po co?

Temat przeniesiony do archwium.
Zastanawia mnie po co ludzie robią te certyfikaty skoro i tak potem wybierają sie na filologię. Chyba magisterium z angielskiego jest więcej warte nawet od Profa. Moim zdaniem szkoda kasy - no nie?
to zalezy od anglistyki jaka studiuja. Sa lepsze i gorsze.
czesto jak koncza anglistyke ich poziom bynajmniej nie jest wyzszy niz CPA!
Niektore college nie maja zbyt wielkiej remomy i jak to uknczysz i t ak niewiele to znaczy, a taki certificat pokazuje Twoja znajomosc jezyka.
Zreszta zagraniczni pracodawcy tylko honoruja znane certyfikaty, jesli juz jakiegos chca widziec.
Nie wszyscy, którzy mają certyfikaty wybierają się na filologię i nie wszyscy studiujący mają je. Nigdy nie wiadomo, co się w życiu może przydarzyć, co może się przydać. Jeśli coś kogoś interesuje i ma możliwość dokształcać się w danym kierunku, powinien to robić, bez względu, czy chodzi o języki obce, informatykę, czy haft krzyżykowy ;)
Zgadzam się że trzeba dokształcać się w wilelu dziedzinach ja też to robię. Jednak zdaje się że jak ktoś szuka pracy w szkołach językowych czy jako tłumacz itp. to żaden tam certyfikat nie pomoże a liczy się tylko magisterium, więc wszyscy ci którzy robią certyfikaty będąc na filologiach itp. robią dwa razy to samo z tym że certyfikaty za kasę. A co do pracodawców zagranicznych to raczej nie wydaje mi się że potrzebni im są polscy angliści (a szkoda) bo przecież Anglicy znają na pewno angielski lepiej niż my. Z resztą co się umie po anglistyce tylko język i ewentualnie literaturę więc nie ma szans na pracę typu inżynier, lekarz czy prawnik itp. tylko raczej jakaś sekretarka (często popychana przez szefa :( )no chyba że ktoś ma jeszcze jakiś drugi fakultet czego wszystkim i sobie życzę :)
Częściowo się z Tobą zgadzam. Po filologii ma się wiedzę na temat litaratury anglojęzycznej, potrafi się na jej temat rozmawiać, ma się wiedzę na temat języka, jako narzędzia służącego do komunikacji (mam nadzieję, że w miarę jasno się wyrażam ;) ) i... ma się zawód nauczyciela. Natomiast mając certyfikaty (szczególnie, jeśli chodzi o CPE) uczy się \"używania\" języka obcego. A to z kolei daje Ci możliwość pracy w inych branżach, nie tylko w szkolnictwie. A w jakich - to już zależy tod zdolności i zainteresowań konkretnej osoby.

Ale to wszystko tylko moje przemyślenia...
POsiadanie CPE (i przy okazji kursu metodycznego) jest podstawa to zatrudnienia posiadacza owych dokumentow w szkole jezykowej lub panstwowej. Nawet wg norm PASE, dobra szkola jezykowa to taka, gdzie uczaabsolwenci anglistyki, colege\'u lub posiadacze certyfikatu CPE+kurs metodyczny.

Tlumaczem (nie przysieglym) moze byc kazdy, kto sie sprawdza, czy kogo ktos chce zatrudnic. CPE poswiadcza biegla znajomosc jezyka, wiec o ile brak innych referencji, moze byc podstawa do zatrudnienia na tym stanowisku. Ale w tym zawodzie decyduje doswiadczenie i poczta pantoflowa, bo i tlumacze przysiegli potrafia walic takie blędy, ze robi sie slabo. Wlasnie najlepszymi tlumaczami jezyka specjalistycznego sa osoby, ktore maja wyksztalcenie kierunkowe + poswiadczona znajomosc danego jezyka. Np. politechnika - wydzial mechanika + CPE. Przecietny absolwent anglistyki niestety nie ma pojecia o mechanice i fizyce. Moze wziac slownik techniczny, ale to jest loteria, nie fachowe tlumaczenie.


POzdrawiam,
KOciamama
Zgadzam sie z Kociamama...niektorzy tlumacze potrafia wyprodukowac kompletna bzdure. Co do Anglikow znajacych angielski...hmmm... odwaze sie stwierdzic, ze przecietny Anglik nie bedzie Ci w stanie odpowiedziec jaka forma jest \"lepsza\" albo \"poprawniejsza\"jesli sie zapyta o konstrukcje gramatyczna (jedyne co sie uslyszy to \"ze tak sie mowi\"). Co wiecej, znaczna czesc populacji nie mowi poprawnie gramatycznie. To tak jak w Polsce pewnie...ilu ludzi w naszym kraju mowi poprawna polszczyzna, albo potrafi zdanie rozlozyc na czynniki pierwsze i opisac kazda jego czesc? Jesli ktos zapytalby sie przecietnego Anglika jaki czas sie powinno uzyc \"Present Perfect\" czy \"Present Simple\" to jedyna odpowiedzia bylyby wybaluszone galy.
:o)
Ani Certyfikat CPE zdany na A, ani ukończenie filologii z wynikiem bardzo dobrym nie gwarantują sukcesu w zawodzie tłumacza. Do tego trzeba mieć talent, zamiłowanie i swego rodzaju szósty zmysł.

Pamiętam, że kiedyś brałem udział w konferencji organizowanej przez firmę, która miała swój specyficzny język informatyczny. Młody tłumacz po anglistyce tłumaczył bezbłędnie. Ani razu nie użył określenia spoza języka tej firmy. Byłem pewien podziwu i najwyższego uznania.

Innym razem spotkałem się na konferencji, na której niektóre referaty były wygłaszane po angielsku i tłumaczone przez dwie młode anglistki. Tłumaczyły na zmianę, ale gdy jedna tłumaczyła, druga pytała mnie o drobiazgi językowe z mojej specjalności, potem się zmieniły, a ja wciąż musiałem wyjaśniać jakie słowo i jaki zwrot z mojej specjalności. co może oznaczać

I trzeci przyklad. Zupełnie z zaskoczenia dyrektor polecił mi zastąpić tłumacza podczas prezentacji osiagnięć nie mojego wydziału. Wiedziałem ogólnie co ten wydział robi i jak jest wyposażony, ale wielu nazw angielskich nie znałem. Tłumaczyłem słowa naczelnika tego wydziału dość dobrze dopóki nie usłyszałem \"Powiedz im, że to jest najnowszy model superhiperextrabombografera.\" Na pytanie a do czego to służy?\" naczelni odpowiedział \"Ty masz tłumaczyć, a nie egzaminować mnie.\" Zacząłem się męczyć, jakałem się niemiłosiernie: this is..., it is..., that is... W tym momencie Wszedł do sali tłumacz, zbliżał sie do mnie ze słowami \"sorry, I\'m, late, traffic jam, the car broke down itd itp.

Wreszcie dotarł i zapytał mnie cicho jak Ci idzie?, szczerze przyznałem, że ne wiem co tao jest i jak sie nazywa po angielsku superhiperextrabombografer. Tłumacz usmiechnął się do mnie, powidział OK!, spojrzał na zegarek i powiedział do zagranicznych gości \"lunch time, follow me, please\". A ja do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego nie wpadłem na takie przełumaczenie słowa \"superhiperextrabombografer\'.

Keep smiling!
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Nauka języka

 »

Studia językowe