Korepetytatorzy w jakim wieku jestescie?

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 34
poprzednia |
Jak myslicie czy bedą c jwszcze w liceum mozna udzielać korepetycji z języka angielskiego?ile mieliscie lat jak zaczeliscie dawac korepetycję? Ja chcialabym zacząc udzielac korepetycje ale mam mnóstwo obaw. Z angielskiego jestem raczej dobra, za rok chce zdawać rozszerzona maturę, bardzo lubie ten jezyk, w szkole nie mam z angielskim zadnych problemów.Udzielając korepetycji nie tylko moglabym sobie trochę zarobic ale równiez poprzypominac i utrwalic wiadomości.Oczywiście chodzi mi raczej o nauke dzieci w wieku podstawowki i gimnazjum.jak było z Wami?jak zaczeła sie Waszaa przygoda z udzielaniem korepetycji?
Skoro lubisz j. angielski i jesteś z niego naprawdę dobra nie widzę żadnych przeszkód byś mogła udzielać korepetycji ... Moja koleżanka zaczęła udzielać korepetycji w I klasie liceum. Mało, że coś tam zarabia to zawsze jest na bieżąco z materiałem. Na niczym jej nie zagniesz:) Takie korepetycje to świetna powtórka przed matura ... Więc naprawdę polecam Ci ten pomysł. Poz:)
A ja raczej nie polecam. A) dobra znajomosc jezyka to oczywiscie ogromny plus, ale nie majac przygotowania metodycznego mozesz wyrzadzic dzieciom szkode. Poza tym praca z dziecmi = przygotowywanie mnostwo kolorowych materialow, ksiazeczek, nagran, piosenek, wierszykow, kolorowanek + sprostanie wymaganiom rodzicow, ktorzy uwazaja ze dziecko musi umiec wyslowic sie po angielsku, a w mlodszym wieku czlowiek raczej osluchuje sie z jezykiem niz sie go uczy. A jesli chodzi o mlodziez gimnazjalna - bedac od nich starsza o 2-3 lata, wejda Ci na glowe. Oprocz tego ze to taki wiek, ze nie maja respentu dla doroslych to jeszcze czesc nei chce sie uczyc, albo uczy sie bo musi...
b) jak przekonasz rodzicow, ktorzy beda Ci placili, ze nie straca pieniedzy? Nikt nie zakwestionuje znajomosci jezyka osoby po filologii lub studenta a Tobie po prostu moga sprawic przykrosc, posadzajac Cie o niekompetencje z powodu Twojego wieku.
C) Przy takiej konkurencji na rynku, byloby Ci ciezko kogos znalezc, ale jesli lubisz uczyc, sprobuj pomagac kolegom czy kolezankom w angielskim, rowiesnikom czy mlodszym..zobaczysz ile trzeba cierpliwosci, zobaczysz ze cos, co dla Ciebie jest oczywiste, nie jest oczywiste dla innych. Ja tak robilam w liceum -pomagalam innym, nieodplatnie oczywiscie. I nie polegalo to bynajmniej na pozyczaniu zeszytow z praca domowa do przepisania tylko tlumaczenie gramatyki. I wtedy swietnie utrwalisz wiadomosci, bo jak powszecnie wiadomo, czlowiek uczy sie najlepiej uczac innych. Pozdrowionka:)
Katarzynko18 - wiedziec a nauczyć to dwie różne rzeczy. Radziłabym jeszcz epoczekać (jesli chodzi o odpłatne korepetycje, nieodpłatna pomoc - zawsze mile widziana).

Idź na studia, będziesz miała metodykę, zobaczysz jak wygląda to w teorii, potem zdziwisz sie, że w praktyce jednak to co innego :))) i potem mozna zacząć myśleć o uczniach.

wydaje mi sie, że na etapie liceum ludziom (oczywiscie nie wszystkim) wydaje się., że już prawie wszystko umieją. spotkałam sie nawet ze zdaniem, że panna XY nie ma nawet po co isć na filologie, bo nic nowego tam sie nie nauczy. Niektórzy nie wiedzą nawet, że to dopiero początek, a konca nie widac ...:))

ja zaczęłam uczyć na któryms tam roku studiow, nie pamietam dokładnie. ten pierwszy uczen na prosbe jednego z moich wykładowców i tak sie zaczęło
Ja tez uwazam, ze o ile znasz dobrze jezyk (i najlepiej jesli masz na to jakies potwierdzenie, np. FCE) i lubisz/chcesz uczyc, to dawaj korepetycje.

