Cześć ! To dla mnie baardzo ważne, dlatego chciałem Was prosić o jakieś wsparcie poradami, przedstawię moją sytuację.
Mam 20 lat, skończyłem liceum ogólnokształcące, od półtora roku nie studiuję, tylko pracuję. Zarabiam tak 17[tel]zł, jak na jedną osobę jest okej, ale chciałbym kiedyś mieć rodzinę, wiem że muszę się rozwinąć.
Z przedmiotów ścisłych nigdy nie dawałem rady, ale mam talent do języków. Dobrze zdałem maturę z angielskiego, myślę że praca nauczyciela, choć trudna jest czymś kreatywnym, daje jakieś spełnienie...
Moi rodzice nie mają za dużo pieniędzy, sytuacja jest średnia. Jestem z małej podkarpackiej miejscowości, ale 10km ode mnie, jest fajna uczelnia, o niezłym poziomie, choć w mniejszym mieście.Studia tam są darmowe, z dojazdem też nie ma problemu.Ale zdaje sobie sprawę, że być może trzeba będzie wesprzeć rodziców finansowo, gdybym poszedł na dzienne, musiałbym sprzedać auto ( nie dałbym rady go utrzymać ) zrezygnować z wyjazdu gdzieśz dziewczyną na wakacje, czy na kolację,z przemeblowania pokoju... wiecie co mam na myśli :) praca ma pewne plusy.
Po pracy, mam średnio 2,5h dziennie max na naukę angielskiego. Jak mam dorównać studentom dziennym ? Nie jest to chyba możliwe. Oni są na co dzień otoczeni językiem, wykładowcami, nie ma co porównywać. Ale nigdzie też nie ma powiedziane, że po studiach dziennych, choćbym nie wiem jak się przyłożył czeka na mnie praca.Czuję potrzebę nauki, rozwoju, tylko trochę brak mi możliwości.
Mam taki wybór :
-zostać w pracy i robić angielski zaocznie, zarobki 17[tel]max, ale w przypadku studiów, to mniej, bo odpadają soboty niektóre, więc z 1700. Nie musiałbym sprzedawać auta, mógłbym gdzieś wyskoczyć z dziewczyną na weekendzie, coś jej kupić, coś kupić sobie, pomóc rodzicom troszkę i odkładać po 4[tel]zł miesięcznie.No, ale być przeciętnym po tych zaocznych,słabszym niż te dziesiątki dziennych studentów.Mam podcasty, książki do nauki, nagrania CD, własny pomysł, ale to nie jest to samo, jak prowadzi Cię wykładowca na co dzień :(
-opcja 2. Sprzedać auto, zacisnąć pasa, pracować do końca września, odłożyć na pierwszy rok studiów, starać się uczyć i ubiegać o stypendium, ale no nie mógłbym sobie pozwolić właśnie na to wszystko co na zaocznych, + nic bym nie odkładał. Ale nie mam też pewności, że po studiach dziennych, choćbym był sporo lepszy niż zaocznych, ktoś da mi pracę nauczyciela.A wtedy ? 5 lat studiów, a nic nie odłożyłem.Wiem że u nauczycieli redukują etaty, dostają pracę po znajomości, nic pewnego.
Rodzice nastawiają mnie, że mam pracę, w cieple, dach nad głową, powinienem się cieszyć i sobie zaocznie studiować. Ale ta praca się kiedyś skończy. A ja zostanę z przeciętną wiedzą z zaocznych.
Zacisnąć pasa teraz i na prawdę przyłożyć się do nauki ? Czy dobre wyniki z tych studiów mogą zaowocować ? Czy rozsądniej studiować zaocznie, mieć pracę i zabezpieczenie finansowe, a po zaocznych może też jest szansa na pracę ? Może akurat się poszczęści gdzieś, a gdybym się starał, to poziom mojej wiedzy byłby wystarczający żeby uczyć ? A może macie też jakieś inne pomysły i perspektywy związane z językiem angielskim i tymi studiami ? Bardzo proszę o odpowiedzi, to dla mnie diablo ważne. Pozdrawiam !