Przyznam sie,ze poprzednie odpowiedzi jedynie przejrzalam i moge sie powtorzyc,ale coz:)(lazy daisy;)
W kazdym razie, bylam rok w KJO przy UAMie w Poznaniu,gdzie milo spedzilam czas,owszem,ale niewiele stamtad wynioslam.
Chcialabym zaznaczyc,ze nie chce nikogo obrazac,bo zdaje sobie sprawe,ze mozna tam sie czegos nauczyc,jesli jest sie pracowitym i przede wszystkim "samozdyscyplinowanym":)Ja do takich niestety nie naleze, zeby siedziec nad ksiazkami potrzebuje 10 kolosow w tygodniu itd,tak jak mam teraz na anglistyce na UAM
.Poza tym to dobre miejsce dla przyszlych nauczycieli,gdzie jest mnostwo metodyki itp,itd. Ja jednak uwielbiam sie fonetyke i fonologie,co w KJO traktowane jest po macoszemu,zatem zdecydowalam sie na filologie.I jestem baaardzo zadowolona.Zrezygnowac musze z wieeelu przyjemnosci,co ciezko mi przychodzi,ale zdaje sobie sprawe,ze przyda mi sie to w przyszlosci w moim zawodzie.
Podsumowujac, nie chcialabym stwierdzac,ze poziom w KJO jest nizszy,bo to nieco niesprawiedliwe uproszczenie. Po prostu inne sa cele KJO i filologii,ze tak to ujme.
W KJO wiekszosc przedmiotow (szczegolnie bloku PNJA) robi sie powoli,po kolei,na poczatku sa mniejsze wymagania itd. co mnie,osobiscie,strasznie rozleniwilo:) KAzdy sam musi zdecydowac,co jest dla niego najlepsze...po prostu:) Pozdr!