PO pierwsze, jesli pracujesz masz do tego troche inne podejscie niz do bezplatnej pomocy kolegom z klasy. Mozesz zyskac cenne doswiadczenie w nauczaniu, a i szkolisz jezyk.

Co do obaw rodzicow, faktycznie moga byc niezadowoleni, ael to sie zdarza bez wzgledu na tytul korepetytora i jego dosiwadczenie. MOze masz naturalny dar nauczania? Najwazniejsze jest to, by przygotowywac sie solidnie, trkatowac ucznia powaznie, byc konsekwetna.

POzdrawiam,
Kociamama.
mam 18 latek i zacząłem udzielać korepetycji w tamtym roku, we wrześniu. Oczywiście nie mozna brać gigantycznych pieniędzy za to - bo (co dziwne) ja tez się ucze. Jak ktos juz powiedział - gromadzi się doświadczenie w jaki sosób mozna podejść do innych itp. Bo z NAuczaniem nie zawsze jest tak łatwo jak to się wydaje
pozdro
Dlaczego nie?

Naturalnie, ze zeby byc dobrym nauczycielem trzeba sie samemu nauczyc jak uczyc, ale praktyka jest najlepsza forma nauki, nie teoria. Metodyka naturlanie pomaga, ale tez to niestety nie wszystko. POnadto, niestety smutna prawda jest taka, ze wielu absolwentow studiow jezykowych wcale nie stosuje wiedzy teoretycznej tam nabytej w praktyce, i sa tak samo malo skuteczni jak niefilolodzy.

Co do konkurencji, to warto zaczac od symbolicznych pieniedzy, i o ile bedziesz sie przykladac i sie sprawdzisz bedziesz mogla podniesc cene, a poczta pantoflowa pojdzie.

I nie uwazam, ze musisz czekac do ktoregos tam roku filologii by nauczac, wrecz przeciwnie. Im predzej zaczniesz tym lepiej dla ciebie, bo potem na ktoryms tam roku, jak inni beda dopiero zaczynac z korkami, ty juz bedziesz miala swoja "stajnie" i cenne doswiadczenia.

Pozdrawiam,
KOciamama.
"ze o ile znasz dobrze jezyk' - i tu jest pies pogrzebany ...

nie wydaje mi sie, zeby uczen szkoły średniej znał dobrze język, zagadnienia gramatyczne. Na tyle dobrze, żeby nie narobić niodwracalnych szkód.

no może napisze dokładnie 'przeciętny uczeń' bo sa takie perełki na pewno
przecietny uczen zazwyczaj wcale nie chce korkow dawac. Ale uczniowie IV klasy liceum czesto maja zdane CAE, a nawet i CPE, co oznacza, ze maja dosc rozlegla wiedze, a juna pewno na wystarczajacym poziomie, by pomagac uczniom podstawowki, czy gimnazjum. Nie mozna wsyztskich wrzucac do jednego wora. Sa licealisci, ktorzy znaja dobrze jezyk praktycznie, a i maja teoretyczne info o gramatyce, bo ich to interesuje, lubia nauke jezyka/ow obcych, chca isc na filo/ byli w kraju zagranicznym/ maja bardzo dobrego nauczyciela, wiec i swietny wzor do nasladowania w kwestii metodyki.

Ja sama zaczelam udzielac lekcji bedac w III klasie liceum. MImo, ze nie uczylam sie metodyki wtedy, mialam stadko ucznow, choc poczatki byly trudne, nie powiem. Nasladowalam po prostu moja swietna nauczycielke z liceum i to dawalo niezel efekty. naturalnie popelnialam wiele bledow, ktore dawno wyeliminowalam na skutek stycznosci z metodyka, ale i zwyklej elastycznosci i probowania roznych "chwytow", w zaleznosci od ucznia.

Pozdrawiam,
KOciamama.
KOCIAMAMO- od 6 lat uczę w liceum, wiec świetnie wiem jak sprawa wygląda.

i, przy okazji, juz nie ma IV klas. wydaje sie, ze świetnie znasz temat, powinnaś więc o tym wiedzieć


>Ale uczniowie
>IV klasy liceum czesto maja zdane CAE, a nawet i CPE, co oznacza, ze
>maja dosc rozlegla wiedze, a juna pewno na wystarczajacym poziomie, by
>pomagac uczniom podstawowki, czy gimnazjum.

