tłumaczenie Personal Statement - srudia na Cambridge

Temat przeniesiony do archwium.
hej! Mój wychowawca miał mi przetłumaczyć moje personal statement (list motywacyjny, który załączam do aplikacji na studia), ale... ostatecznie tego nie zrobił, co mi zakomunikował dzisiaj - dzisiaj również po godzinie 24 upływa termin wysyłania :) Tłumaczowi powstawie flaszkę :D
Po długich namysłach i wielu skreślonych zdaniach doszłam do wniosku, że pisanie tego

Personal Statement stawia przede mną tyle problemów co sama polityka, którą w przyszłości

chcę się zajmować, a przynajmniej mi się tak wydaje. Przypomina mi to debatę: z jednej

strony wychodzę na środek, stawiam się w centrum i muszę zgrabnie operować

argumentami aby przedstawić się odpowiednio; wpisać się w pewien nieoficjalnie ustalony

klucz, mieć wystarczająco silnych argumentów, ładnie mówić, odpowiednio gestykulować

cały czas myśląc o tym, że jestem oceniana i podporządkowana moim odbiorcom – wszystko

to w ramach poprawności. Politycznej. Mniej więcej wiem, co moi odbiorcy chcą usłyszeć i

czego moi przeciwnicy mogą się uczepić, więc ważę starannie każde słowo. Jestem w drugiej

izbie rządu debat oksfordzkich, więc nie mogę zaprzeczyć temu, co powiedziała pierwsza

izba, nawet jeśli się z tym nie zgadzam – wtedy przegrałabym debatę, a przecież o to chodzi,

żeby wygrać. Z drugiej strony wszystko spowite jest płaszczem „idei”; podczas dyskusji

ulubionymi słowami przeciwników są „prawda”, „wolność” i „sprawiedliwość”. Gdybym

powiedziała, ze jednym państwem, w którym powyższe wartości są najważniejsze jest

Nibylandia, popełniłabym grzech „niepoprawności politycznej”. Jak większość potencjalnych

studentów zaczynających pisanie Personal Statement, przeszukałam czeluści Internetu aby

opracować strategię. Najlepiej niezawodną. Wiem, że nie narzekaliby państwo, gdybym

wygrała nagrodę Nobla, wtrąciła taki zwrot jak „już od dziecka moją największą pasją była

polityka, odkąd skończyłam 12 lat ubieram się jak Margaret Thatcher, a w przyszłości chcę

zostać Sekretarzem ONZ” i wszystko przyprawiła jakąś ideą np. „ chcę studiować politykę, bo

chciałabym żeby na świecie nie było wojen i nie umierali ludzie”. Mam nadzieję, że nie

zbulwersowali się państwo moim lekko ironicznym tonem – jeżeli tak, to bardzo

przepraszam, ale jeżeli informacje, na których się opieram są prawdziwe, to uważam, że

takie przedstawianie sprawy obraża państwa inteligencję. Nie podoba mi się to również

podczas debat, w których stawiany argument trzeba wytłumaczyć od początku do końca, jak

tabliczkę mnożenia w przedszkolu. Nie podoba mi się fakt, że Obama, aby wygrać wybory

musiał zmywać czyste talerze, a mówienie prawdy jest „błędem logicznym”. Dlaczego jednak

pomimo mojej nieukrywanej pogardy dla podstaw polityki, składam podanie na najlepsze

uniwersytety na taki właśnie kierunek? Kiedyś podczas rozmowy o mojej przyszłości

powiedziałam, że jeżeli zostanę politykiem, to nie będę miała wyboru i na zewnątrz

podporządkuje się jej zasadom, będę jadła każde danie specjalnym widelcem, ale w środku

podejdę do tego z ironią; na złość będę najlepszym z polityków, a im będę lepsza tym moja

pogarda dla hipokryzji będzie się zwiększać – wtedy się zdystansuję i będę omnipotentna do

tego by powiedzieć: „jestem taka dobra, ale dla mnie to nic nie znaczy”. To szczyt ironii. Mój

rozmówca nazwał to wtedy „buntem mrówki” – uważajcie wszyscy, bo taka mrówka coś

sobie jeszcze pomyśli! Do tej pory rozwijam się wszechstronnie; jako 15latka wygrałam

olimpiadę historyczną, która pozwoliła mi na wybór jakiegokolwiek liceum. Dzięki temu

uciekłam z zapomnianego przez boga miasteczka, gdzie szczytem ambicji było przejęcie

gospodarstwa rolnego po rodzicach, do Krakowa, gdzie dzięki współpracy z UJ i kadrze

