No więc tak. To pierwsza część fanficka, drógi ma koleżanka, i chciałabym, by ktoś mi mógł to prtawdzić. Oto wersja Angielska:
If the corridors of Hogwarts were interesting during the day, they were nothing short of breathtaking at night. The very walls shimmered faintly with the ethereal glow of residual magic. The shadows themselves seemed to hold things that just could not be there in the light, tricking the senses with hints that something was hiding in their darkest corners. Tonight, that just happened to be true.
Draco Malfoy cared nothing for the splendid scenery of Hogwarts at night. He had left the dungeons behind for a long-awaited mission, and the promise of sweet revenge. Earlier that day, at the end of potions class, he had managed to slip Potter’s potions assignment out of the other boy’s bag. The assignment was due the next day, and if Potter wanted any chance of passing the class, he would have to go looking for it. When he did, Draco would be waiting for him. It was so simple. So simple, yet so masterfully executed. Now, all he had to do was to wait.
He squinted through the shadows, searching for any sign of motion from the large portrait hanging serenely on the wall, dividing Gryffindor tower from the rest of Hogwarts. Straining his hearing, he could just make out the rhythm of the Fat Lady snoring softly in her frame. Other than that the only sound to be heard was the subdued thrumming of his own pulse in his ears.
Carefully balancing on his toes, steadying himself with one hand, Draco was fully alert. He had never been so thoroughly prepared for anything in his life. The potion he had administered to himself had negated his need for sleep; he could wait all night if necessary, and never falter. Being Snape’s favorite student had its advantages, his favourite benefit being access to all the potions supplies. Hidden under his shirt was an unusual pendant his father had insisted he wear for this mission. It rendered all sorts of tracking charms completely useless, and should keep him completely hidden from magical detection until he and Potter were far from Hogwarts. In addition, his own skills and stealth should keep him hidden from any other means of detection. He reached down slowly and brushed his hand against the hilt of the small dagger tucked into the sheath on his belt, carefully concealed under his robes. The blade had been laced with a Freezing Potion of his own design. That brew had earned him top marks for his O.W.L.’s. Now, it would earn him Potter.
A sudden scraping noise caused him to blink, but otherwise elicited no further reaction. The portrait frame swung gently back and away from the wall with a high-pitched creak, causing the Fat lady to stir, but not wake. Slowly, the painting settled back into its place against the wall, even though it would appear to a casual onlooker that nobody had emerged.
Draco’s smile became a little wider. So, Potter had his invisibility cloak. It made no difference to Draco; it helped him in fact. Potter would be feeling more confident, concealed as he was, and would naturally be less cautious. Careless prey is always easier to catch.
He heard the scuffling of shoes on the stone floor and the soft swishing of fabric in the still air. A good predator knows exactly when and where to strike. It’s evolution; survival of the fittest. Knowing when to wait, when to frighten, when to run, and when to make the fatal blow. He would follow Potter to just the right place, and then strike he would. Potter was about to find himself falling to the bottom of the food chain.
Harry meanwhile, was running through a silent string of curses in his head. Finding himself short by a fair few, he ran through the choicest selections from the list again. He couldn’t believe he had done it. Of all the stupid things, how could he have managed to lose his potions assignment? Of all the subjects, and of all the times, why did it have to be Potions the day before it was due in? Even worse, this was only the first assignment of the year!
He would swear to anyone that he had put it in his bag at the end of class, but that evening, when he and Ron had dumped their books out in front of the fireplace to begin their homework, the parchment had been gone. It had taken him all week to write just those fourteen inches of script, and there was no way he could have rewritten it in one night. Hermione might have helped him with it, but instead she insisted that it would teach him to be responsible for his belongings if he were to deal with the situation for himself. So now, here he was. Hunting for bloody thing.
Harry turned at the end of the corridor to descend the staircases, nearly tripping over the edge of the first one. He added a few new choice words to his growing collection of curses.
Darkness had never bothered Harry. After spending most of his youth locked into a cramped cupboard without so much as a light bulb, he’d adapted to it. The shadows of the Hogwarts corridors at night were familiar territory to him, and he generally moved through them with the surety of a man on his own ground. However, frustration over his potions assignment and irritation at having to be away from the warmth of his own bed had left him a bit edgy. Tonight, he had the peculiar sense that something new was concealed in the dark corners. Almost as if something was breathing too close to him; eating into his territory, violating his space.
Stop that, Harry, he told himself. You’re going to become paranoid if you keep on like that. The Marauder’s Map didn’t show anyone in the corridor. There’s nobody here. Just get to the dungeons, find the bloody parchment, and get back to bed.
A to werska polska, taka jak przetłumaczyłam. Proszę o sprawdzenie właśnie tej polskiej wersji:
O ile korytarze Hogwartu były interesujące podczas dnia, było to nic w porównaniu do ich zapierającej dech atmosfery podczas nocy. Każda ściana migotała lekko od eterycznie osiadających pozostałości magii. Same cienie wydawały się ukrywać rzeczy, które nie mogły wydostać się do światła, oszukując zmysły, podsuwając wizję czegoś ukrywającego się w najciemniejszych zaułkach. Dziś wieczorem okazało się być to prawdą.
Draco Malfoy nie zwracał uwagi na niesamowity nastrój panujący nocą w Hogwarcie. Opuścił on lochy dla swojej długo wyczekiwanej misji oraz obietnicy słodkiej zemsty. Wcześniej tego samego dnia, pod koniec lekcji eliksirów, udało mu się wysunąć zadanie z eliksirów Pottera z jego torby. Zadanie było na następny dzień i jeśli Potter chciał mieć jakąkolwiek szansę by zdać do następnej klasy, niedługo zacznie go szukać. Kiedy to zrobi, Draco będzie już na niego czekał. To było tak proste. Tak proste, a jednak tak mistrzowsko wykonane. Teraz musiał już tylko czekać.