zastąpiłabym to 'często mają zdane' na 'trafiaja się tacy którzy mają zdane...'. nie przesadzajmy, że czesto IV klasisci (czyli III) mają CPE
obawiam sie ze nie masz racji. chodze podobno do elitarnego liceum a ludzie calkiem przecietni jesli chodzi o poziom angielskiego mozna nawet powiedziec ze chwilami level jest niestety zenujacy :((( co wiecej do fce nadaje sie niewielki odsetek a o wyzszych poziomach nie ma co w wspominac nawet. co tu duzo mowic, edukacja stoi na niskim poziomie i nie zanosi sie na to zeby mial on ewoluowac. nie mozna nauczyc sie jezyka w panstwowej szkole chyba ze idzie sie do klasy np. z wykladowym angielskim to sila rzeczy trzeba sie duzo uczyc.

jesli chodzi o korepetycje to czlowiek ktory uczy sie tylko w liceum i nic poza tym i jesli z nauka tegoz jezyka nie wiaze nadziei na przyszlosc to uwazam dawanie prywatnych lekcji za strate czasu. radze kurs czy zdanie egzaminu by ugruntowac wiedze i sprawdzic na ile sie nadaje do podjecia takiej odpowiedzialnosci. z doswiadczenia wiem ze nauczanie jest trudne i wymaga sporego przygotowania i zaangazowania. co sie tyczy natomiast matury z angielskiego na poziomie rozszerzonym to warto wspomniec ze ten poziom taki jest tylko z nazwy... zadania sa smiesznie łatwe i zdanie jej na maksymalna ilosc punktow to nie tyle kwestia wiedzy co zastosowania sie do pewnych schematow i wyuczenia potrzebnych na ten egzamin 'elementow'. zalezy to tez troche od szczescia i komisji (jeslichodzi o ustny).

w kazdym razie jednak, zanim zacznie sie kogokolwiek uczyc samemu trzeba DUZO umiec!
Oczywiscie mialam na mysli III..., ostatnia w kazdym razie. Pisze, ze CAE czesto uczniowie maja zdane, a i CPE nie jest rzadkoscia (nie twierdze, ze CPE jest na porzadku dziennym wsrod licealistow).

Nie zmienia to faktu, ze osoba z CAE mogla byc przeciem nauczycielem w liceum(czy nawet jeszcze moze) bez studiow filologicznych. Uczen liceum wcale nie musi byc gorszy od nauczycielki z liceum, ktora oglasza sie w gazecie, jako nauczycielka liceum, a zatrudniono ja na podstawie CAE+mgr+kurs metodyczny (czesto gdzies tam ledwo zaliczony i odpykany). PO prostu twierdze, ze nie kazdy filolog, czy osoba z uprawnieniami do nauczania musi byc automatycznie dobrym nauczycielem, jak i ze nalezy zdyskwalifikowac licealistow ze wzgledu na wiek. Czesto moga miec wieksza wiedze praktyczna, niz nawet absolwenci filologii sprzed kilku lat, bo ogladaja filmy na bierzaco, sluchaja muzyki z tekstami amerykanow/angoli i sa na bierzaco z jezykiem.

Gramatyka dla wielu jest prosta i logiczna, jak matematyka. PIszesz, ze licealista nie ma doglebnej wiedzy z zakresu gramatyki. Ale czy ktokolwiek jest idealny? Dr anglistyki tez sie zdarzaja bledy, bo jestesmy tylko ludzmi. Tutaj liczy sie postawa. Jezeli korepetytor sam sie ciagle doksztalca, przyznaje sie do bledow, a to czego nie wie/nie jest pewien sprawdza, to uczacy lepiej na tym wyjda niz na pobieraniu nauk u niejednego nadetego absolwenta anglistyki/kolegium, ktory uwaza, ze fonetyki mozna sie nauczyc tylko na fonetyce, gramatyki na gramatyce praktycznej+opisowej itd.

Wreszcie, nieraz psychologowie doradzaja mamom dyslektykow zajecia z pelna zapalu i entuzjazmu mloda osoba (licealistka/studentka) a nie nauczyciela-wyjadacza, ktoremu moze sie nie chciec pracowac z "trudnym" dzieckiem.

Pozdrawiam,
KOciamama.
A ja chodzilam do "elitarnego" liceum, i nauczylam sie angielskiego w szkole, bez zandnych korkow. I takiego poziomu jak w szkole nie mialam na zadnym kursie, ani na studiach jezykowych. Piszesz o systemie edukacji, ale system tworza ludzie. i ja, moze mialam szczescie, ale zarowno w podstawowce, jak i w liceum trafialam na profesjonalne nauczycielki, dzieki ktorym lekcje dodatkowe byly zbedne.

