Czy praca nauczyciela jest nieoplacalna?

Temat przeniesiony do archwium.
Mysle, zeby w przyszlosci zostac nauczycielem jezyka angielskiego. Dlatego mam pytanie do nauczycieli angielskiego czy praca ta jest nudna i nieoplacalna? Wkoncu rok po roku trzeba to samo powtarzac uczniom to samo, a niektorzy i tak nie zrozumieja. Zreszta zarobki tez nie sa powalajace.
I jeśli bym pracował w gimnazjum, to jest trudno uspokoić tych wszystkich uczniów? Z roku na rok są bardziej pewni siebie.
Mam ten sam problem, szczerze mówiąc jak przypominam sobie moją klasę w gimnazjum to chyba zostanę tłumaczką. To akurat był margines społeczny, ale w mojej szkole na porzadku dziennym było rzucanie petardami w nauczyciela (na lekcji), rzucenie w niego różnymi przedmiotami tudzież wyklinanie mu w twarz.
Mysle, ze problem czesto lezy w tym, iz uczniowie posiadaja czesto wieksza wiedze od nauczyciela. Szczegolnie jesli taki uczen ma rodzicow, ktorym dobrze sie powodzi to czesto zalatwiaja mu kursy w prywatnej szkole (gdzie wykladaja nativy), na wakacje wysylaja za granice i efektem jest tego, ze owy uczen wie o wiele wiecej niz uczacy go nauczyciel. Zdajac sobie z tego sprawe to po prostu olewa jego lekcje i a czasem nawet podwaza jego kompetencje. Mam znajoma (to taka znajoma w wieu rodzicow),ktora naucza je. angielskiego w szkole podstawowej i narzeka bardzo, ze uczniowie sa niezdyscyplinowani, czesto kloca sie z nia, podwazaja kompetencje, przynosza jakies notatki z lekcji prywatnych, by pokazac, ze ona nie ma racji. Takze kobieta przyznaje, ze ciezko sie jej uczy. Jesli bardzo chcesz uczyc to moze pomysl o szkolach jezykowych, korepetycjach.
W podstawówce i gimnazjum nie ma szans, żeby uczeń miał większa wiedzę od nauczyciela (chyba że jest dwujęzyczny). W liceum prawdopodobieństwo tego jest też bardzo małe - zakładam, że mówimy o dobrym nauczycielu.

Cytat:
podwazaja kompetencje, przynosza jakies notatki z lekcji prywatnych, by pokazac, ze ona nie ma racji.

Ale one są sprzeczne z tym, co ona naucza? Nie rozumiem.

PS. "Ów" uczeń.
pakk - nie wiem dokladnie o jaki problem chodzilo, bo to po prostu byly ogolne zale tej kobiety. A mowiac o podstawowce odnosilam sie do starego systemu, kiedy to nauka w podstawowce trwala 8 lat (ja w tym systemie konczylam szkole i tak mi zostalo). Wedy taki uczen ma okolo 14 lat. Nie wiem jak pracuje ta kobieta, po prostu jak z nia gadalam to narzekala na klase w ktorej uczyla przytaczajac to co napisalam wczesniej. Byc moze kobieta "nie jest juz na czasie" z materiale, gdyz jest w wieku mojej mamy, byc moze jej system nauczania i program jest stary...byc moze tez miala pecha i trafila na takich rozwydrzonych dzieciakow. To sa tylko moje hipotezy. Faktem jest, ze jak z nia gadalam to byla bardzo rozzalona.
Moj brat (on konczyl szkole juz w nowym systemie), tez pamietam, ze mial w szkole jakies zatargi z nauczycielka od angielskiego dotyczace jakis zwrotow. Nauczycielka w szkole twierdzila, ze tak sie nie mowi, a on chodzil dodatkowo do szkoly jezykowej prowadzonej przez Amerykanow gdzie owe zwroty byly dopuszczalne.
ja natomiast w gimnazjum i liceum miałem bardzo dobre nauczycielki, uważam, że wiele mnie nauczyły.


tak naprawdę to zalezy od charakteru nauczyciela. jesli od poczatku nie da sobie wejść na głowe, to da radę nawet z rozpieszczonymi dzieciakami, nastolatkami.

nauczyciel powinien całe zycie sie uczy, bo ciagle wchodza nowe rzeczy.

i według mnie nie powinno być takiego stosunku uczniowie+ nauczyciele= przyjaciele. to zawsze się źle kończy
Obie moje byłe nauczycielki od języków odradzają mi zostanie nauczycielem. Akurat ja i tak nie mam zamiaru nim zostać, ale mniejsza. Mówią:
- że nie opłaca się, dużo papierkowej roboty, organizowania, a jeszcze jak się dostanie wychowawstwo w jakiejś klasie to już w ogóle porażka.
- regres, szczególnie jak pracujesz w podstawówce. a czasu na douczanie się niewiele, bo przecież mają własne rodziny, dzieci, którymi muszą się zająć.
Wszystko zalezy co kto ceni w zyciu: poswiecenie sie niewdziecznej mlodziezy czy pieniadze......
Cytat: Sebi19
Obie moje byłe nauczycielki od języków odradzają mi zostanie nauczycielem. Akurat ja i tak nie mam zamiaru nim zostać, ale mniejsza. Mówią:
- że nie opłaca się, dużo papierkowej roboty, organizowania, a jeszcze jak się dostanie wychowawstwo w jakiejś klasie to już w ogóle porażka.
- regres, szczególnie jak pracujesz w podstawówce. a czasu na douczanie się niewiele, bo przecież mają własne rodziny, dzieci, którymi muszą się zająć.

trudno uwierzyć, że nauczycielki mówią coś takiego swojemu uczniowi... że w ogóle mówią coś takiego. Każda praca wymaga od nas poświęcenia. Jak się nie ma satysfakcji z tego co robimy, to powinno się poszukać czegoś innego. Szkoda życia.
Byłemu uczniowi ;p A one uwielbiają uczyć i chcą to robić, problem tkwi w całej reszcie obowiązków, którymi są obarczane, przez co nie mają dla siebie czasu.
Biedactwa.
Cytat: eva74
Biedactwa.

dokładnie. właśnie chciałam pisac, że w innym zawodzie wcale nie jest lepiej (jeśli nie gorzej).
Tak wiec nie ma co narzekac. Zwłaszcza teraz - wakacje ;)
Odradzam zostanie nauczycielem. Wybrałam ten zawód, bo uwielbiam angielski i chciałam się dzielić swoją pasją z innymi, ale kiedy pasja i marzenia ścierają się z rzeczywistością, okazuje się, że to tylko mrzonki, mnóstwo papierologii, idiotyczne przepisy (np. zliczanie frekwecji), a teraz jeszcze IKP (Indywidualne Karty Pracy) do których trzeba byc psychologiem, terapeutą, logopedą w jednym,a przecież nauczyciel ma uczyć, a nie psychoterapeutą. Nikt nie idzie do szkoły dla pięniedzy (których się nie zarobi w szkole), ani dla kariery (w szkole sie takowej nie robi), idzie się bo się kocha naukę/dzieci/uczenie, ale kiedy dostaję się w glowę kolejnym idiotycznym przepisem i przymusem darmowej pracy (patrz: art.42a) rzeczywiście myśli sie o zmianie zawodu
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Podręczniki językowe

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia