Speaking - nowa metoda

Temat przeniesiony do archwium.
Jadąc w autobusie do głowy przyszedł mi zupełnie nowy pomysł( o którym przynajmniej nic nie słyszałem) na temat nauki mówienia po angielsku. Wypróbowałem to i ciężko jest mi na razie cokolwiek powiedzieć gdyż nigdy nie widać efektów po dwóch próbach.
Ale do rzeczy: Czytam na głos książkę przez, powiedzmy, 10 minut a następnie staram się jak najdokładniej streścić z pamięci to, co właśnie przeczytałem.
Metoda jest o tyle dobra, że przygotowuje mnie do mówienia w każdych warunkach (a nie tylko opisywania głupiego obrazku na maturę ROZSZ.).
Piszę tu o tym, byście stwierdzili, czy mój sposób ma rzeczywiście tyle zalet, ile ja widzę oraz może skusicie się na małe propozycje ulepszenia bądź kompletnej zmiany toku mojego rozumowania.
Więc, co myślicie o tej metodzie nauki mówienia?
No to ja ci powiem,ze to jest super metoda i troche na czyms takim opiera sie kurs, ktorym ja sie teraz ksztalce ;) Fajnie wymysliles. Na pewno wykorzystam Twoja metode jako cwiczenie uzupelniajace do tego kursu. Bo mnie wlasnie zalezy najbardziej na tym zeby sie nauczyc porozumiewac za granica. Dzieki wielkie :* Mam teraz idealny kurs i jeszcze dodatkowa metode. Zycze powodzenia.
Zdam raport, bo po tygodniu nauki można już coś powiedzieć:
- Pierwsze co zauważyłem to ogromny napływ nowych słówek. Człowiek uświadamia sobie jak wielu słówek, których odpowiedniku po polsku zna, nie zna po angielsku. Teraz, spisuje sobie w zeszycie przedmiotowym średnio 3-4 nowe słówka które w przyszłości muszę się nauczyć(a słówek uczę się przez fiszki, swoją drogą);
- wykorzystuje nowo poznane struktury gramatyczne, zwroty, stwierdzenia itp. NA ŻYWO w prawdziwych sytuacjach(często specjalnie układam zdania tak, żeby się ich użyć)
- to nie zajmuje tak dużo wolnego czasu. Bałem się że nie wyrobie się z niczym wprowadzając jakby nowy "przedmiot" nauki(a trochę się teraz uczę, matura w końcu). Boże, 15-20 minut nikogo jeszcze nie wykończyło(a licząc tygodniowo to ponad dwie godziny mówienia po angielsku - a to już coś).
Także, żyć nie umierać - matura będzie moja :)
ja mysle że to dobry pomysł. Każda metoda, która zmusza nas do mówienia jest super i myslę, ze efekt przyniesie na pewno. Prawda jest taka ze ogólnie ciężko jest zmusic sie do mówienia a szczególnie na poczatku nauki. Najwazniejsze aby sie nie zniechecic. Mysle ze przy Twojej metodzie poczatki beda tez cięzkie bo bedzie brakowac słów na "odtworzenie" tego co sie własnie przeczytalo, ale z czasem bedziesz slówka pamiętal lepiej no a poza tym cwiczysz swoja wymowe.
Metoda całkiem dobra, raczej nie nowa. Może zamiast czytania na głos (prawdopodobnie z błędami wymowy) lepiej byłoby posłuchać audiobooka? Albo oglądać film z audio description (to jest opis dla niewidomych tego, co właśnie się dzieje na ekranie).
ullak z tego co zrozumiałam to nie chodzi mu o czytanie na głos a powtórzenie z pamięci tego co przeczytał a to jest dość fajny sposób, bo zmusza nas do myslenia w j angielskim a przy okazji mozemy śledzic nasz postep, bo myslę ze na poczatku moze być trudniej ale juz np. po miesiącu pewnie duzo lepiej.
Tak, ale pisze, że najpierw sam czyta na głos.
Słucham audiobooka, ale innego i bez tekstu (tylko słuchanie)
Moja nauka angielskiego składa się z trzech czynności:
- słuchanie audiobooka
-czytanie z powtarzaniem
- no i fiszki(12 dziennie, czyli do maja opanuje teorytycznie 1500 nowych słów)
Od czasu do czasu robię ćwiczenia z grammarway 4(o którym właśnie napisałem nowy temat) no i chodzę na angielski w szkole(choć wiadomo jak "dużo" on daje). Ale czasem łapie moją nauczycielkę i robię z nią speaking po ang. Ale wiecie, to rzadkość.
I love English.
[EDIT]: Ale czytając też się uczę wymawiać. Słuchanie i śledzenie wzrokiem to stanowczo za mało, według mnie.
edytowany przez tirey93: 22 lis 2011
To ja bym wolała streszczać po audiobooku. Jeśli czytać na głos, to tę książkę, którą znasz z audiobooka. Chodzi o wymowę.
Dobry pomysł, sama czasem tak robiłam (metoda nie jest nowa :)). Sam audiobook sprawdza się tutaj średnio, przynajmniej w moim przypadku - za bardzo skupiam się na samym rozumieniu ze słuchu, by odtworzyć potem jeszcze niektóre nowe słówka i konstrukcje. Lepszy byłby zestaw książka + jednocześnie jej nagranie. Nie sądzę jednak, by samo wykorzystanie książki miało mieć jakiś szczególnie destrukcyjny wpływ na wymowę (pod warunkiem ćwiczenia wymowy w innych okolicznościach). Warto jednak wówczas sprawdzać wymowę nowych słówek w czasie czytania (a przed odtwarzaniem treści).
Te audiobooki i filmy też są super. Ja lubię takie "naturalne" metody uczenia się :) Z reszta czasem jak się ogląda film po angielsku z polskimi napisami to najpierw się czyta a potem się okazuje, że jak się zapomina i wciąga w film to się już prawie wcale nie czyta tylko się rozumie :)))
muffins_44, a jaki to kurs, bo ja czegoś takiego właśnie szukam! Nienawidzę mówić przy ludziach i chcialabym się sama uczyć. Poza tym mam malutkie dzieckko i nie moge za bardzo chodzić na kursy, a za bardzo noga jestem żeby sobie opwiadać książki ;P
Zofiaaaa to jest angielski w piżamie :))))) Inglaway się nazywa. Daje linka http://ingla.pl/ i jak tam klikniesz z prawej na angielski w piżamie i wyprobuj kurs to mozesz zobaczyc jak to wyglada i wykupic dostep.
Zrezygnowałem ze streszczania angielskiej książki. Zauważyłem, że polega to na parafrazowaniu tylko tego co się przeczytało. Poza tym, The Bourne Identity jakoś ciężko się streszcza, nawet po polsku. Ale czytać, czytam:)
Zamieniłem streszczanie angielskiej książki na coś dosyć podobnego. Bajki. Tylko że po po polsku :) Po prostu tłumaczę "trzy świnki" na angielski. Mam konkretny tekst i mogę używać odpowiedników słów będących po polsku. Być może uważacie że to gorszy sposób, ale ja się z nim czuję jakoś lepiej....
Zauważyłem tylko problem, który wcześniej traktowałem jako zaletę....Słówka. Mam ich ogromny napływ....Ogromny. Przez tłumaczenie dostaje ich ponad 20 dziennie. Czy uważacie że to dobre? Boję się, że przestane się uczyć słownictwa do matury, bo będę się uczył jak jest po angielsku słoma, drewno czy cegła :) Czy to jest obusieczna broń? Co zrobić z takim napływem słówek(bo jeśli wciąż będę miał 20stke, to po tygodniu będę miał prawie 200 słówek!
> Po prostu tłumaczę "trzy świnki" na angielski. Mam konkretny tekst i mogę używać odpowiedników
> słów będących po polsku. Być może uważacie że to gorszy sposób, ale ja się z nim czuję jakoś
> lepiej....