Zgadzam sie absolutnie z Twoim ostatnim zdaniem, ze trzeba duzo umiec by kogos uczyc. Ale kto to stwierdza? Czy FCE by uczyc maluchy to malo czy duzo? Czy CAE? CPE? filologia? doktorat?na wszystkich tych etapach trafiaja sie fachowcy i partacze. Cecha perfekcjonistow jest, naturalnie to, ze caly czas mysla ze umieja zbyt malo, chociaz maja juz za soba doktorat, podczas, gdy inni po FCE na C uwazaja, ze znaja angielski "perfekt". DLatego mysle, ze jezeli ma sie potwierdzona najomosc angielskiego jakims certyfikatem, np. CAE, mozna smialo sprobowac uzialania korepetycji,i uczyc sie wciaz dalej.

POzdrawiam,
Kociamama.
Najwazniejsze, by osoby korzystajace z twych uslug byly zadowolone. Radze jednak zabrac sie za nauczanie osob, ktore sa na sporo, naprawde sporo nizszym poziomie niz ty. Aha, na poczatek (powiedzmy przez miesiac- poltora) radzilbym uczyc jedna/dwie osoby- takie kroliki doswiadczalne:) Powodzenia!
kociamama - przeczytałas co napisałaś:

>Pisze, ze
>CAE czesto uczniowie maja zdane, a i CPE nie jest rzadkoscia - - - moze w takim 'elitarnym' liceum do którego chodziłaś. Pamiętaj, że takie liceum nie jest odzwierciedleniem sytuacji w większości miast.

>Gramatyka dla wielu jest prosta i logiczna, jak matematyka< - - - gramatyka wcale nie jest taka prosta i logiczna, jak matematyka!!!

>zatrudniono ja na
>podstawie CAE+mgr+kurs metodyczny (czesto gdzies tam ledwo zaliczony i
>odpykany). - - - Dlaczego zaraz ledwo zaliczony i odpukany???

(licealisci) Czesto moga miec wieksza wiedze praktyczna, niz nawet absolwenci
>filologii sprzed kilku lat, bo ogladaja filmy na bierzaco, sluchaja
>muzyki z tekstami amerykanow/angoli i sa na bierzaco z jezykiem. - - - sorry, ale tutaj to śmiech pusty mnie tylko ogarnia ...

Wreszcie, nieraz psychologowie doradzaja mamom dyslektykow zajecia z
>pelna zapalu i entuzjazmu mloda osoba (licealistka/studentka) a nie
>nauczyciela-wyjadacza, ktoremu moze sie nie chciec pracowac z
>"trudnym" dzieckiem. -- -- najważniejsza jest praca z osobą madrą, madrosc zdobywa sie z czasem, z doswiadczeniem. nie każdy starszy stazem nauczyciel to od razy wyjadecz, ktoremu nic sie nie chce
>


może napiszesz do ministra edukacji z taką propozycją, żeby zatrudniać jako nauczycieli angielskiego młodych uczniow, ważne tyko żeby ogądali duzo filmow i słuchali muzyki po angielsku. a nadeci absolwenci filologii, którzy czesto tak naprawde nic nie umieją, niech idą do zwolnienia.

czytam tak Twoje posty i nie wiem na jakim ty swiecie zyjesz. według mnie bardzo sie mylisz w wielu miejscach, w ktorych piszesz z 100% przekonaniem o swojej słuszności.

dziwie mnie troche, skoro takie elitarne liceum skonczylas, mialas takich swietnych nauczycieli, skad Twoja , przewijajaca sie w twoich wypowiedziach, prawie pogarda dla 'absolwentow filologii'???

