szukam absolwentów anglistyk!!!!

Temat przeniesiony do archwium.
Studiuję na wydziale dziannikarstwa UW i pilnie poszukuję absolwentów filologii angielskiej. Piszę artykuł o tym właśnie kierunku i interesują mnie opinie absolwentów o tym czy studia przygotowały ich do oczekiwań rynku pracy. Czy nie mieli problemów ze znalezieniem pracy.
Serdecznie proszę o kontakt: [email]
PS: Każda opinia jest mile widziana!
Z góry dzięki.
patrząc po koleżankach, problemów większych ze znalezieniem pracy w szkole nie miały(po anglistyce), jednakże ciekawe praktyki w szkołach miały miejsce, np koleżanka miała specjalizację z literatury na uzupełniających mgr, skończyła wcześniej NKJO, ale w szkole podstawowej nie uznano jej pełnych kwalifikacji i powiedziano, że tylko licencjat jej uznają, no i za niepełne kwalifikacje dostała stawkę najniższą, a drugiej dyrektorka szkoły za to, że ją przyjęla zaraz po studiach, bez praktyki w nauczaniu, kazała nauczać prywatnie swoich kuzynków nieodpłatnie, bo niby musi się wykazać, a jest dużo chętnych na pracę, bezrobocie wysokie itp....

a co do przygotowania, to koleżanki narzekały, że za duży nacisk kładziono w kolegium na przedmioty uniwersyteckie, jak np gramatyka opisowa, czy też językoznawstwo, podczas gdy pierwszą styczność z metodyką miały dopiero na drugim roku, potem miesięczna praktyka w szkole, po drugim roku dopiero była, no i na 3cim roku było trochę zajęć praktycznych dopiero,
no i na zajęciach z dydaktyki, też od drugiego roku,
nie były poruszane wogóle sposoby radzenia sobie np z rozwydrzoną klasą, co robić w sytuacjach takich, jak ta, gdy uczniowie są agresywni,
na pytanie jednej osoby nauczycielka prowadząca kurs metodyczny w kolegium powiedziała im, no to dziewczyny zastanówcie się w domu nad tym, a na nastepnej lekcji powiedziała, jak ktoś jej przypomniał, że to mieli omawiać, że nie będą się tym zajmować, bo nie ma czasu, a tak wogóle to nie ma takich zagadnień w programie nauczania dydaktyki, ani metodyki itp, no i że każdy musi sobie radzić sam,
no i nie ma przymusu pracy w szkole.

tak nad tym myślałyśmy i doszłyśmy do wniosku, że te wykładowczynie z kolegium, to przecież w życiu nie uczyły w szkołach ani podstawowych, ani gimnazjach, ani liceach, tylko czasami na kursach, a i tak uczyły samych dorosłych, bo one są nauczycielami akademickimi i nie będą się z dziećmi użerać. Także sa jedynie teoretyczkami, no i jak mają te studentki czegoś pożytecznego się od nich nauczyć? teorię to mogą sobie poczytać w książkach, ale powinno moim zdaniem być wprowadzone nauczanie postępowania w takich trudnych sytuacjach, bo nauczyciel jest w sumie zostawiony samemu sobie, widzieliśmy po sprawie np Torunia, że dyrekcja umywała ręce, karano nauczyciela, a on został nauczony jak nauczać, co próbował robić jak najlepiej, a nie został nauczony co robić, jak uczeń podejdzie do niego i wyrwie mu dziennik z ręki, jak będzie mu groził, lub ta sprawa z zakładaniem kubła na głowę,
nie został nawet poinformowany, co może robić, czego nie może,
jakie zachowania są dopuszczalne, a jakie już nie.

oczywiście, jak się pojawia taki problem z dyscypliną, to niby logiczne jest, że zgłosić się to powinno do dyrekcji, a gdy tymczasem dyrekcja mówi, że to nie jej sprawa i że jak nie umie sobie poradzić, to niech się zwolni, to taki młody nauczyciel jest skołowany, nie wie co zrobić, gdzie się zgłosić, bo co, naskarżyć ma na dyrekcję do kuratorium?

dlatego takie zajęcia muszą być na filologii o specjalizacji pedagogicznej, zwłaszcza w kolegiach, a ich nie ma,

uważam także, że powinny być zajęcia z emisji głosu, zamiast 2 godzin wf w tyg, powinna być jedna, a drugą przeznaczyć na emisję głosu, to by się bardziej przydało, niż bieganie wokół sali gimnastycznej, ponieważ w takiej pracy używa się głosu, a jak się okazuje, to nauczyciele częściej krzyczą, niż mówią na lekcjach, z powodu przepełnioych klas i rozwydrzonych dzieci,
które trzeba co chwilę uspokajać,
choroby gardła nie są rzadkie u nauczycieli,
jest to wręcz choroba zawodowa u tej grupy.

napisałam co myślę, ale powinni się wypowiedzieć filolodzy, zwłaszcza uczący w szkołach, bo ja jestem po zarządzaniu, ale widzę jak się koleżanki męczą.


no i co tu ukrywać, nie każdy nadaje się na nauczyciela, też to powinno się badać w jakiś sposób, np jakieś psycho-fizyczne testy na predyspozycje do zawodu, czy coś takiego.

Także powinno się wymagać zaświadczenia o niekaralności, bo słysząc o tych nadużyciach na dzieciach w wykonaniu pedagogów, chyba przeważają w tym katecheci, to naprawdę można zwichrzyć psychikę małego dziecka.

po prostu trzeba zadbać, żeby ani nauczyciel ani uczeń nie stanowili dla siebie nazwajem zagrożenia czy też powodu frustracji.


Niby trochę odbiegłam od tematu, no i nawet nie jestem mgr filologii, ale może moja wypowiedź sie też przyda?

 »

Szkoły językowe