Oho, gorący czas dla maturzystów się zaczął :). Nie martwcie się, matura jest najbardziej straszna pomiędzy studniówką a pierwszym egzaminem, jak już zobaczycie jak to się je, to będzie luuuz :). Może nawet, baaa, na pewno już po wszystkich egzaminach dojdziecie do wniosku, do którego doszliśmy ze sporą grupą znajomych będąc już na studiach i zaznając smak nieustannych kolokwiów i sesji - ech, napisalibyśmy sobie jesezcze raz taką maturę ;).
Ja do matury (a zdawałam rozszerzoną) nie przygotowywałam się z żadnego vademecum. Pewnie zabrzmi to banalnie - po prostu przejrzałam wszystkie zeszyty z ogólniaka + całą masę bryków ze streszczeniami lektur i tyle. Zdać zdałam, co prawda troszkę podstawę zawaliłam, ale rozszerzony poszedł mi ładnie :).
A co do ustnej, to stresior jest tylko na samym początku. Grunt żeby ładnie zacząć, poźniej już samo pójdzie. Zresztą można mieć plan przed oczkami, więc nawet jeśli coś Wam umknie, a pisaliście pracę sami to ZAWSZE jakoś z tego wybrniecie. A, i dobra rada, patrzcie przewodniczącemu komisji cały czas w oczy, naprawdę działa na Waszą korzyść, sugeruje pewność siebie, czytaj: podejście pod tytułem, sama pisałam pracę, więć możesz mi naskoczyć ;p. Sposób wypróbowany przeze mnie, jakby nie patrzeć to miałam te 20 punkciorów, więc to pewnie też zasługa właśnie tego, bo pytania od komisji miałam ciut porypcone i na nie wszystkie odpowiedziałam wyczerpująco, delikatnie mówiąc :).
No to powodzenia Wam życzę drodzy Maturzyści :). Będzie dobrze, MUSI! :)