Cześć :)
Doradźcie coś :
Na testach kwalifikujących do grupy w szkole językowej wyszedł mi wynik idealnie na granicy - końcówka B1 lub słabe B2. Dostałam kserówki z obu poziomów, żeby móc porównać poziom zajęć. Teksty i ćwiczenia (przynajmniej polecenia) są dla mnie zrozumiałe i z jednego i z drugiego, więc skłaniam się w kierunku B2, ale może jednak nie warto się tak porywać na wyższy poziom? Od trzech lat mam przerwę w języku, tzn. uczyłam się sama, z podręczników/podcastów, czytałam książki po angielsku. Nie ćwiczyłam w ogóle rozmowy i tego się boję najbardziej - że w grupie nic z siebie nie wydukam.
Jakieś sugestie, co mam zrobić w tej sytuacji?