NKJO Legnica

Temat przeniesiony do archwium.
nigdy w zyciu nie polecilabym nikomu tej szkoly ! to najgorsze zlo na swiecie. ile nerwow stracilam przez ta szkole, nawet nie jestem w stanie opisac. nauczyciele sa powaznie zacofani w metodach nauczania, a i podejscie do studenta napewno nie mozna nazwac 'indywidualnym'. pracuja tam ludzie, ktorzy ucza jak byc wspanialym nauczycielem, a sami nie stosuja sie do tego, jednym slowem - hipokryci. bywaja chamscy, patrza na Ciebie z gory i ogolnie studentow maja w d****. a 7 egzaminow na 3 roku, to jakas trauma ! normalnie, w nkjo np we wrocku, lub na uniwerku, w maju koncza semestr i sesje i maja miesiac (do np.6 lipca) na nauke do egzaminu licencjackiego, natomiast MY w tym, jakze cudownym osrodku nauczania w Legnicy, mamy 7 egzaminow, nie ma sie czasu na nic, po czym ostatni egzamin sklada sie z 3 przedmiotow, 3 metodyczek, ktore wyzej sraja niz d**** maja. wyniki podaja na w ten sam dzien co wywieszaja liste osob na obrone pracy. tak wiec, w jeden dzien dowiadujesz sie, ze zdajesz egzamin i za 5 min. dowiadujesz sie, ze jutro masz obrone.
a i zeby ta obrona pracy byla taka latwa... ale nie. bo poza pytanie promotora z Twojej pracy, dostajesz pytanie z 3 lat metodyki, co jest jakims totalnym bezsensem !!! wez sie wyucz metodyki z 3 lat :/

a i w normalnej, innej szkole, czy na kierunku angielskim, czy na administracji -> masz egzaminy ze swojej uczelni i normalnie -obrona. ale nie licz na to w legnicy, wspaniałomyślne kolegium w Legnicy, zmusza do pisania egzaminu licencjackiego ! a jak nie zdasz? bye bye. nie masz licencjata :) so sweet !
Wady NKJO w Legnicy:
- przestarzały program nauczania (od 10 lat to samo- chociaż jest jeden nauczyciel, który jest innowacyjny)
- traktują Ciebie z "góry"
- nie ma takich fajnych przedmiotów, wykładów jak na Uniwersytecie
-praktyczna nauka języka?- nie licz na to, jeśli znasz język na CAE to na takim poziomie lub niższym pozostaniesz. CPE?- możesz sobie pomarzyć (chyba, że w domu do rana będziesz miał siłę się uczyć)~- na 1 i 3 roku nic się nie nauczysz /na 2 trochę słownictwa, a na 3 pisania i tyle/
-500 zł opłaty za studia eksternistyczne na Uni Wrc by przystąpić do egzaminu licencjackiego i uzyskać tytuł licencjata (:/), skończenie kolegium to papier, który nic nie daje ( w szkołach chcą zatrudniać mgr, a w najgorszym stopniu- lic.)
- prace licencjacką koniecznie musisz pisać z metodyki/ językoznawstwa stosowanego, a na obronie mogą zapytać Ciebie z całej metodyki
- nigdy nikt nic nie wie (nawet p. sekretarka czasem jest w tym niecodziennym stanie); jeśli zajęcia są odwołane te nie licz na to, że w Internecie będzie taka informacja- specjalnie przyjeżdżasz na zajęcia a tu wisi na tablicy ogłoszeń karteczka z informacją
- w sesji zdarza się, że są 3 egzaminy w jednym tygodniu
- o sesji i egzaminach dowiadujesz się tydzień przed tym wydarzeniem
- praktyki: pisanie planu lekcji z uwzględnieniem minut, celów lekcji, a potem jeszcze trać pieniądze na materiały dodatkowe, które musisz przygotować do każdej lekcji (to trochę kosztuję!). Ciekawe jest to, że na lekcji dyplomowej nagle trzeba pisać plan po POLSKU ( i okazuje się, że zwykle coś jest źle, coś się nie podoba)
- lekcja dyplomowa- czasem okazuje się, że klasa nie przychodzi lub zajęcia zostały odwołane i masz przygotować się po raz kolejny !
Czytam te Wasze wypowiedzi i zastanawiam się, czy ja przypadkiem nie skończyłem jakiejś innej uczelni. :) Nikt nie traktował mnie z góry, program nauczania był do zniesienia. Nauczyciele różni - jak wszędzie - jedni lepiej odnajdywali się w tym, co robili, inni trochę mniej, ale znajdźcie uczelnię, na której jest inaczej. Poza jednym przypadkiem na pierwszym roku, nikt nie wymagał ode mnie niczego poza tym, o czym sam opowiedział na zajęciach. Egzaminy na 3. roku, tu się zgodzę, to był maraton, ale do przejścia. Wszędzie lepiej, gdzie nas nie ma? Niekoniecznie, uwierzcie mi, z własnego doświadczenia wiem, że inne uczelnie potrafią zapewnić większą dawkę podobnych rozrywek. :)

Co do obrony - nie przesadzajcie. To akurat była formalność i nikt nie wymagał znajomości CAŁEJ metodyki, a tylko części, która odnosiła się do tematu pracy. Egzamin licencjacki to urok KAŻDEGO NKJO, nieważne czy w Legnicy, czy na drugim końcu Polski i tutaj nie ma żadnych wyjątków. A opłata i całe to zamieszanie związane ze studiami eksternistycznymi to kwestia uniwerku, który potem wystawia dyplom ukończenia swojej filologii. Koledżowi akurat już nic do tego.

