lsj to firma zajmujaca sie rekrutacja i...jak z reszta jest w umowie,nie ponosi odpowiedzialnosci za "dalsze losy" ,kontrakty,godziny itp...ludzie,wy chyba nie wiece na jakich zasadach sie to odbywa...firma jak np butlins zleca zorganizowanie spotkania rekrutacyjnego i przedstwienie im kandydatow...oni sami pozniej wybieraja....chociaz nie wiem jakim glabem trzeba byc,zeby nie odstac roboty w butlins...biora kazdego...mowisz po angielsku-nie mowisz...bez roznicy...podczas mojego pobytu tam poznalam jedna ze sprzataczek z team accom,ktora...nie przesadzam...jedyne co potrafila powiedziec po angielsku to hello i go away...takich kwiatkow jest na peczki...
co do samego butlinsa...NIE JEDZCIE TAM!!! to jest masakra na maxa! brudno,smierdzaca,kasa gowniana,ludzie...heheheh managerowie sa gleboko przekonani o swojej "boskosci" nawet od jednego-dokladnie Dave'a uslyszalam,ze jak jezdzi na spotkania do polski-czuje sie jak bog...koles ma z bania i to ostro...tez nie jest przypadkiem odosobnionym!
to miejsce jest ochydne! ja nie wiem jak ludzie w ogole moga tam mieszkac...pojechalam tam z moim chlopakiem,w butlinsie spedzilismy...5 dni...zakwaterowanie...heheheh wolalabym chyba spac w namiocie!smrod ktora walnal w momencie gdy otworzylismy drzwi naszego szaleTU byl czyms przypominajcacym rozkladajace sie zwloki...i wlasciwie tak bylo,poniewaz jak sie pozniej okazalo...w dziurze w scianie w czyms co mialo sluzyc za lazienke...znlaezlismy.....martwa mewe...ja nie wiem,czy ludzie tam sa tak chorzy,lapia zwierzeta,zabijaja i chowaja je w dziurach w scianie,ale to jakas przesada...nie mowiez rowniez o tym,iz polowa tej dziury w ktorej mieszkalismy byla zalana...gdy poprosilismy o zmiane apatramentu...powiedziano nam,ze...niestety...jestesmy para,wiec nie dostaniemy "nie zalanego"...po czym tego samego dnia ze sciany zaczely sypac sie iskry,poniewaz zrobil sie zaciek na scianie i woda zaczela wplywac do uwaga...puszki elektrycznej...ot takie health and safety... w dodatku dostalismy zatrucia pokarmowego,poniewaz postanowilismy wyprobowac lokalne specjaly....po czym natepnego dnia okazalo sie,ze jedna z naszych sasiadek-zmarla na sepse...tegoz samego dnia zaladowalismy walizy i ruszylismy do cywilizacji...to miejsce to kawal!!! jak chcecie sie ladowac do toalety-zrobcie to w domu...taki wniosek...