świetnych profesorów, rozwinęłam skrzydła i nabrałam ironicznego spojrzenia - uważam, że

ludzie w moim wieku, którzy dopiero się kształtują, dojrzewają powinni uzbroić się w spory

dystans do swoich przekonań, ze względu na stosunkowo niewielką wiedzę o świecie jaką

posiadają (chodzi mi tylko o tych, którzy jeszcze nie wygrali nagrody Nobla). Różnorodność

moich aktywności (trenuję taekwondo i kick boxing, od dwóch lat uczęszczam jako wolny

słuchacz na zajęcia z kulturoznawstwa organizowane przez Uniwersytet Jagielloński i mam

nadzieję, że będę to robić również w tym roku, byłam delegatem EYP i MUN, oraz

uczestnikiem etapu centralnego Olimpiady Literatury i Języka Polskiego, aktywnie

uczestniczyłam w kółku filmowym, byłam zastępową w harcerstwie oraz pracowałam jako

wolontariusz w domu dziecka w wieku 15 lat) pozwoliło zgłębić różne środowiska i zrozumieć

sposoby myślenia ludzi z zupełnie innych światów – moim zdaniem jest to kluczowe, jeżeli

ktoś chce współpracować z innymi w grupie. Jak państwo zdążyli na pewno zauważyć,

jestem po części idealistką i nie będę pracować jako ktoś, kto musiałby być wybrany

demokratycznie – z drugiej strony jestem wyznawczynią makiawelizmu, zatem w przyszłości

chciałabym zajmować się „idealizmem w praktyce”. Według mnie, można go realizować

pracując w krajach rozwijających się; ja chciałabym to robić na Bliskim Wschodzie – w tym

celu skończyłam elementarny kurs języka arabskiego (organizowany przez UJ) i będę go

kontynuować w tym roku – jako specjalista, wysłannik z ramienia międzynarodowej

organizacji bądź kierownik wolontariatu. Chciałabym zweryfikować prawdziwość swojej

fascynacji – dlatego w te wakacje będę pracować jako wolontariusz w Maroku jako

nauczyciel angielskiego w małej wiosce przez trzy miesiące (jeżeli się nie dostanę na studia,

to na pół roku). Po przeczytaniu „Things fall apart” w oryginale i zestawieniu go z „Jądrem

ciemności” pytaniem, na jakie chcę sobie odpowiedzieć jest „czy wolontariat jest przejawem

postkolonializmu?” a jeżeli nawet tak, to czy postkolonializm jest „zły”? Chciałabym

studiować na angielskim uniwersytecie, ponieważ polski system nauczania nie uwzględnia

indywidualnego podejścia do ucznia, które jest mi bardzo potrzebne w celu ujarzmienia

mojego temperamentu. Ucieczka ze wsi do miasta była pierwszym poważnym krokiem w

moim rozwoju - jaki będzie drugi?
Mysle, ze raczej male szanse, ze ktos zrobi to tlumaczenie tutaj (nawet za flaszke ;-)
Wstaw wlasna propozycje tlumaczenia, i wtedy masz wieksze szanse, ze ktos poprawi, wskaze bedy, itp.
Ciekawy lapsus w temacie...
A poniżej ciekawy artykuł o Cambridge i personal statements:

http://www.theguardian.com/education/2009/may/19/cambridge-ignore-personal-statements
no i jak widać, mają rację.
czy nikogo nie dziwi, że na ewentualnych studiach autorka będzie musiała 'produkowac' takie personal statements ustnie co tydzień, jeśli nie codziennie? Jeżeli nie jest w stanie napisać tego teraz, to nie poradzi sobie na studiach.
O moralności autorki nie wspomnę.
Mnie bardziej dziwi, że "wychowawca miał przetłumaczyć"...
Cytat: sasha_667
Mnie bardziej dziwi, że "wychowawca miał przetłumaczyć"...

No, bo to nie jej wina, tylko wykładowcy...
:) Tak, ale z tego wynikałoby też, że wychowawca na coś takiego się wcześniej zgodził... Co, jeśli to prawda, dziwi mnie dużo bardziej.
Ona napisała, ze się zgodził, a jak bylo naprawdę, nie wiadomo.
nie rozumiem, czemu się dziwicie... w końcu jaki personal statement takie SRUDIA. mam nadzieję, że to jakaś marna prowokacja albo gdzieś w Polsce w jakiejś Niedźwiedziej Dziurze powstała nowa Wyższa Szkoła Machania Widłami im. Cambridge i to o nią chodzi
Temat przeniesiony do archwium.