uczący się dorośli

Temat przeniesiony do archwium.
Ja zaczęłam uczyć się angielskiego dopiero 2 lata temu, jak skończyłam studia. Wcześniej nie miałam możliwości, brak pieniędzy i czasu/studia i praca na pełnym etacie. Teraz jednak bardzo lubię uczyć się angielskiego, jest to dla mnie duża przyjemność. Zaczęłam od poziomu begginer, teraz kończę upper-intermediate. Ciekawa jestem, czy jest ktoś w podobnej sytuacji? Pozdrowienia dla wszystkich uczących się:)
uwazam ze ucze sie dla przyjemnosci i swaidomie - tez zaczelam sie uczyc doipiero po studia obecnie poziom CAE ale mnie w przeciwienstwie do Ciebie opanowanie kazdego stopnia zajmuje rok - jak udalo Ci si tak szybko czyli 2 lata przejsc 4 poziomy, pzdr
Mam 25 lat i zaczęłam się uczyć angielskiego 4 lata temu jako absolutnie początkująca osoba. W tym roku w czerwcu zdawałam CAE i choć wyników jeszcze nie ma (grrrr!!!), egzaminy wydały mi się łatwe, więc spodziewam się co najmniej B. Wiem, że moje tempo nauki jest może trochę szybkie, ale zapewniam, że do osiągnięcia przez większość ludzi. Oczywiście każdy ma swoje ulubione metody, ale w moim przypadku najbardziej pomogło mi czytanie książek w oryginale już po pierwszym roku (normalne wydania, a nie żadne "uproszczone") oraz oglądanie filmów bez napisów. Wyrabia to niesamowitą intuicję językową.
Poziomy beginner-elementary przerobiłam w okresie pazdziernik-czerwiec. Nie było tak zle, ponieważ teraz angielski jest wszechobecny i coś mi się tam kołatało w głowie. Jakieś podstawowe słownictwo typu cat, sun, one itp.:) Pózniej całe lato poświęciłam na opanowanie następnego poziomu- pre-intermediate (chodziłam również na kurs). Potem znowu od pazdz.-czerwiec poziom intermediate. I tego lata uczę się na poziomie upper-intermediate. Właściwie nie skończyłam tego poziomu, do pazdz. jeszcze dużo czasu;) Cały czas chodzę na kursy i pracuję nad ang. również w domu. Tyle, ile mogę, bo wiadomo doba ma 24 i trzeba iść do pracy itd. Oprócz tego trzeba też czasami mieć chwilę odpoczynku- wyjść do kina czy na zakupy:) Teraz już jestem trochę zmęczona angielskim, ale od pazdz. chciałabym zacząć przygotowywać się do FCE i pewnie potem zrobię sobie przerwę. Ja również uczę się dla przyjemności i świadomie i poświęcam na naukę sporo wolnego czasu. Ciekawa jestem czy Ty uczyłaś się również latem, czy robiłaś sobie wtedy wolne? I czy lubisz czytać po angielsku? Pozdrowienia:)
Ja np. uczylam sie latem. Angielski byl przyjemnoscia i w podstawowce uczylam sie sama w domu po 45min-1.5 godz. Szczegolnie latem, bo bylo duzo czasu. Tak tez uczylam sie francuskiego (ale teraz niestety zaprzestalam). Moja strategia byla taka, ze uczylam sie jak mi sie chcialo, ale chcialo mi sie codzinnie przez np. 2 tygodnie, potem byla przerwa jak mi sie chciala (ale zazwyczaj po 3 dniach brakowalo mi nauki) i znowu wpadalam w trans i uczylam sie codzinnie przez jakis czas. Szczegolnie na poczatku jest to motywujace, bo zauwaza sie szybkie postepy, jak sie pracuje nad jezykiem. I jak sie patrzy ile mozna nauczyc sie w miesiac to az milo, bo wiadomo, ze efekt zalezy od ilosci poswieconej godzin, a nie miesiecy, czy lat.

Najtrudniej jest jednak przejsc z etapu intermediate na wyzszy, czyli z etapu komunikacji na etap bieglosci jezykowej, i na tym etapie duzo ludzi sie wykrusza. Ja na szczescie na tym etapie, czyli od FCE do bieglosci jezykowej, pracowalam w liceum pod kierunkiem mojej super nauczycielki. I wtedy w wakacje moglam poswiecic sie nauce francuza, nie angola. Naturalnie angola nie zarzucalam, ale nie byla to juz jakas nauka typu robienie cwiczen, ale ogladanie TV/filmow, czytanie ksiazek/gazet, uzywanie jezyka na wyjazdach.

