Teksty dwujęzyczne

Temat przeniesiony do archwium.
Witam,
Czy spotkał się ktoś z tekstami dwujęzycznymi na których można poćwiczyć tłumaczenia? Poczytałam trochę forum ale nic poza biuletynami KBW niestety nie znalazłam.
Będę wdzięczna za informację.
Pozdrawiam
Em.
Nie wiem, czy akurat taki rodzaj ćwiczenia jest szczególnie sensowny - już ktoś przy pewnej okazji na tym forum pisał, rzadko jest jeden, słuszny sposób tłumaczenia. Jest ich zazwyczaj kilka a nawet kilkanaście, więc traktowanie polskiego przekładu jako wzoru nie zawsze ma sens. Poza tym nie wystarczy, żeby tekst był przetłumaczony - on powinien być jeszcze przetłumaczony _dobrze_ a z tym bywa różnie.

A w temacie - w zakładce nauka/artykuły ang.pl proponuje teksty wielojęzyczne stąd: http://www.cafebabel.com (wybór języka w pasku na górze - domyślnie dla nas polski)
Dziękuje za odpowiedz. W przyszłym roku planuje dostać się na studia podyplomowe w zakresie tłumaczenia tekstów specjalistycznych na UJ, egzamin wstępny polega na przetłumaczeniu tekstu z polskiego na angielski i z angielskiego na polski dlatego uznałam że warto poćwiczyć na dłuższych tekstach. Jeśli nie w ten sposób to może masz jakieś wskazówki jak się do tego zabrać?
Em.
Rzuciłam okiem na Twój profil - tłumaczenia prawnicze, tak? No to tu zabawa się jeszcze fajnie komplikuje (brak zbieżności systemów prawnych, żargon i takie tam przyjemności). :-) A jaki rodzaj tekstu będziesz miała do przetłumaczenia na egzaminie wstępnym? Wiesz mniej więcej?

Ogólnie wydaje mi się, że najlepiej ćwiczy się pod okiem drugiej osoby, która kontroluje jakość pracy w sposób elastyczny i może podrzucać swoje uwagi. Owszem, istnieją bazy takie jak eur-lex (wspomniany przez merixa) czy zestawy dwujęzyczne dokumentów wydawane przez TEPIS (http://www.tepis.org.pl), ale wadą tekstu jest to, że jest martwy – w żaden dodatkowy sposób nie zareaguje.
Znalezienie sobie „opiekuna” nie jest specjalnie proste, ale możesz spróbować się zaczepić przy jakimś biurze tłumaczeń/organizacji która ma "na stanie" tłumaczy-wolontariuszy/tłumaczach prywatnych, którzy ewentualnie wzięli by Cię pod skrzydła.

Oczywiście żaden sposób nie jest stuprocentowo skuteczny, bo są różne teksty, różni ludzie i różne okoliczności, ale to już inna bajka. :)
Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia
Dziękuję serdecznie za wszelkie wskazówki. Skorzystam z rady i spróbuje znaleźć kogoś kto rzuci okiem na moje tłumaczenia i doradzi.
A co do egzaminu to w tym roku z tego co wiem do przetłumaczenia na angielski był tekst o powstaniu i losach zbiorów Muzeum Czartoryskich, według relacji osób które zdawały - zdania długie i skomplikowane. To samo jeśli chodzi o tekst jaki dostali do przetłumaczenia na jęz polski...dość złożony, co tym bardziej przemawia za skorzystaniem jednak z pomocy kogoś kto się na tym troszkę lepiej niż ja zna...
pozdrawiam
Em.
Pytałam, bo ważne było czy tekst jest stricte prawniczy, czy nie. Skoro nie (losy zbiorów muzealnych) to tym bardziej nie ograniczałabym się do baz typu eur-lex. Najwyraźniej test ma sprawdzić Twoją ogólną zdolność tłumaczenia, a to wymaga po pierwsze porządnej znajomości języków, po drugie wypracowania pióra, a po trzecie nauki pewnych podstawowych "sztuczek" tłumaczeniowych. Raczej trudno się w tym szkolić bez pomocy "żywego" instruktora.
Pozdrawiam
Nie ma rady - takiego złotego środka. Każdy musi to przede wszystkim to czuć. W którym miejscu zrobić przerwę, lub połączyć zdania. Jak dobraź ekwiwalenty, aby odpowiadały lub przybliżały, w możliwie największym stopniu, treść oryginału jaka płynie przecież z zastosowania takich a nie innych struktur, które konotują tak a nie inaczej, i przekazują taki a nie inny sens. :)

Ja zawsze tłumaczę i zmieniam tekst dopóty, dopóki przybiera on postać w jakiej sam bym go chciał przeczytać, czy to w Internecie, czy na plakacie, czy składając urządzenie.

Jest to ogromny wysiłek intelektualny, dlatego co godzinę trzeba robić sobie przerwę na 5 minut i rozciągać mięśnie. Wówczas odpoczywasz. To tak z innej beczki, tipsy jak nie nadwyrężać brainsa :)


Co to tego motywatora tudzież mentora, najlepiej już coś wiedzieć, by umieć wybronić się po napisaniu tego lub owego, gdyż umiejętność przedstawiania swoich racji - często właściwych - bywa pomocna, gdy przyjdzie np. reklamacja, czego nie życzę, ale o czym warto pamiętać.

Jak już wspomniała o tym boginka, tłumaczenia są różnorakie, nie ma jednego arcywzoru. Dlatego tez powinnaś raczej oczytać sie tekstów, umów po ang, potem po polsku, lub znaleźć dwujęzyczne teksty, aby zobaczyć, jak niekiedy dalece od sibie odbiegają pod względem rozmieszczenia, rozplanowania i wypunktowania. Jeśli jednak masz wymaganie od klienta, że tekst należy zostawić w niezmienionej formie, nie cudujesz :)

Oczytać się, tak to właściwe słowo-,
dopełniające istoty rzeczy, jaką jest przecież wiedza tłumacza - mówimy tu o wiedzy merytorycznej.

Tak się składa, że na np. RECITAL znajdziesz kilka odpowiedników w umowie, ale musisz umieć je stosownie do dokumentu odpowiednio przełożyć.

W tekstach "różnorakich" zazwyczaj wymagana jest mniejsza wiedza merytoryczna. Liczy sie precyzja słowa. Dobitność, przejrzystość, żadnego owijania w bawełnę.
Długie i skomplikowane słowa, rónicuje sie pod względem treści jakie niosą, warto przeczytać to zdanie dekleratywnie lub pod innym kątem, zastanowić się jakie jest jego przeznaczenie, kto będzie to czytał i wówczas, pokroić na drobniejsze kawałki, które użytkownik przełknie po jednorazowym przeczytaniu, lub dodając w nawiasach zbęde elementy, uprościć strukturę zdaniową.

W tekstach użytkowych liczy się przekaz a nie artyzm dobranych środków i wyszukany styl. Zatem w instrukcjach piszemy krótko i zwięzłowato, najczęściej w formie bezosobowej.

Dobrym i sprytnym rozwiązaniem jest używanie myślików w długich zdaniach. To pozwala sledzić myśl, która splata się z innym wątkiem, nie gubiąc jej tropu już na przedbiegach :) że tak się wyrażę.

Ogólnie gdy już będziesz wiedziała jak zabrać się za tekst, patrząc na jego strukturę, przerzucając kolejne strony umowy, będziesz w stanie sama podejmować decyzje, które zaważą o twoim być lub niebyć w przyszłej karierze.

Niestety, cholercia, jest problem z wyważeniem :) - nie kół rzecz jasna, bo tłumaczenia to jazda bez trzymanki. Wyważeniem słowa i myśli oryginału. Retoryka pozwala odeprzeć argumetny oponentów i w kontestacji można wygrać z przeciwnym słowem, ale należy pamiętać o NADINTERPRETACJI. Do tego niewiele trzeba i zaczyna się bujanie w obłokach, omijanie prawdy i tworzenie własnej.

Problem w światku tłumaczeniowym ogólnie znany, sam się z nim borykam, ale sama ŚWIADOMOŚĆ, pozwala oprzytomnieć na czas i poprawić ten zafałszowany obraz.

Nie wiem co by tu pisać, można by naprawdę sporo, wszystko zależy od podejścia, czasu, nakładu stron do zrobienia, oraz rzetelnośći.

W razie pytań pytaj na [gg]
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Programy do nauki języków