koncze, bo czuje, ze i tak mnie nie zrozumiesz
Chciałam jeszcze tylko dodać, że naprawdę niewiele osób w liceum ma CPE. Na pewno nie należy się sugerować wypowiedziami na tym forum, gdzie każdy pisze że 3/4 jego czy jej klasy ma CAE czy CPE. Wszyscy sš tacy genialni, to dlaczego tak się bojš matury? Przecież to nie ich pierwszy egzamin jesli już majš te certyfikaty.
U mnie w liceum tylko ja miałam CAE a kilka osób (3 czy 4) miały FCE. W klasie mojego faceta nikt nie miał żadnego certyfikatu. Nie przeczę, że w dobrych szkołach jest swego rodzaju wyœcig, kto ma z czego certyfikat itp, ale nie dotyczy to każdej szkoły, nawet nie większoœci szkół - co najwyżej NIELICZNYCH klas w nielicznych szkołach.
Wydaje mi się, że będšc w klasie gdzie jest nawet 5h angielskiego w tygodniu, młody człowiek nie do końca œwiadomie używa języka, dopiero na studiach otwierajš mu się oczy i widzi jak wiele jeszcze się musi nauczyć. Ktoœ, komu w liceum wydaje się że wie wszystko najlepiej (a osoby, ktore majš certyfikaty często probuja zlapac nauczyciela na bledzie i sie nad nim 'wywyzszac'), nie powinny nikogo uczyc. Mialam u siebie w klasie taki "przypadek" - dziewczyna miala FCE ale byla okropnie przemadrzala, ze ona jest najlepsza i ze nauczycielka (swietna osoba btw) nic nie umie. Wiec zaczela wynajdowac rozne slownictwo i probowala zagiac nauczycielke. Jak wiadomo nitk nie jest doskonaly i w koncu znalazla slowko, ktorego nauczycielka nie znala i wtedy ta dziewczyna powiedziala ze jej sie nalezy 6, jesli umie jezyk lepiej od nauczyciela.. no coz, babka byla zawsze opanowana wiec wziela ja na slowo i pokazala jej Toefla, CPE i dyplom filologii angielskiej ukonczony gdzies w UK, ponadto okazalo sie ze ma za soba 2letni pobyt za granica... otworzyla szafke i pokazala z ilu ksiazek korzysta na zajeciach i powiedziala ze wie ze ta dziewczyna zna dosc dobrze jezyk skoro ma FCE, ale jesli chce kiedys sie nim zajmowac, niech ciagle sie uczy tak jak ona i niech nigdy nie stara sie udowodnic slabszym ze jest silniejsza... ale ze 6 jej sie nie nalezy i ze ma wszystko przemyslec...
Mimo wszystko wiec tkwie przy swoim zdaniu ze w liceum nie powinno sie brac pieniedzy za uczenie kogos,niech to bedzie pomoc przyjacielska. Nie kwestionuje niczyjej umiejetnosci mowienia po angielsku, ale nie chcialabym zeby moje dziecko uczyl ktos z liceum, ja sama tez bym sie nie uczyla u takiej osoby nawet gdyby bral/a 5zł za godzine. Majac CAE w liceum tez mi sie wydawalo ze tyle juz umiem.. natomiast im dluzej studiuje tym bardziej mi wstyd ze te 2 lata temu chcialam dawac korepetycje, umiejac tak malo i nie majac wlasciwie pojecia o jezyku..
Pozdrawiam
Dorga Iwonobp,

zapewniam Cie, ze nie zywie pogardy dla absolwentow filologii a priori. Twierdze tylko, ze (niestety) jest pewna ilosc osob z dyplomem np. anglistyki, ktora nie powinna nauczac, bo nie wykorzystuje nijak wiedzy zdobytej na studiach.

Prosze, nie absurdalizuj moich wypowiedzi, by zwalniac doswiadczonych pedagogow i zatrudniac licealistow. Udzielanie korepetycji to troche inna kwestia niz praca z grupa.

Zdaje sobie sprawe, ze mialam szczescie trafijac nie tylko do tego liceum, ale i do tej, konkretnej nauczycielki, ale tak czy inaczej, w duzych, bogatych mkiatsach, typu wawa czy gdynia, poziom jezyka w szkolach moze byc naprawde wysoki. NIe twierdze nigdzie, ze licealista moze uwazac, ze juz sie wszystkiego nauczyl, ale tak nie powinin uwazac rozwniz filolog. Pisze tylko o tym, ze licealistow z CAE nie ma co dyskwalifikowac na wstepie, skoro takie same kwalifikacje jezykowe do tej pory starczaly by nauczac w liceum.

Pozdrawiam,
Kociamama.
Droga Agus,

szczesliwi posiadacze certyfikatow tez boja sie matury, bo kazdy egzamin to stres, a w szkolach jeszcze jest glupia strategia straszenia matura, szczeglnie nowa, o ktorej jeszcze nikt nic nie wie na pewno.
Ja mialam CPE przed matura, a tez jakis stres byl, wiadomo.

Jezeli mlody czlowiek ma 5 lat angielskiego w tygodniu przez 3 lata, to powinien byc przygotowany w tym czasie od zera do poziomu FCE (ale naprawde byc na tym poziomie) W klasach wykladowych jednak ludzie nie zaczynaja od zera, ale od poziomu intermediate, wiec powinni osiagnac poziom CAE/CPE pod koniec liceum. (My mielismy 6godz/tyg przez 4 lata) Przy takiej liczbie godzin dziwi mnie, ze ucnziowie NIE osiagaja takiego poziomu. Szczegolnie w klasach "przebranych". Czyzby nauczyciele nie wywiazywalki sie ze swoich obowiazkow nalezycie?