PZdr,
KOciamama.
hmmmm...ja zacząłem na pierwszym roku studiów, na lektoracie (czyli jako osoba prawie dorosła;P)
Uczyłem się, bo wtedy fajnie było umieć angielski. Można dzięki niemu nie brać okularów do kina i nie zepsuć komputera...można także słuchać BBC World Service, a to gra warta świeczki!
Jestem teraz na CAE i nadal traktuję angielski jako odskocznię od codzienności (w moim wypadku od rosyjskiego).
Wszystkim dorosłym anglofilom- powodzenia!!;)
Hej, w wakacje się nie uczyłam na kursach może to był błąd bo szybciej bym się nauczyła ale trudno, teraz w wakacje nadal się uczę, chociaż przyznaję z ręką ma sercu – w te wakacje niestety słodkie lenistwo: ograniczam się do oglądania BBC World i Prime tj. filmów w wersji oryginalnej, mam jeszcze w planach oglądać filmy z serii TV Okey – nie zawsze są najwyższego lotu, ale chodzi mi o akcent. Prawda jest taka, że wolę czytać, zresztą po polsku też, wcześniej czytałam wersje uproszczone ze szkolnej biblioteki takie od 1 do 6 / szkoła językowa/ obecnie czytam właściwie wszystko – ostatnio wciągnęła mnie Ilustrowana historia UK, chociaż nigdy historia jako taka mnie nie interesowała, oraz cała seria Cooka – horrory; podziwiam Cię i przyznaję, że nie mam siły uczęszczać do szkoły w wakacje, powodzenia i pozdrawiam
Masz rację - ja przejście od poziomu intermediate do poziomu biegłości – w moim przypadku po prostu swobody w rozmawianiu po angielski pomimo, że się uczyłam odczuwałam jako brak postępów – tego się po prostu nie czuje; jeśli chodzi o angielski jakoś sobie z tym poradziłam i uczę się nadal; natomiast całkowicie zawaliłam francuski – po 6 latach nauki: 2 w podstawówce, 4 w liceum, ale powiedzmy, że program się pokrywał, tylko inne podręczniki, więc w sumie 4 lata nauki – nigdy nie doszłam w tym języku do w ten sposób określanej biegłości językowej, ale też nie miałam z nim problemów – zawsze byłam najlepsza w klasie, same 5, dosłownie chłonęłam ten język ( nie chodzi o to, żeby się tym chwalić) i w co by nikt z moich szkolnych kolegów nie uwierzył – nic obecnie nie umiem, właśnie niedawno kupiłam rozmówki, takie na CD, żeby zacząć od nowa – ale zastanawiam się czy to nie błąd – dużo słownictwa znam, jak porównuję to wymowa w tym języku była dla mnie prostsza niż w angielski ( po prostu horror na początku) zasady czytania itp. zapomniałam dużo z gramatyki; myślę że w mojej sytuacji nie ma sensu iść na kurs językowy i pisać tzw. test wstępny bo zdaję sobie sprawę, że obecnie mam chyba jakąś blokadę pamięciową i zakwalifikują mnie do początkujących ( a będą uczyć rzeczy oczywiste, no i szkoda pieniędzy) – a z drugiej strony szkoda mi tego języka, także nie róbcie tego błędu co ja i nie przerywajcie nauki języka na poziomie intermediate, wydaje mi się ze tu jest największy problem, pozdrawiam
NIestety duzo luidzi wlasnie nten blad popelnia i przerywa nauke. Potem wraca do niej, znowu przerywa i wraca.

JA tez tak mam z francuskim. Co jakis czas wracam i przerywam, a szkoda. Brak mi torche tej determinacji co kiedys, a i motywacji. IWm ile potrzeba czasu, by opanowac jezyk na tyle, by pisac, czytac ksiazki, rozumiec native'ow, a przede wszystkim mowic, i to nie tylko na poziomie komunikacji, ale na takim poziomie, by robic wrazenie osoby wyksztalconej, ze przeskoczenien na taki etap z drugim jezykiem wydaje mi sie niemozliwa. Tym bardziej, ze angielskiego sie wciaz ucze, choc sama nauczam od kilku lat, i ciagle sa (i beda) slowa/zwroty ktorych nie znam.

