Translacja na UJ jest kiepska. mozesz od razu zapomniec o tlumaczeniu symultanicznym etc. Lepiej jest troche z tzw. legal translation przy slowie pisanym, ale rowniez bez zachwytow. Tlumaczeniami literackimi zajmuja sie wlasciwie tylko 1-2 osoby. Ciezko jest sie dostac na specjalizacje translatorska, test jest po 3 roku.
Zycie studenckie organizujesz sobie sama, wiec moze byc super, a moze byc kicha. Generalnie UJ ma głeboko w d***e swoich studentow i o zyciu studenckim w powiazaniu z uczelnia mozesz od razu zapomniec.
Nauka nie jest taka straszna. Czesto nudna, bo tutaj wszystko jest stare, i to stare w zlym stylu. Zardzewiale, takie samo od 20 lat. Chcesz mowic po brytyjsku? To ok, ale jak z jakims innym akcentem, to przygotuj sie na schody. Najciezsze sa egzaminy praktyczne z samego jezyka, sa przez 4 lata i na tym najwiecej osob odpada.
Kadra jest generalnie mila i w porzadku. Ludzie - wiadomo, roznie. Niektorym sie tu podoba; glownie dlatego, ze nie wiedza jak jest gdzie indziej :)
Powiem Ci jeszcze jedno: uczelnia to nie wszystko, naprawde. To tylko 30%. Powodzenia.