Najpierw odniosę się do zarzutów. Przypomnijmy zdanie:
"while cars have much the same names around the world, they are becoming less, rather than more, standardised".
"The
Oxford Advanced Learner's Dictionary, 7th Edition
while: 3) used to contrast two things:
While Tom’s very good at science, his brother is absolutely hopeless.
4) (used at the beginning of a sentence) although; despite the fact that …:
While I am willing to help, I do not have much time available."
Wg mnie 'while' tak użyte ma mniejszy ciężar gatunkowy niż although, though, even though, despite itd. Dlatego wybrałem polskie "podczas gdy" a nie "pomimo" itp. Weźmy wyimaginowany fragment opowiadania:
"Byli bliźniakami a jednak coś ich różniło. Podczas gdy Bolek wyrywał wszystkie laski we wsi, Lolek był nieśmiały i samotny."
Moje wyczucie językowe mówi mi, że "podczas gdy" oddaje tu kontrast i nie jest archaiczne. I widocznie nie tylko moje bo:
L.Szkutnik "Gramatyka języka angielskiego" wyd. 3 2007 Wiedza Powszechna str. 316 rozdział 50.3 "Spójniki whereas, while, except that" czytamy:
"...spójniki whereas, while wyrażają kontrast:
He wants to go on holiday, whereas/while his wife would rather stay at home"
On chce wyjechać na urlop, podczas gdy jego żona wolałaby zostać w domu"
Potem jest jeszcze jeden przykład i dalej:
"...spójnik while ma jeszcze inne zastosowania:
He was reading while she was playing the piano.
On czytał podczas gdy ona grała na pianinie."
Już raczej trąci myszką użyte przez Ciebie "trąci myszką", niż moje "podczas gdy". Przeciętny gimnazjalista trąca myszką szklankę z piwem przed monitorem.
Słowo "zestandaryzować" już wyjaśniłem:
Słownik języka polskiego PWN
http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2545579
Też mi się ono jakoś szczególnie nie podoba, ale równie dobrze można się zżymać, że używa się słów identyfikować zamiast utożsamiać, czy realizować zamiast urzeczywistniać. Za to dobrze oddaje standardised.
>Skąd u licha wziąłeś "te same nazwy", skoro masz w oryginale "the same"?
>much the same - te same czy takie same?
"Noszą te same nazwy" vs "Noszą takie same nazwy." Czy jest różnica?
Ale OK niech Ci będzie. Teraz użył bym "takie same".
Kwestia podmiotu. W angielskim (niemal) zawsze musi być. W polskim niekoniecznie. W ang. zdaniu podrzędnym "...they are becoming less, rather than more, standardised" - jest. W moim "...stają się raczej mniej niż bardziej zestandaryzowane" - nie ma. Więc wszystko gra. Tak jak w poniższym przykładzie:
"Wszystkim trąbom nadano te same nazwy, chociaż grały inaczej."
Masz wątpliwości czy grały trąby czy nazwy?
>3)jak wytłumaczysz, że samochody na całym świecie mają takie same
Np. pojazd fimy Toyota klasy SUV to nie to samo co SUV firmy Nissan. Nazwa taka sama a nie trzymają standardu - np. jeden ma 4x4 a drugi nie. OK?
>To nie wykład, a czepiam się wtedy,
Ale ja chciałem tylko wykazać, że zwrot: "staje się raczej mniej niż bardziej + PRZYMIOTNIK" całkiem zgrabnie brzmi;)
> b) nie jestem przekonany do racjonalności tego zdania
Zdanie do przetłumaczenia nie musi być ani sensowne ani racjonalne. Z różnych powodów. Np. gdy koniecznie chcesz oddać w tłumaczeniu, że ktoś jest idiotą albo słabo zna język. Lub z innych powodów - "Colorless green ideas sleep furiously". Send your complaint letter or letterbomb to Noam Chomsky;)
Co do wieloznaczności car - zgadzam się, może równie dobrze chodzić o standardy wagonów np. sypialnych. OK. Punkt.
Do zdania "shifting to production overseas has made the company more attuned to regional tastes" nie odnisłeś się konkretnie a jedynie stosując argument z przedszkola "coś wiem ale nie powiem". Cały czas czekam. Na razie minus.
Jeszcze raz powtórzę - przetłumaczyłem tak sobie z nudów, bo były krótkie. Jakbym siedział nad tym dłużej i miał pełny kontekst to może użyłbym innych sformułowań. Za to jestem pewien, że te moje zdania nie są kompletnie do d...y.
Podliczmy punkty;)
Ja 6. Ty 1,5 punktu. No, maksymalnie naciągane 2.
Teraz trochę ogólników.
Po pierwsze dyskusje na forum to świetny trening erystyki, w konsekwencji poprawiający biegłość językową co dla tłumacza powinno być podstawą. O tym, że polski nie jest mocną stroną wielu anglistów można się niejednokrotnie przekonać. A ja lubię i szanuję język polski.
Rolą tłumacza powinno być oddanie możliwie wiernie treści w języku obcym za pomocą środków występującym w jego języku. Dlaczego więc "there's no accounting for tastes", ktoś tłumaczy "nie rozlicza się z gustów" skoro, chociaż brzmi to nawet nieźle, to utartym zwrotem jest "o gustach się nie dyskutuje". Skoro istnieje w polskim reliktowy czas zaprzeszły, w takich wyrażeniach jak "nie powinien był robić", świetnie oddający Perfect Infinitive, dlaczego nie ma różnicy w tłumaczeniu między "shouldn't have done it" i "shouldn't do it" - "nie powinien robić"? Pora wprowadzić hasło angliści uczcie się polskiego?
Po drugie. Czy "tłumacz nie powinien składać się w słownik, jego rolą jest zachowanie naturalności"? Wg mnie powinien być o mały krok wstecz bo w innym przypadku normą językową będzie forum onetu.
Po trzecie - nie mam kompleksów w kwestii znajomości angielskiego. Przecież choćby dla portali internetowych nie tłumaczą absolwenci techników drzewnych a można zobaczyć tam takie kwiatki jak "80-year-old Iranian cleric has been arrested", przetłumaczone na "osiemdziesięcioletni irański kleryk..." Potem ludzie pytają dlaczego tak długo u licha był klerykiem?
To tyle. Pozdrawiam.