Ponad ćwierć miliona Brytyjczyków zgłosiło się na ochotnika do śledzenia swoich sąsiadów
A są to dane tylko z 2006 roku - ostatnie dostępne.
Kiedy w 2000 roku ustawa Jacka Strawa o uprawnieniach śledczych, czyli "Regulation of Investigatory Powers Act" weszła w życie, zasadność rozszerzenia uprawnień śledczych, które wprowadzała, rząd tłumaczył tym, że chce "bronić bezpieczeństwa narodowego" oraz "stać na straży dobrobytu ekonomicznego Wielkiej Brytanii". Dzięki niej lista organizacji rządowych, które mogą nas inwigilować, jest zastraszająco długa. Znajdują się na niej m.in. 474 samorządy miejskie i wszystkie posterunki policji.
Etatowi donosiciele wykorzystywani są przede wszystkim do zbierania informacji o sąsiadach. Muszą meldować, kto nie płaci podatku komunalnego, czyli tzw. "council tax" lub kto narusza porządek publiczny. Przepisy dotyczące wykorzystywania informatorów są przy tym tak elastyczne, że za naruszenie porządku publicznego donosiciel może uznać zarówno akty wandalizmu i hałasowanie w nocy po pijanemu, jak wystawienie przed dom kubła ze śmieciami w niewłaściwy dzień tygodnia.
Masowe ruszenie
Do samorządów miejskich w przeciągu dziewięciu ostatnich miesięcy 2006 roku na pozycję "tajnego źródła wywiadu osobowego" zgłaszało się dziennie 960 nowych aplikantów. Do podsłuchiwania telefonów i sprawdzania korespondencji zgłosiła się szokująca liczba 253 557 osób, z czego - uwaga! - większość została przyjęta. Dane z roku 2007 nie są jeszcze udostępnione.
Wielka Brytania stała się jednym z najbardziej kontrolowanych państw na świecie. Na ulicach czy stacjach Wysp znajdują się ponad 4 miliony kamer CCTV - co oznacza, że jedna kamera przypada na piętnastu mieszkańców. W większych miastach nie jest możliwe, by się ukryć - niemal każdy nasz krok jest gdzieś rejestrowany. Innym przykładem są karty Oyster stosowane jako bilety w komunikacji miejskiej w Londynie. Praktycznie każdy w tym mieście jest posiadaczem takiej karty, co oznacza, że niemal każdego można wyśledzić, gdyż za każdym razem, gdy wchodzi do metra lub autobusu, zostawia w systemie swój elektroniczny ślad. W organizacji DVLA, która kierowana jest przez rządowy Departament ds. Transportu, zarejestrowani są niemal wszyscy kierowcy w Wielkiej Brytanii. Swojego czasu zarobiła ona miliony funtów na sprzedawaniu danych swoich klientów prywatnym firmom. Wielki skandal wybuchł, gdy okazało się, że przynajmniej w jednym przypadku prywatne dane osobowe przekazane zostały do firmy, którą kierowali przestępcy.
Prześwietlić każdego
Podobnie jest z danymi medycznymi, na temat stanu naszego zdrowia, przebiegu chorób, leków, które przyjmowaliśmy itd. Dostęp do nich ma być na wpół otwarty, by lekarze w każdej chwili mogli do nich zajrzeć. Jednak obok lekarzy są setki tysięcy innych osób, które mają równy dostęp do naszych danych. Podobnie w policyjnej bazie DNA znajdują się blisko 4 miliony profili genetycznych. Rząd mówi, że to w celu zwalczania przestępczości. Jednak większość z nich należy do osób nienotowanych za naruszenia prawa. Mimo tego rząd nie zgadza się na ich usunięcie. Ostatnim pomysłem rządu jest propozycja przeprowadzenia "spisu ludności", czyli rejestr osób posiadających dowody osobiste. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych tłumaczy, że byłyby to tylko podstawowe dane. Jednak jak uzasadnić to, że do bazy danych miałyby na przykład wpłynąć odciski palców, skany siatkówki oka i rysopisy wszystkich obywateli?
Stasi się nie umywa
Publicyści alarmują, że poziom inwigilacji i kontroli, którą sprawuje rząd nad swoimi obywatelami, wprowadziłby w ekstazę nawet Stasi, słynny z rozbudowanej siatki agentów urząd bezpieczeństwa z byłej NRD. W raporcie z 2007 roku, który specjalna komisja przygotowała na potrzeby brytyjskiego rządu stwierdzono, że w 2006 roku odnotowano ponad 1000 przypadków, kiedy dopuszczono się nadużyć w stosunku do inwigilowanych osób. Stawki wypłacane "źródłom wywiadu osobistego" pozostają równie tajne, co one same. Wiadomo jednak, że Stasi było najkosztowniejszym ministerstwem w rządzie NRD.
Brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych chce zgromadzić odciski palców, skany siatkówki oka i rysopisy wszystkich obywateli.