Za rok wylatuję na wakacje do Ameryki, a z moim angielskim jest średnio. Rozumiem zaledwie jakieś 50% tego co ludzie gadają, a jak mam coś odpowiedzieć to dużo gorzej... Znaczy myślę, że jakoś dogadałbym się na zasadzie "kali pić, kali jeść", ale chciałbym przez ten rok nauczyć się porozumiewać w miarę biegle, jak prawdziwy amerykanin (akcent mam dobry).
Co mogę w tym kierunku zrobić ? Oglądać amerykańskie filmy; czytać angielskie książki; wkuwać codziennie nowe słówka i zwroty; więcej gadać w szkole (do tego jestem sceptycznie nastawiony, gdyż babka ROZKAZUJE rozmawiać do brytyjsku, chociaż ja wolę uczyć się amerykańskiego, bo to do Ameryki będę często jeździł)? Macie jakieś sposoby ?
Nauczycielka od angielskiego i rodzice cały czas powtarzają mi, że mam talent, jeśli chodzi o j. angielski (ładny akcent, szybkie przyswajanie słówek, logiczne posługiwanie się czasami), ale na moje jestem zbyt leniwy i potrzebuję jakichś chwytów.
W gimnazjum było super, bo co tydzień musieliśmy uczyć się 80 słówek, z których był potem sprawdzian, a w liceum takiej motywacji nie mam, więc się nie uczę. Jestem za głupi, żeby dobrowolnie uczyć się 80 słówek tygodniowo :< Co prawda połowę tych słówek, które się wyuczyłem zapomniałem, ale i tak to chyba sporo dawało.
Zastanawiam się też, czy nie zapisać by się od początku roku szkolnego do empiku, na dodatkowy angielski. Chodziłem już kiedyś rok, ale było beznadziejnie - niczego się nie nauczyłem, cały czas się stresowałem i do domu wracałem o 20). Co myślicie ? Zaryzykować po raz kolejny ?
edytowany przez pazday: 31 lip 2012