Hey, Łukasz to nie tak. Jeśli to m.in. do mojego wpisu nawiązujesz, a chyba tak, to mylisz pojęcia. Jaka nagonka i co niby dzięki temu miałbym zyskać. Zwykły żal i tylko odrobina zdziwienia, że tak łatwo im z tobą poszło. No rzeczywiście, wymieniłeś kilka długich maili z kimś, komu płacą za straszenie innych i wymuszanie zachowań zgodnych z polityką stowarzyszenia, i już wszystko wiedziałeś. Oprócz tego jednego, że w prawie nie liczy się litera prawa, tylko jej interpretacja. I to, co gość ci przedstawił to tylko interpretacja prawa ze strony prawników stowarzyszenia. Tak jak i to, że zgody na tłumaczenie niekomercyjne musi udzielić osobiście autor tekstu oryginału, nawet jeśli przekazał reprezentowanie jego praw w zarząd komuś innemu. ( sic) Naprawdę nie chce mi się wierzyć, że w twoim otoczeniu nie ma nikogo z kim warto by na ten temat porozmawiać, żeby wzbogacić swoją mailową wiedzę, choćby dla własnej pewności, ze słusznie uczyniłeś, jak uczyniłeś
Żadne strony nie zostały i prawdopodobnie nie zostaną zamknięte. Te które to zrobiły ( paradoksalnie to te, które najbardziej podnosiły walor edukacyjny) uczyniły to same z siebie, przejęte wygłoszonym do nich z ambony kazaniem. Wbrew pozorom doprowadzenie do likwidacji strony to procedura prawna, a nie akcja typu Rambo.
Będzie mi podwójnie przykro, jeśli za jakiś czas okaże się, że strony typu pipol.pl, wybitnie tekstowe, a znacznie gorsze merytorycznie i technicznie jak były tak są, podczas, gdy najlepszy serwis tego typu zginął z rąk własnych. Będzie mi przykro, nie dlatego, żebym tamtym źle życzył, lecz dlatego, że moja sympatia jest po twojej stronie właśnie.
Twój argument, że nie chcesz i nie możesz sobie pozwolić, aby przepadło całe twoje dzieło, jest zrozumiały i nie podlega dyskusji. Ja ci nie zarzucam niczego, a już w najmniejszym stopniu tego, że patrzysz w przyszłość. Ja tylko chcę zasiać w tobie wątpliwość, czy rzeczywiście musiałeś aż tak gwałtownie pozbywać się jednego z twoich dzieci, by ocalić pozostałe. Chcę to zrobić nie po to byś miał wyrzuty sumienia, tylko dlatego, abyś, gdy pierwsze emocje nieco opadną, zastanowił się nad tym, czy jednak nie można znaleźć takiego sposobu rezurekcji tej strony (choćby strona nie związana bezpośrednio i adresowo z
ang.pl, zarejestrowana \"na ciocię\", na innym serwerze łączona ze strony głównej tylko banerem, z tobą jako obsługą a nie włascicielem), tak aby groźba jej ewentualnej likwidacji nie powodowała zagrożenia funkcjonowania twojego podstawowego serwisu. Choć ja sądzę, że dobry prawnik znalazłby formułę, na bazie której taka strona mogłaby istnieć bez żadnych kombinacji. Sam wspominałeś, że uzyskanie praw na ograniczone wykorzystanie tekstów do celów edukacyjnych nie jest niemożliwe.
Tak czy owak, wierzę że jeszcze wrócisz do tego pomysłu i sam zaprzeczysz swym własnym słowom że \"dział tłumaczeń już nie będzie istniał\" :)