Pzdr,
KOciamama.
Zabawne, bo ja też uczyłam się kiedyś francuskiego (4 lata w liceum). Ale niestety, pózniej przerwałam naukę. Praca w pełnym wymiarze godzin + studia zabierały mi większość czasu i niestety pieniędzy:/ Teraz chciałabym chociaż nauczyć się biegle angielskiego. Dzisiaj ktoś, kto nie zna języków, może mieć naprawdę ciężko. Może kiedyś wrócę również do francuskiego:)? Ale chyba musiałabym zacząć od początku, bo bardzo dużo zapomniałam:( Myślałam o niemieckim, ale ten język jakoś nie bardzo mi się podoba. A wydaje mi się, że jak się czegoś uczę, to powinnam mieć do tego pozytywne nastawienie. Na szczęście angielski bardzo lubię. Zastanawiam się nawet nad studiami- filologia angielska. Nie wiem tylko czy starczy mi sił i pieniędzy, żeby studiować drugi fakultet. No i na razie powinnam jeszcze podnieść mój poziom językowy. Serdecznie pozdrawiam:)
Ja angielskiego uczylam sie wlasciwie od pierwszej klasy szkoly podstawowej. Pare lat temu skonczylam studia a moja wiedza jest caly czas na poziomie średnio zaawansowanym. Musze dodac ze nigdy nie uczylam sie angielskiego w szkole (tylko francuskiego, ktorego tez teraz juz nie pamietam) tylko na kursach, prywatnie.
Niestety moja nauka wygladala w ten sposob ze oczywiscie zaczelam w pierwszej klasie potem mialam trzy lata przerwy, zaczynalam od poczatku, znowu przerwa i tak w kolko. Niestety stwierdzam ze w ten sposob zawalilam sprawe i teraz stracilam juz nadzieje, ze uda mi sie przekroczyc bariere dzwieku tzn, ze zaczne biegle mowic w tym jezyku. Nie potrafie sie przelamac, nie widze postepow, ucze sie teraz sama. Staram sie to robic sumiennie ale trafia mnie ze robie ciagle bledy w tych samych zdaniach.
Problem polega takze na tym, że potrafie robiac cwiczenia, w miare poprawnie tlumaczyc zdania czy czytajac proste ksiazki zrozumiec ich tresc. Problem zaczyna sie kiedy chce cos powiedzieć. To nie tak, ze nie mam smialosci ale wyrzucam z siebie takie stwory jezykowe, ze moj maz (znajocy angielski swietnie) plonie jak czerwony sztandar.
Z absolutnie szczera zazdroscia czytam o ludziach, ktorym w szybkim czasie udalo sie opanowac jezyk na poziomie konwersacyjnym. U mnie nie ma postepu, co zrobic???
Wydaje mi sie , ze po prostu powinnas wyjechac do kraju anglojezycznego i pobyc troche bez meza...zmuszona do porozumiewania sie tym jezykiem przelamalabys bariery.
Jesli nie masz takiej mozliwosci to moze jakis kurs konwersacyjny w grupie razniej .
Wiesz co, wydaje mi się, że mówić można nauczyć się tylko na dobrym kursie, albo w danym kraju. Natomiast nigdy samemu. Na kursach rozmawiasz, bo musisz i bardzo dużo uczysz się nie tylko od lektora, ale i od innych osób, które są na podobnym poziomie językowym. Są określone tematy do omówienia i każdy uczestnik kursu robi postępy. Ja na początku nie potrafiłam za dużo powiedzieć, w większości kiwałam głową. A teraz już jest coraz lepiej. Wydaje mi się, że trzeba też nauczyć się myśleć w danym języku i zanim się coś powie, to właśnie pomyśleć np. po angielsku. Odradzam natomiast konwersacje z osobami, które znają język o wiele lepiej, ponieważ wydaje mi się, że to nie jest dobre. Można czuć się ocenianym i brak tej swobody, co w rozmowie z osobą z grupy. To jest ważne zwłaszcza na początku. Potem już można rozmawiać z każdym;)
podobno dobrze jest rozmawiac z osoba, ktora dobrze mowi w danym jezyku ale ja na przyklad mam problem jezeli chodzi o rozmowy w jezyku angielskim z moim mezem (ja sie irytuje, on sie irytuje i nie przynosi to zadnych korzysci, ponadto nie udaje nam sie rozmawiac regularnie).
Moja kolezanka, ktorej mama uczyla rosyjskiego, twierdzi ze nauczyla sie jezyka rosyjskiego w glebokiej podstawowce wlasnie poprzez regularne rozmowy w tym jezyku ze swoja mama. Podobno pisac nauczyla sie wtedy, kiedy komunikowala sie juz zupelnie poprawnie. Natomiast moja siostra cioteczna, ktora wyjechala do Niemiec bez zadnej znajomosci jezyka, nauczyla sie mowic po nieniecku poniewaz ogladala cale dnie niemiecka telewizje. Bylo to mozliwe poniewaz opiekowala sie starsza pania, z ktora nie mogla rozmawiac gdyz miala ona trudnosci z mowieniem a ponadto byla niemka-telewizja stanowila wiec jedyna rozrywke. Problem polega na tym, ze dosyc biegle mowi po niemiecku, ma natomiast spore problemy z pisaniem . Nawet teraz po powrocie w ich domu przez caly dzien leci niemiecka telewizja.
Ja staram sie ogladac telewizje po angielsku ale niestety nie ma co mowic o piorunujacym postepie w dziedzinie nauki jezyka. No wiec jak to jest?????
Osoba dorosła może uczyć się języków o wiele skuteczniej od młodzieży, zwłaszcza szkolnej. Dorośli posiadają jakąś rzeczywistą motywacje do nauki. Dzieci, a nawet wielu studentów, uczą się bo muszą - żeby zdać do następnej klasy lub zaliczyć lektorat na kolejnym semestrze.

