ja bym wyszła od gramatyki konstrukcji - ona przecież powstała właśnie z powodu problemu z idiomami. Stąd też należy napisać:
Rozdział 1, a w nim podział idiomów na: gramatyczne i pozagramatyczne; substantywne i formalne; specyficzne i niespecyficzne pragmatycznie i pokazać, że wbrew temu, co chciał Chomsky, idiomy nie dadzą się zepchnąć do leksykonu tylko układają się w pewne continuum, na którego początku są idiomy składniowo zamknięte (blisko leksykonu lub w nim) a na drugim idiomy składniowo przetwarzalne (czyli konstrukcje otwarte na modyfikacje). Proponuję zacząć czytanie od: Croft, W. & D.A. Cruse. 2004. Cognitive Linguistics. Cambridge:
Cambridge University Press; Rozdział 9; str. 225-256., a potem przejść do tego, co oni tam w bibliografii sugerują.
Rozdział drugi: najlepiej jakiś badawczy, żeby praca nie była wyłącznie odtwórcza. Np. wziąc kilkanaście otwartych idiomów (no bo te zamknięte są w leksykonie czy jego pobliżu i już), zrobić luki tam, gdzie można coś wepchnąć (np. każda NP da się w nich modyfikować [wąchać kwiatki od spodu-->wąchać ładne kwiatki od spodu] lub zastąpić [wąchać kwiatki od spodu--> wąchać marchew od spodu]) i poprosić, najlepiej kolegów z roku - bo są na miejscu i można ich wykorzystać - żeby Ci taki test zrobili. A potem po ilości odpowiedzi kwalifikujesz te idiomy jako bardziej lub mniej otwarte syntaktycznie. Albo po prostu dajesz te idiomy bez luk i prosisz, żeby pomodyfikowali syntaktycznie. A potem patrzysz, które im było najłatwiej otworzyć składniowo i wetknąć do nich swoje 3 grosze.