> Tego nie uprawiam
Szczerze, to się nie zdziwiłam ^^
Też jeszcze niedawno (pół roku temu) niczego nie ściągałam, ale zaczęło się od jednej książki w języku niemieckim (my dzieci z dworca zoo), którą po pierwsze chciałam przeczytać z ciekawości, po drugie oryginał nie jest taki łatwy do zdobycia w Polsce (na pewno nie w naszych świetnie zaopatrzonych bibliotekach), a po trzecie to i tak miała być książka którą przeczytam i wyrzucę z komputera. No i od tego czasu ściągnęłam kilka innych rzeczy, bo powiedzmy sobie szczerze - większość zagranicznych książek itp. nie jest łatwo dostępnych w Polsce( czasami jest, ale z jaką cenę, a potem przeczytam raz i tyle) i o wiele łatwiej jest poświęcić ok. 5 min (czasami nawet mniej) na znalezienie audiobooka po angielsku w sieci i mieć go nielegalnie ale szybko i za darmo, niż męczyć się, w końcu i tak nie znaleźć tego co się chce albo znaleźć i płacić nie wiadomo ile za to.
Drugą sprawą jest to, że jakbym miała za wszystko płacić to już dawno bym zbankrutowała i na dodatek została chyba wydziedziczona :S
A i żeby nie było, że ze mnie taki pirat bez skrupułów. Moje piractwo dotyczy tylko angielskich oryginałów książek/audiobooków/filmów (i nie, nie dodaje sobie polskich napisów i nie robię kina domowego. Właściwie, to nawet ich nie ściągam, tylko oglądam on-line. Chociaż wiem, że akurat filmy są trochę nieuzasadnione, bo są wypożyczalnie - ale po prostu nie mam czasu wreszcie się tam wybrać i rozejrzeć). Jeśli natomiast chodzi o typowe książki do nauki to jeśli widzę, że książka naprawdę jest warta przeczytania i będzie dla mnie pomocą - kupuję.
Ogólnie po prostu klasyfikuję rzeczy na te bardziej i mniej użyteczne i te mniej - zdobywam w ten łatwiejszy sposób ;)
A tak w ogóle to cieszę się, że moja robota chociaż trochę nie poszła na marne :) A wgl to ja bym na Twoim miejscu przekonała się do tych angielskich książek, słownictwo i tak pewnie będzie się powtarzać :P