Oj, zdecydowanie odradzam. Tzn. tłumaczenie, ogólnie rzecz biorąc, jest dobrą metodą nauki (trochę było o tym na forum; szukaj postów m.in. Bejotki), ale pod warunkiem, że albo ktoś te Twoje tłumaczenia sprawdza, albo masz jakiś wzór, z którym możesz je porównać. W przeciwnym razie może się zdarzyć, że będziesz utrwalał sobie błędne konstrukcje czy nietrafne słownictwo.
Czyli streszczanie angielskiej książki to wyklucza? Przecież tam też mogę mieć błędne konstrukcje.
A jeśli tak, to co robić?
W streszczaniu napisanej w języku angielskim użyjesz przynajmniej częściowo zwrotów i słownictwa z przeczytanego fragmentu. Co oczywiście nie oznacza, że nie popełnisz innych błędów - ale stanowi moim zdaniem duży plus.
Ja osobiście popierałabym bardziej pierwszą metodę - streszczanie tekstu angielskiego - z małą poprawką: wypisać najważniejsze zwroty (zwroty, nie same słówka) i streszczać tak, aby wszystkie były w streszczeniu.

Jeśli streszczasz angielski tekst, to nawet jeśli robisz błędy to ileś tam konstrukcji czy słówek będzie dobrze.
W przypadku tłumaczenia z polskiego zazwyczaj pojawia się sporo kalek językowych.

Aha, i jeszcze a propos powtarzania po audiobooku - nie powtarzałabym po, ale próbowała czytać fragmenty RAZEM z nagraniem - w ten sposób łatwiej ćwiczyć intonację i tempo.

Chociaż z drugiej strony.... co komu pasuje:)
Każdy musi znaleźć swoją metodę...

Mała poprawka: powiedziałabym, że na ćwiczenie mówienia lepsze jest streszczanie tekstu angielskiego, a na naukę większej ilości słówek - tłumaczenie.
edytowany przez LaBelleDame: 25 lis 2011
Mądrze mówisz. Jeszcze dziś wypróbuje Twoje metody.
Cytat: tirey93
Mądrze mówisz.

LaBelleDame zwykle mądrze mówi.
Cytat: LaBelleDame
wypisać najważniejsze zwroty (zwroty, nie same słówka) i streszczać tak, aby wszystkie były w streszczeniu.

Świetny sposób, również popieram i korzystam :).
Technika, według mnie, bardzo dobra. Ja bardzo często myślę na głos. Jeśli mam zrobić coś ważnego, albo jestem wybity z koncentracji/zmęczony, odruchowo robię to w pierwszym języku, który mi akurat do głowy przyjdzie - działa :-).
Temat przeniesiony do archwium.