Co do Twojej przypowiesci o nauczycielce, co dyplomamy wszystkie okazala, nie rozumiem po co cos takiego robic? Z reszta, na lekcjach u mojej nauczycielki nie bylo czasu na przepytywanki nauczyciela ze slowek, bo cala lekcja byla zagospodarowana.

POzdrawiam,
KOciamama.
>jednak ludzie nie zaczynaja od zera, ale od poziomu intermediate, wiec >powinni osiagnac poziom CAE/CPE pod koniec liceum.

Teoretycznie masz rację, ale praktycznie .. chyba nie w przecietnym polskim liceum. Nie wszyscy w klasie np ogolnej sa jakimis szczegolnymi pasjonatami nauki jezyka, czesc z nich woli matematyke, historie czy geografie, a jezyka sie ucza po to zeby zaliczyc klasowke. Nauczyciel moze sie bardzo starac, prowadzic lekcje ciekawie itd ale jesli ktos nie chce sie nauczyc to sie nie nauczy.

>co dyplomamy wszystkie okazala, nie rozumiem po co cos takiego robic? Z >reszta, na lekcjach u mojej nauczycielki nie bylo czasu na przepytywanki >nauczyciela ze slowek, bo cala lekcja byla zagospodarowana.

Nie chcialabym opatrznie zrozumiec tego co napisalas, ale odebralam to osobiscie jako zarzut pod adresem mojej nauczycielki, ktora jest naprawde swietna osoba. Nieraz zostawalismy na przerwie, zeby nam cos wytlumaczyla czy powtorzyla i wlasnie wtedy padaly te slowka, bo pomagala nam nawet z miaterialem pozalekcyjnym.

Juz nie chce sie zaglebiac w historie z ta dziewczyna, bo na ten temat moga sie wypowiedziec osoby ktore przez te pol roku jej glupich gadek musialy byc z nia w jednej grupie.

>Czyzby
>nauczyciele nie wywiazywalki sie ze swoich obowiazkow nalezycie?
Czyzby tylko Twoi nauczyciele sie wywiazali dobrze ze swoich obowiazkow? Ja tam ich nie winie, poniewaz w grupie, gdzie jest 18 osob i w ktorej zajecia odbywaja sie 3x w tygodniu + 2h fakultetu jest naprawde ciezko dojsc do takiego poziomu. Zwlaszcza jesli ta mlodziez nie ma ochoty sie uczyc, tylko tyle co musza i nic od siebie.. Tylko pozniej skad sie bierze tylu "geniuszy" ktorzy w liceum maja CPE..
Iwona jakbys chciała wiedzieć to są jeszcze nawet V klasy liceum więc sie nie wymadrzaj!!!skoro uczysz 6 lat to chyba powinnas o tym wiedzieć!!!acha i tak przy okzji to nie myśl sobie że to szkoły w jakiejś dziurze zabitej deskami!!!to Poznań i w dodatku liceum ekonomiczne!!!
W sumie dlaczego by ludzie nie mieli osiagnac poziomu CAE jezeli zaczynaja od intermediate w takim wymiarze godzinowym? A jezeli to naprawde przecietnieczki, totlanie nie zainteresowane nauka angielskiego to czemu nie chociaz FCE? Nawet jesli ktos woli mate,atyke, czy geografie przy umiejetnym prowadzeniu leckji, natswainym na zaktywizowaniu uczniow mozna wiele wycisnac z ludzikow.

Piszesz o "mlodziey, ktora nie chce sie uczyc". Pewnie, ze sie nie chce (przecietnemu uczniowi) jak nie widzi w tym sensu, ale to iny temat. Bo my zaczelysmy polemizowac na temat udzielania korepetycji przez licealistow, a przeciez nie przecietny licealista sie za to bierze, ale taki, ktory ma jakies pojecie o przedmiocie, bo inaczej nie mialby klientow.

