Kwestia poprawności rzeczywiście w tym przypadku jest dość
kontrowersyjna – na temat apostrofu z "s" czy bez trwają debaty wśród
językowców i specjaliści od gramatyki różnią się w opiniach. To, co
jeden profesor czy organizacja wskazuje jako poprawne, czyli dowolność
(James's lub James') inni uznają za błąd i optują za sztywnymi
zasadami z uwzględnieniem m.in. ilości liter w ostatniej sylabie itd.
Od osób, które posługują się językiem angielskim jako ojczystym,
słyszymy również różne odpowiedzi, a badacze - znużeni pewnie
niekończącym się sporem - zalecają stosowanie wersji preferowanej
przez instytucję/uczelnię, którą reprezentujemy ...
Penguin Guide to Punctuation podaje logiczne wyjaśnienie, kiedy
można opuścić "s": "A name ending in s takes only an apostrophe
if the possessive form is not pronounced with an extra s". Zatem
będzie James's, Strauss's, ale Sophocles' (takie formy są zresztą
zgodne z innymi zasadami podawanymi również współcześnie). Opuszczenie
"s" powoduje zamieszanie z wymową - niektórzy widząc zapis bez "s"
pomijają ten dźwięk. Może jesteśmy purystami językowymi, ale
chcielibyśmy trzymać się formy, która ma logiczne podłoże.