Zerknął przez cienie, szukając jakichkolwiek oznak ruchu z dużego portretu wiszącego spokojnie na ścianie, dzielącego wieżę Gryffindoru od reszty Hogwartu. Wytężając słuch mógł tylko rozpoznać, jak Fat Lady chrapała cicho w swojej ramie. Oprócz tego było słyszalne tylko stłumione bicie własnego pulsu w uszach.
Ostrożnie, chwiejącymi stopami, podtrzymując się jedną ręką, Draco był całkowicie czujny. Nigdy jeszcze nie był tak dokładnie przygotowany na nic w jego życiu. Magiczny napój, który przygotował dla siebie zniwelował jego zapotrzebowanie na sen i mógł czekać całą noc, jeśli to by było konieczne i nigdy nie przestać. Bycie ulubionym uczniem Snape’a miało wiele zalet, a jego ulubionym przywilejem był dostęp do wszystkich jego składników. Ukryty pod koszulą wisiorek jego ojca chronił go podczas tej misji. On unieszkodliwiał wszystkie typy czarów, które mogły na niego działać i pozwalał go utrzymać kompletnie ukrytego dopóki on i Potter byli z dala od Hogwartu. Dodatkowo, jego własne umiejętności pozwalały go trzymać z dala od innych wykryć. Zjechał ręką od wisiorka na dół i potarł nią rękojeść sztyletu wetkniętego w pochwę przy pasku, ostrożnie ukrytego pod togą. Ostrze było pokryte trucizną paraliżującą jego własnego przepisu. Ten wywar dał mu najwyższą cenę w SUM-ach, a teraz da mu Pottera.
Nagły drapiący głos spowodował jego mrugnięcie, ale nie wywołał dalszej reakcji. Rama portretu odchyliła się lekko od ściany z wysokim skrzypnięciem, przez do Fat Lady poruszyła się, ale nie obudziła. Powoli, obraz powrócił z powrotem na to samo miejsce. Mimo wszystko, zwyczajny obserwator nie zauważył by, że ktoś stamtąd wyszedł. Uśmiech Dracona powiększył się. Więc Potter miał pelerynę niewidkę. Nie miało to znaczenia dla Malfoy’a. To właściwie nawet mu pomagało. Potter będzie czuł się bardziej pewny siebie będąc ukrytym i naturalnie będzie mniej czujny. Nieostrożna zdobycz zawsze jest łatwiejsza do złapania.
Słyszał szuranie butów na kamiennej podłodze i delikatne szeleszczenie materiału w powietrzu. Dobry łowca dokładnie wie kiedy i gdzie uderzyć. To ewolucja; największy stopień przetrwania. Wiedzieć, gdzie czekać, kiedy walczyć, kiedy ruszyć i kiedy najmocniej uderzyć. Mógł śledzić Pottera do odpowiedniego miejsca, a później uderzyć. Potter sam stoczy się na dno.
W między czasie Hary szedł cicho przeklinając w swojej głowie. Gdy mu się skończyły pomysły przechodził ponownie przez listę wybierając najpiękniejsze z nich. On nie mógł uwierzyć, że to zrobił. Z tych wszystkich głupich rzeczy, jak on mógł zgubić akurat zadanie z Eliksirów? Ze wszystkich przedmiotów i w całym czasie dlaczego to są Eliksiry i w dzień przed ich oddaniem? I najgorsze jest to, że to było pierwsze zadanie w tym roku.
On mógł przysiąść na wszystko, że włożył to do plecaka na koniec klasy, ale dziś wieczorem kiedy on i Ron wyciągnęli swoje książki naprzeciw kominka, żeby odrobić zadanie domowe, pergaminu nie było. Napisanie tych czternastu cali skryptu zajęło mu cały tydzień, i nie było sposoby, by mógł przepisać to w jedną noc. Hermiona mogła by mu w tym pomóc, ale zamiast tego zaczęła go uczyć, że powinien być odpowiedzialny za to, co się posiada i powinien przejść przez tą sytuację sam. Więc teraz on to robił. Polował na tą cholerną rzecz.
Hary odwrócił się na końcu korytarza żeby zejść schodami, prawie potykając się o brzeg pierwszego. On dodał kilka słów do jego rosnącej kolekcji przekleństw.
Ciemność nigdy nie dokuczała Harremu. Po spędzeniu młodości w zamkniętej komórce z jedną małą żarówką on przyzwyczaił się do tego. Cienie Hogwardzkich korytarzy w nocy były znanym terytorium dla niego, i on generalnie poruszał się przez nie jak mężczyzna na własnym gruncie. Jednakże frustracja o jego zadanie z Eliksirów irytacja spowodowana byciem z daleka od własnego, ciepłego łóżka podminowywała go. Dzisiaj w nocy on miał przeczucie, że coś jest ukryte w tych ciemnych korytarzach. Jakby coś oddychało za blisko niego naruszając jego przestrzeń.
Przestań Harry powiedział sobie. Zeżre cię paranoja, jeżeli tak dalej pójdzie. Mapa Huncwotów pokazuje, że nie ma nikogo na korytarzu. Nie ma nikogo tutaj. Wystarczy dostać się do lochów, znaleźć ten cholerny pergamin i wrócić powrotem do łóżka.