Fiszki. Temat Rzeka

Temat przeniesiony do archwium.
Temat na który pytanie chciałbym zadać był wałkowany na tym forum już setki razy. Ale …!? Chodzi mi o to że tak mniej więcej od kilku dobrych miesięcy uczę się słówek przy pomocy fiszek. Przez pierwsze dwa miesiące nauczyłem się raptem osiemdziesiąt słówek. Tak mizernemu wynikowi winny był sposób podejścia do nauki i sposób samej nauki. Ostatnimi czasy zakupiłem karton z fiszkami wydawnictwa cztery głowy i na przekór sobie i dotychczasowemu nawykowi dostosowałem się do wskazówek i metod nauki zawartych w książce Sebastiana Leitnera pt:”Naucz się uczyć”. Tym sposobem uczę się około 50 słówek tygodniowo, przeznaczając Okło 30 minut nauki na jedno słówko. Wydawać by się mogło że wszystko jest ok. Tak wszystko jest ok, poza tym że po nauczeniu się słówka po dwóch dniach już go nie pamiętam. Ale co ciekawe kiedy czytam jakiś tekst po angielsku i natrafię na słówko którego się uczyłem to ni stąd ni z owąd ono mi się przypomina. Podobno taki stan rzeczy to rzecz naturalna. Moje pytanie brzmi: - Co zrobić albo jak się uczyć aby te słówka przenieść z pamięci ulotnej do pamięci trwałej? Przeznaczyć więcej czasu na naukę jednego słówka? Robić częściej powtórki? Czy Bóg wie co jeszcze? Czy moglibyście polecić jeszcze jakiś inny sposób lub metodę? To ostatnie pytanie kieruję do tych osób które nauczone słówka wywołują z pamięci w ciągu niespełna pół sekundy… W jaki sposób osiągnąć to śmieszne pół sekundy? Czekam na wyjaśnienia.
Zakładając, że nie wyjedziesz w najbliższym czasie do kraju anglojęzycznego i uczyć się masz tylko w Polsce, bez możliwości długich rozmów po angielsku:

Odinstaluj polskie wersje używanych przez siebie programów komputerowych. Zacznij czytać, a potem uczestniczyć w forach dyskusyjnych poświęconych interesującemu Cię tematowi. Jeśli oglądasz coś nowego - włącz napisy polskie do audio ang. Jeśli już to znasz, oglądaj od razu z angielskimi. A potem nawet przy nowościach daj sobie spokój z językiem polskim. Unikaj lektora i dubbingu jak zarazy. Przeczytaj swoją ulubioną książkę w angielskim oryginale. Ważne, żebyś ją uwielbiał i znał niemal na pamięć. Z piosenek uważnie przesłuchanych pozostaną Ci w głowie całe frazy (inna sprawa, czy poprawne gramatycznie). Zerwij z polską Wikipedią, wracaj do niej jak najrzadziej. Sprawdza się jako lista źródeł i całkiem niezły słownik; no, może jeszcze dobra jest przy hasłach niszowo polskich.

Generalnie, rób to, co pewnie i tak robisz dla przyjemności, ale wyłącznie po angielsku.

Byłbym zapomniał o najlepszej metodzie (przy zastrzeżeniu ze wstępu) nauki dla wieeelu moich uczniów: gry komputerowe. Gorąco polecam, rzecz jasna te z sensowną ilością tekstu, najlepiej w całości udźwiękowionego. Kłania się The Witcher 3, chociażby. ErPeGi są do tego najlepsze, i wcale nie muszą być osadzone w (niby-)Średniowieczu, jeśli nie lubisz rubasznych Krasnoludów i/lub szpiczastouchych elfickich książątek. Ale też gry strategiczne, jak najbardziej. Nawet The Sims mają sporo opisów. Zdecydowanie, gry są najlepsze - bo skupiony gracz przy kompie to silna wewnętrzna motywacja, interaktywność, różnorodne bodźce jednocześnie. Bądź uważny na wszelkie objawy lengłydża wokół Ciebie. Poświęć chwilę za zastanowienie się nad wymową nowego słówka, jego miejscem w zdaniu, znaczeniem, gramatyką, która w zdaniu zawierającym je została użyta.

A fiszki? Współpisałem kilka lat temu jeden z zestawów fiszek dla Czterech Głów, ale sam w życiu z żadnych nie korzystałem.

Powodzenia!

 »

Pomoc językowa