Pozdrawiam,
Kociamama.
To tylko plotka CAE nadal będzie uznawane przez MEN
słuchaj martusia, nie wiem na jakim uniwersytecie studiujesz, ja w każdym razie jestem po licencjacie na śląskim i w tej chwili studiuję na uzupełniających na jagiellońskim i moim zdaniem ani poprzednie, ani aktualne studia w żadnym stopniu nie przygotowały mnie do pracy nauczyciela. nie studiuję wprawdzie anglistyki, tylko iberystykę, ale to filologia, i to filologia. jeśli chodzi o język angielski to w 8 klasie podstawówki zdałam FCE, CAE póltora roku temu, tylko dlatego, że doszłam do wniosku, że FCE mają już prawie wszyscy i pora podnieść kwalifikacje. w tej chwili uczę angielskiego (nie hiszpańskiego, nieststy, bo po studiach na filologii nie czuję się przygotowana do tego językowo) i co ciekawe nikt nigdy nie zapytał mnie o posiadany papierek (uczę prywatnie), liczy się za to fakt, że uczniowie mają zapał do nauki i chętnie realizują zadania, a także osiągają efekty. więc ponawiam pytania: na którym uniwersytecie filologia jest na tak wysokim poziomie, że sądzisz, iż daje lepsze kwalifikacje niż certyfikaty, bo może się jeszcze przeniosę...
Temat przeniesiony do archwium.
31-57 z 57
| następna