Certyfikat czy filologia angielska naPWSZwBiałej?

Temat przeniesiony do archwium.
Witam. Czy może mi ktoś powiedzieć, jaki jest poziom na zaocznej filologii angielskiej na PWSZ w Białej Podl. Wiem, że nie można porównać zaocznych do dziennych, ale zawsze spróbować można ;))
Mam już magistra z pedagogiki. Chciałabym jednak poszerzyć swoje kwalifikacje, nie wiem tylko czy warto iść na filologię, czy też tylko przygotowywać się na kursach do certyfikatu - on też daje uprawnienia.
Poradźcie, proszę.
Jak wygląda rozmowa kwalifikacyjna na PWSZ w Białej, o co najczęściej pytają???
Hm.. Mysle ze jesli mialabym wybierac miedzy zaoczna anglistyka a kursem to wybralabym anglistyke chyba jednak.Mysle ze na anglistyce sie wiecej nauczysz niz na kursie.Pozdrawiam
A mi się wydaje że skoro skończyłaś pedagogikę i chciałabyś tylko uczyć dzieciaki w szkole to lepiej zrobić sobie certyfikat.Sądzę że bedzie to tańsze i być może nawet szybciej uzyskasz pożądane kwalifikacje.Ale to tylko moje zdanie...
Czasami dobra szkoła językowa jest lepsza, niż kiepska filologia. No i na pewno jest tańsza. Ale trzeba to dobrze przemyśleć.
Ja tez mam ukonczone studia pedagogiczne (podyplomowe), kurs metodyczny z angielskiego i CPE (na A), ucze od kilku lat w szkole i jednak decyduje sie na studia zaoczne. Kraza rozne pogloski nt. slynnej ustawy, ktora ma wejsc w zycie w 2006. Co prawda panie w kuratorium uslyszawszy jakie mam kwalifikacje wysmialy moje obawy i kazaly mi isc do domu, to jednak w naszym szalonym panstwie niczego nie bylabym pewna. A zdobycie tych wszystkich papierow kosztowalo mnie juz sporo i trwalo tyle, co zrobienie licencjatu.
Ale przede wszystkim jak czytam na tym forum jakim to jestem beznadziejnym nieukiem zabierajacym prace swietnie wyksztalconym i palacym sie do pracy w wiejskich podstawowkach filologom, jaka krzywde robie moim uczniom (pracuje w takiej wlasnie podstawowce w malym miescie)swoja niekompetencja to popadan w takie kompleksy, ze zdecydowalam, ze byle studia zaoczne sa jednak lepsze niz moje dotychczasowe kwalifikacje. Zawsze to lepiej brzmi i wyglada niz jakies tam CPE, o którym malo kto slyszal i niewiele pracodawcow wie coz to jest ("to takie jakby efsi, tylko mniej znane?", cale szczescie FCE tez mam;)). Jak masz czas, kase i sile wyrzec sie przez kilka lat weekendow i prywatnego zycia, to radze jednak studia.
No ale sluchajcie, Gdy dzi'wczyna pojdzie na filologie bedzie miala wieksza motywacje do nauki,bo kola, egzaminy ..
>"Kraza rozne pogloski nt. slynnej ustawy, ktora ma wejsc w zycie w 2006. Co prawda panie w kuratorium uslyszawszy jakie mam kwalifikacje wysmialy moje obawy i kazaly mi isc do domu, to jednak w naszym szalonym panstwie niczego
nie bylabym pewna".

Też biorę tę słynną ustawę pod uwagę, mimo że p. dyrektor twierdzi, że jeśli się ma magistra to już wystarczy - ważne aby mieć kwalifikacje do nauczania danego przedmiotu. Ale masz rację - w naszym kraju nic nie wiadomo, ciągle jakieś zmiany i podważanie wcześniej podjętych decyzji.
Ja również ukończyłam metodykę z angielskiego, nie mam jednak tych nieszczęsnych certyfikatów, niestety. Jeśli miałabym - tak jak Ty aanjo- CPE nie martwiłabym się tym aż tak bardzo. Dlatego mam taki młynek w głowie, czy certyfikat wystarczy???
Temat przeniesiony do archwium.