Fajne przedmioty? Sprawdźcie program nauczania wrocławskiego IFA: http://www.ifa.uni.wroc.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=28&Itemid=45. Nie różni się znacząco, więc w czym rzecz?

Co do praktyk - tu się zgodzę, nie było lekko, a to, jak skrupulatnie je kontrolowano, przekraczało czasem granice rozsądku. Ale dało się to przeżyć, a jeśli ktoś się wtedy przyłożył, bez większych problemów daje sobie radę w pracy. I już. Coś za coś.

Językowo też nie jest najgorzej. Fakt, poza pierwszym rokiem (grama) i drugim (słownictwo), niewiele się nauczycie podczas zajęć. Ale jesteśmy dorośli, więc jeśli nie dostaniemy 200 słówek do wykucia, to nie znaczy, że nie możemy się rozwijać sami. :)

Legnickie NKJO nie jest miejscem, w którym oceny dostaje się za nic, naprawdę trzeba się wykazać, ale nie wyolbrzymiajmy, a absurdy zdarzają się przecież wszędzie. Można tutaj studiować i się wysypiać, przy okazji zaliczając wszystko na przyzwoitym poziomie. :)
Kiedyś miałam lepsze zdanie o NKJO-cie i słyszałam wiele dobrego ale wszystko z czasem pozmieniało się na gorsze.
Prawdą jest, że:
- oceny i ocenianie- trzeba mieć wiedzę na 70-60% by zaliczyć ale tak naprawdę niekiedy chodzi o to czy przypadasz do gustu danemu nauczycielowi
-kartkóweczki- co lekcja lub co dwa zajęcia, do tego kolokwia i egzaminy
- obecność na zajęciach obowiązkowa- chyba, że masz zwolnienie lekarza
- lektoraty- nie możesz wybrać jakiego języka chcesz się uczyć przez 3-lata; wybierają dla Ciebie lektorat drogą losowania lub na zasadzie kto szybciej złapie kartkę i wpiszę się na lektorat; głownie są 2 grupy z francuskiego i 1 z niemieckiego
- wymiany między- uczelniane/międzynarodowe - tylko w sekcji francuskiej i niemieckiej

Jednak plusem jest:
- dużo praktyk i obserwacji przygotowujących do zawodu nauczyciela
- tytuł licencjata można zdobyć z Uni Wrc
licencjat z uni wro? to jest dopiero jakis koszmar. wystarczylo wejsc na wyniki z licencjata ze wszystkich kolegiow i zobaczyc jaka jest zdawalność. praktycznie co druga osoba miala 2.
ale nic dziwnego. bo jesli chodzi o material z TTLa ktory obowiazuje na licencjacie to w NKJo przerobilismy moze 1/3 tego zakresu! Pani ktora nas uczyla owego przedmiotu, bardziej interesowalo gnebienie studentow kartkowkami co lekcje, anizeli posuwanie sie naprzod z materialem. moglibysmy duzo wiecej przerobic w szkole, gdyby nie jakies prezentacje, zajmujace czas zajec. a tak, potem wszystko wyszlo na egzaminie licencjackim. pytania byly brane nie wiadomo skad, i nawet nie tknelismy wielu tematow na zajeciach.
a co do praktyki, to prosze Cie... dobra ocene z praktyk w NKJO otrzymasz wtedy jesli masz kase! tak, pieniadze ! bo przeciez trzeba kupic markery, plakaty, brystole, kolorowe karteczki, placic za ksero, bo trzeba na wlasna reke kserowac kartkowki/sprawdziany i materialy na lekcje. Bo w dzienniku praktyki musisz dolaczyc wszystkie te materialy, zeby pani sprawdzająca Twoje dziennik widziala ile wydales pieniedzy i na tej podstawie ocenia sie czy bedziesz dobrym nauczycielem.
no bo przeciez nie na kazdej lekkcji przyjdzie ktos ze szkoly zeby ocenic jak uczysz. dlatego to dziennik jest glownym miernikiem oceny. i tak jest! znam osoby, ktorych nie bylo stac na zakup takich rzeczy, bo uwierzcie idzie na to kasy i dostaly po 3 plus za praktyki.
wiec nie. i pod tym wzgledem NKJO jest beznadziejne.

nie mozna tez pominac faktu, ze w NKJo nie istenieje taki termin jak "stypendium" :)
Racja :)
- brak statusu studenta - nie można wziąć kredytu studenckiego ani nie ma stypendiów
Temat przeniesiony do archwium.