Co do sensu uczenia sie, przecietny uczan musi widziec praktyczne zastosowanie tego, co sie uczy, bo malo jest pasjonatow, ktorzy ucza sie gramatyki dla samej przyjemnosci zdobywania wiedzy o niej. Ja sie nie dziwie, ze wielu osobom sie nie chce uczyc jezyka, jezeli transformacje i glupie cwiczonka z gramatyki, omawiane po polsku staly sie celem, nie srodkiem, a jedyna zacheta " Uczcie sie bo to bedzie na maturze/FCE/CAE/wstepnych, a nie np., bo dogadacie z cudzoziemcem, zrozumiecie o czym spiewa ulubiony amerykanski zespol/wykonawca, co mowia naprawde w filmie/ jak milo czyta sie w oryginale ulubionegopisarza.

POzdrawiam,
Kociamama.

p.s. u mnie w liceum tez mielismy w grupie 18 osob wlasnie. FCE zdalo chyba z 16 osob z tych 18 w drugiej klasie (obecnie pierwszej) w III z 12 CAE, a CPE w czwartej zdawalam tylko ja z mojej klasy, ale rok pozniej wiele osob zdalo CPE bez zadnych kursow, bo wiedza nabyta u tej nauczycielki (nie tylko z angielskiego, ale i jak sie uczyc samodzielnie) w zupelnosci wystarczyla by sie przygotowac do tegoz egzaminu.
mowimy o liceum ogolnokształcącym, o tym roku szkolnym , nie ma obecnie 5 klas (i nie było)

to nie myśl sobie że to szkoły w
>jakiejś dziurze zabitej deskami!!!to Poznań i w dodatku liceum
>ekonomiczne!!! -- a gdzie pisałam, że tak myślę???
"W klasach wykladowych jednak ludzie nie zaczynaja od zera, ale od poziomu intermediate, wiec powinni osiagnac poziom CAE/CPE pod koniec liceum. ) Przy takiej liczbie godzin dziwi mnie, ze ucnziowie NIE osiagaja takiego poziomu. Szczegolnie w klasach "przebranych". Czyzby nauczyciele nie wywiazywalki sie ze swoich obowiazkow nalezycie?"

uczyłaś kiedyś w liceum, nie w takim elitarnym, jednym z lepszych w Polsce, ale zwyczajnym, jakich wiele????
myślę, że po kilku latach pracy nie napisałabyś tego co wyżej...

strasznie masz wysokie mniemanie osobie, koleżanko i stąd to krytykowanie innych.

przede wszystkim, zajęłabym się swoja osobą, zobaczyła, czy uczę tak jak trzeba i czy nie mam sobie nic do zarzucenia. Jesli nie, to bardzo dobrze , inni i tak musza sami tojść do róznych wniskow


AGUŚ - z tobą w pełni się zgadzam.
Wiecie, 3 lata temu miałem w szkole nauczyciela, młody facet po folologii, który...nie znał gramy, liznął troche słówek i próbował uczyć...Niestety mu to nie wyszło. Każde jedne słówko typu : "bigger" sprawdzał w słowniku;/
A najgorsze było, że jak sie ktoś pytal o jakies zagadnienie gramatyczne, to odsyłał do książek, na lekcjach było nudno, on prawie nic nie mówił, nie jeden licealista jest od niego lepszy(!). Teraz mam świetną nauczycielkę, lekcje sa ciekawe, przez pół roku nauczyłem się mnóstwo, ta pani daje duzo od siebie, robimy duzo praktycznych rzeczy, jest super. Wreszcie!
PS. ja ttylko nie wiem jaką ten "świetny" teacher skończył filologie angielską/bo chyba nie dzienne/umiałby coś/pewnie jakieś zaoczne - wykupiony papierek/niestety dość często się tak zdarza/

pozdrawiam
Kociamamo - raz jeszcze wrócę do tematu, bo chyba za ostro Cię potraktowała, za co przepraszam.
Masz swoje zdanie, ja mam inne. Każdy obstaje przy swoim.

Chyba dobrze przypuszczam, że jestes studentką jeszcze???

Wiesz, ja tez, będąc jeszcze na studiach, miałam taki wyidealizowany obraz tego jak wygląda (i wygądac będzie) nauka ang w szkole. nauka w moim wykonaniu. Na metodyce mielismy zajęcia wg których lekacja to istny raj na ziemi, uczniowie chętni, zmotywowani, każdy jeden, lekcja przebiega bez zadnych zakłócen, niespodzianek, dokładnie jak zaplanowano, żadna lekcja nie przepada, testy pisane są na wysokim poziomie, materia jest realizowany zgodnie z planem.

W rzeczywistości tak nie jest - w klasie uczniowie są różni. jedni lepsi, inni gorsi, jedni chcą się uczyć, inni nie. Zdolni, mniej zdolni, tacy którzy nie nauczą się jezyka na średnim poziomie bo po prostu nie mają ku temu zdolności.

