Ja tez mam ukonczone studia pedagogiczne (podyplomowe), kurs metodyczny z angielskiego i CPE (na A), ucze od kilku lat w szkole i jednak decyduje sie na studia zaoczne. Kraza rozne pogloski nt. slynnej ustawy, ktora ma wejsc w zycie w 2006. Co prawda panie w kuratorium uslyszawszy jakie mam kwalifikacje wysmialy moje obawy i kazaly mi isc do domu, to jednak w naszym szalonym panstwie niczego nie bylabym pewna. A zdobycie tych wszystkich papierow kosztowalo mnie juz sporo i trwalo tyle, co zrobienie licencjatu.
Ale przede wszystkim jak czytam na tym forum jakim to jestem beznadziejnym nieukiem zabierajacym prace swietnie wyksztalconym i palacym sie do pracy w wiejskich podstawowkach filologom, jaka krzywde robie moim uczniom (pracuje w takiej wlasnie podstawowce w malym miescie)swoja niekompetencja to popadan w takie kompleksy, ze zdecydowalam, ze byle studia zaoczne sa jednak lepsze niz moje dotychczasowe kwalifikacje. Zawsze to lepiej brzmi i wyglada niz jakies tam CPE, o którym malo kto slyszal i niewiele pracodawcow wie coz to jest ("to takie jakby efsi, tylko mniej znane?", cale szczescie FCE tez mam;)). Jak masz czas, kase i sile wyrzec sie przez kilka lat weekendow i prywatnego zycia, to radze jednak studia.