> Jesli marzysz o karierze tłumacza, to pewnie i tak warto isć na podyplomówkę z tłumaczeń (taka
> jest na UAM i po etno można się na na nią dostać).
Dla porządku zaznaczę, że na większość podyplomówek tłumaczeniowych można iść po każdych studiach wyższych.
> Poza tym z etno dużo ludzi zawsze wyjeżdża na różne erasmusy, albo inne wymiany. Więc
> można np. podszkolić swój francuski we Francji.
Znów dla porządku: opcja wyjazdu na Erasmusa czy inną wymianę jak najbardziej istnieje również na innych kierunkach językowych.
> Znam tłumaczy po ekonomii czy prawie i dają radę. Tłumaczenie literatury po filologii pewnie jest
> łatwiejsze, ale tłumaczenia prawne czy biznesowe? Czy naprawdę trzeba do tego przeczytać
> ,,Dumę i uprzedzenie" w oryginale? Myślę, że ważniejsza jest specjalizacja.
Osoba, która ukończyła ekonomię bądź prawo ma jeden ogromny atut - więdzę specjalistyczną z zakresu dziedziny. Osoba po etnolingwistyce takiego atutu nie ma.
Korzyścią w porównaniu z tradycyjną filologią będzie dobra znajomość drugiego języka (opcjonalnie egzotycznego) - choć są na UAM także filologie łączone czy z rozszerzonym programem z drugiego języka.
Minusem - że prawdopodobnie ani jeden, ani drugi język nie będzie na tym samym poziomie co u absolwenta tradycyjnej filologii tego samego języka na tej samej uczelni (oczywiście, mam na myśli średni poziom, bo wyjątków nie brak; wyjazd na Erasmusa może być ogromną pomocą; dodać też trzeba, że w przypadku niektórych rzadkich języków nie ma analogicznych filologii).
Nie żebym była jakimś wielkim przeciwnikiem etnolingwistyki... ale kiedy zaczynałam te studia, nie zdawałam sobie sprawy z owej różnicy w poziomie samych języków.