Sama, jako nauczyciel, staram się jak moge... mimo to, czasami mam wrażenie, że bardziej zależy mi na efektach niz co niektórym uczniom.

A taka nauczycielka jak wasza, na pewno znajdzie sie w wielu innych szkołach. Ale czy znajdzie się też taka klasa, jak wasza??? Sama nauczycielka wiele nie zdziała jesli chęci sa jednostronne.

Ja mam 30 lat i od 6 lat uczę w liceum. Pewno tez 6,7 lat temu pisałambym tak jak ty teraz. Myśle, że ty za kika lat zmienisz trochę zdanie.

zobaczymy ...
no chyba nie skończył... niemożliwe, żeby miał az takie braki (bigger)!!!

pamiętam, że na egzaminie ustnym z jezyka, na 5 roku oblali w mojej grupie 2 osoby, bo mówiąc po angielsku 'za bardzo było słychać akcent ślaski' [te osoby były ze slaska]. Komisja stwierdziła, że nie zgodzą się, żeby ta i ta osoba była mgr tej uczelni, oni się pod tym nie podpisza.

widzisz jakie sa powody, dla ktorych ktos moze nie ukonczyc studiow ...
Droga Iwonobp,

PO pierwsze, odbieglysmy znacznie od tematu. Bo chodzi o to, czy licealista moze udzielac korepetycji, i ja uwzam ze moze, jezeli ma jakies potwierdzenie swoich umiejtnosci jezykowych, czyli mnimum FCE (lub absolutna pewnoesc, ze jest na tym poziomie, tzn. rozumie wszystko ze standardowej TV ang - wiadomosci, bo filmy moga byc przepelnione slangiem, dialetami itd wiec rozumienie wszystkiego nie jest absolutnie wymagane, umie wyrazic po angielsku wszystko, co chce powiedziec, ma poprawna wymowe i najlepiej jakis anglopodobny akcent).

PO drugie, nie wydaje mi sie ze mam wysokie zdanie o sobie, bo nic tu o sobie nie napisalam. Pisze tylko, ze jako nauczycielka i uczennica mam wzor z liceum, ktory warto nasladowac. Bo gdy szlam do liceum umialam co pawda gramatyke, ale nie umialam mowic i mialam problemy ze slownictwem, a dzieki tej kobiecie udalo mi sie zdac CPE po 4 latach nauki tylko w liceum, i nie mam problemow z wyrazaniem mysli w tym jezyku, ani pisaniem pism. PO porstu widze, ile moze dobry nauczyciel, i to wlasnie w szkole publicznej, bo jest obowiazek szkolny, w przeciwniestwie do fakultatywnych kursow, dzie uczniowie pisza wypracowania lub nie, robia zadania domowe lub nie i odzywaja sie lub nie.

Sama uczylam w szkole panstwowej, i na kursach, teraz ucze jedynie na kursach, bo robie drugi kierunek. JAkies tam doswiadczenie w nauczaniu mam, tez dzieki udzielaniu korkow juz w liceum. Staram sie nasladowac moja nauczycielke z liceum i jej metody, bo sa skuteczne, jednakze ja w gimnazjum mialam do dyspozycji z niektorymi klasami tylko 3 godziny i 30 osob w klasie, ale jakos dawalo rade i mysle, ze czegos tam sie nauczyli. Natomiast klasa angielksa, ktora prowadzilam (w podrzednym gimnazjum, nawet nie liceum) miala poziom FCE w pierwszej klasie, i pracowalo sie z nimi super, bo byl podzial na grupy okolo 12-osobowe, i 5 godzin/tyg.

POzdrawiam,
Kociamama.
Oblali dopiero na 5 roku? To już przesada. Wczesniej nikt tego nie zauważył ? Nikomu jakoś ich akcent nie przeszkadzał ?
Tez sie zdziwilam. Na pierwszym roku moze jeszcze daruja polski akcent ale pozniej? Nas tak strasza egzaminem ze speakingu, ze trzeba miec perfekcyjna intonacje, super akcent (nalezy wybrac z jakim chce sie mowic- moze byc amerykanski/RP/australijski, szkoda tylko ze nas nie ucza ktory jak rozroznic) i plynnosc..mozna wiec miec wspaniale slownictwo i gramatyke ale oblac za akcent..
niestety moj akcent jest strasznie polski i w zwiazku z tym pewnie moje studia skoncza sie za miesiac:(
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 34
poprzednia |