Oczysiście dorośli mają trudności z wymową, od wieku kilkanaście lat nasze struny głosowe coraz bardziej sztywnieją i coraz trudniej nam powtórzyć zdania wypowiadane przez natice-speakerów.

Natomiast między bajki nalezy włożyć opowiadania, jak cudownie i szybko można nauczyć się języka w kraju, w którym jest on naturalny, lub że mozna skutecznie nauczyc się od Polaka dobrze mówiącego w tym języku.

Żeby nauka w szkole brytyjskiej była skuteczna, trzeba jezyk opanować w kraju na 5. Za granicą skuteczne są tylko konwersacje. Nauka wspólna z mężem, żoną lub ciocią Zosią przynosi niezłe efekty, gdy obie osoby uczą się razem i są na tym samym stopniu zaawansowania.
Ciekawa jestem czy ktos z Was nauczył sie jezyka w przewazajacej mierze sluchajac angielskiego radia lub ogladajac programy w tym jezyku. Przeraza mnie to ze tak malo rozumiem slychajac angielskich programow. Tymczasem przelaczajac w przelocie na radzieckie stacje konstrukcje zdan wydaja mi sie takie jasne i naturalne (wiem, wiem -jezyk slowianski) i przede wszystkim nie majac przez lata kontaktu z rosyjskim rozumiem znacznie wiecej niz ze stacji angielskich.
Natomiast moja siostrzenica, ktora obok francuskiego w szkole uczy sie takze rosyjskiego twierdzi ze to rosyjski jest nie do przyjecia, chociazby bukwy, z francuskim tymczasem radzi sobie bez problemu.
Oj Magduniu, Magduniu aż dziw bierze, że jeszcze potrafisz złapać RADZIECKĄ STACJĘ. Ale pamiętam, że gdy Radio Erewań nadawało swoje audycje w eterze i na estradach, to w księgarniach radzieckich mozna było dostać tłumaczenia najnowszysch zachodnich prac naukowych na dwa tygodnie przed ukazaniem się ich oryginałów.
Oj Bejotko, Bejotko, prawde powiedziawszy ani przez chwile nie przyszlo mi do glowy, ze ktos pomysli o radzieckiej stacji radiowej. W przypadku stacji radiowych jak widac Ty masz znacznie lepsze informacje. Ja myslalam raczej o telewizji - a to, mam nadzieje, nie jest nic wyjatkowego w przypadku kablowek.
O ile wiem, Magduniu, żadna kablówka nie retransmituje radzieckiej telewizji.
co innego rosyjskie...
Na bbc prime świetne są ekranizacje klasyki. Ostatnio "Duma i Uprzedzenie" a wcześniej "Daniel Deronda". I dobry humor-
"3 nie blondynki" i "Czarna żmija". Jeśli ktoś nie rozumie jeszcze wszystkiego- np. ja;)- to są napisy po polsku.
Czy ktoś z "dorosłych" planuje zdawać w czerwcu 2006 fce? Bo ja tak, ale trochę się boję... Ale w sumie jest jeszcze sporo czasu...
Najważniejsze to uczyć się systematycznie. I z dobrych podręczników...
Ja zamierzam zdawać FC w marcu albo czerwcu 2006. Będe miała wtedy 25 lat. Mam nadzieje że pójdzie mi dobrze. Potem mam w planach Cae, a kto wie może nawet Cpe. Pozdrawiam i życze wszystkim systematyczności w nauce.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Studia za granicą