Do tych po studiach- czy pielegnujecie wiedze?

Temat przeniesiony do archwium.
Rozmawiam z roznymi kolezankami po studiach i zal sciska jak sie pytam czy cos czytaja,przerabiaja jakies ksiazki zeby utrzymac wiedze z angielskiego na poziomie proficiency. Tlumacza ze nie maja czasu, ze sa zmeczone po pracy w szkole albo ze im sie nie chce i w ogole dziwia sie mnie.

Ja skoczylam studia ale mimo to wciaz cos czytam, robie cwiczenia z roznych ksiazek bo wiedza sie strasznie szybko ulatnia u mnie i zeby nie zapomniec to niestety musze cos robic. Prawie codziennie wieczorem czytam slownik ang-ang, ucze sie slowek, przerabiam od nowa Evans-owa CPE i pisze bloga po ang-taki opis calego dnia-co mi sie przydazylo itd.Staram sie przy tym ostatnim uzywac slowek trudniejszych, jak czegos nie jestem pewna to sprawdzam w slowniku tak zeby nie powielac bledow. Dodatkowo jak starcza mi czasu to biore jakis wycinek z gazety i tlumacze go sobie na angielski.

A jak to z wami jest? Osiedliscie na laurach czy rowniez cos robicie dodatkowo?
Dobre pytanie.W końcu same studia to dopiero początek drogi a wiele osób wierzy,że dyplom wyższej uczelni świadczy o tym,że proces ich kształcenia językowego został już definitywnie zakończony.Językiem,żeby nabrać biegłości w jego stosowaniu, trzeba żyć na co dzień, szczególnie jeśli jest to język obcy.
Obecnie jest to kwestia wyboru i indywidualnej chęci samodoskonalenia się.
Możliwe,że takie zachowanie powinno się w przypadku nauczycieli języka obcego jakoś wymuszać jakimiś regulacjami bo chyba niewiele osób czuje ciągłą potrzebę samodoskonalenia się.Ale możliwe,że się mylę.
Więc też pozwolę się zapytać-jak to u Was jest?
Nauka trwa nadal czy po prostu zadowala was całkowicie Wasz obecny stan wiedzy i poprzestajecie na tym, co już umiecie?
można linka do tego blogu ? :)
Ja osiadłam na laurach i języka zapomniałam. Do studiów się przyznaję, ale uczciwie oświadczam, że język znam tylko na poziomie podstawowym konwersacyjnym. Gramatyka leży, słówka uleciały w kosmos.
Świetne pytanie.
Conveyor ma 100 % racji. Wiedza wyniesiona ze studiów ulatuje w dość szybkim tempie. Ukończone studia filologiczne to dyplom pt. "pogłębiam swą wiedzę do końca życia (lub emerytury:))))" Niestety, ucząc w szkole państwowej zniżamy się stopniowo do wiedzy naszych podopiecznych i jeśli nie wykonujemy dodatkowej pracy (np. tłumaczenia) to nasza dotychczasowa wiedza ulatuje w zastraszającym tempie.
Ja również staram się stymulowac moją pamięć i doskonalić umiejętności nabyte podczas studiów. Uśmiechnęłam się sama do siebie czytając posta Conveyor, bo także przerabiam Evansową, dokonuję "cichych" tłumaczeń, czytam sporo w oryginale i generalnie bawię się językiem na co dzień. Robię to dla siebie, ale także po to by nie zbłaźnić się w szkole języków obcych w której pracuję. Tam klienci mają zawsze mnóstwo pytań i czuję, że oczekują ode mnie profesjonalizmu. Oczywiście nie jestem native'em ani słownikiem języka obcego, więc mam prawo czegoś nie wiedzieć, ale ucząc ludzi na pewnym poziomie musze sama do niego przystawać, a nawet przewyższać go dwu-krotnie.
Problem nie pogłębiających wiedzę anglistów jest wszechobecny i zależy od nas samych. Ja także mam sporo znajomych, którzy nic nie robią, uważają się za chodzące doskonałości. To bardzo przykre. Ale czas i rynek wszystkie nasze grzeszki z pewnością zweryfikuje.
Życzę wszystkim udanego romansu z językiem naszym kochanym
pozdr. :)
No wlasnie. Ja jestem kilka lat po studiach i tez czuje, ze podczas studiow moj ang. byl na wyzszym poziomie. Mowie to glownie o slownictwie, bo gramatyke jakos zawsze mialam w jednym palcu, takze jesli chodzi o trudniejsze zagadnienia (choc oczywiscie alfa i omega nie jestem i kiedy przegladam gramatyke Swana wynajduje rzeczy, o ktorych wczesniej nie wiedzialam albo wiedzialam, a wylecialy mi z pamieci).
Co do niepowtarzania materialu ze studiow czy niepoznawania nowych rzeczy bo jest sie zmeczonym po pracy - ja to doskonale rozumiem. Po studiach obiecalam sobie, ze codziennie bede powtarzac cos ze studiow, ale naprawde ni
nie mialam na to sily. Teraz chce zrobic solidna powtorke z gramatyki (choc tak jak mowilam, moja gramatyka w ogole nie kuleje, bardziej chodzi mi o powtorke rzeczy naprawde bardzo zaawansowanych) i slownictwa.
Ze slownictwa zamierzam przejrzec teksty, ktore przerobilismy na studiach.
Przegladac na roznych stronach (np. tu) slowka dnia, idiomy dnia, itd.
W zeszkym roku Gazeta Wyborcza wypuscila kalendarz z idiomami angielskimi (jeden idiom na kazdy dzien - fajna rzecz).
Jakie macie jeszcze pomysly na utrwalenie/poznanie nowego slownictwa?
Moze adresy jakichs stron internetowych znacie?

A co do listeningu? Jakie macie pomysly? Od razu mowie, ze nie lubie ogladac filmow, wiec to raczej odpada. Fajna jest stronka TVN Lingua, choc denerwuje mnie, ze nie jest przejrzysta.
Ja słowka powtarzam i ucze sie nowych z programem Profesor Henry Słownictwo 3&4 oraz Profesor Henry Phrasal Verbs. Polecam, warto! Tylko trzeba byc bardzo systematycznym. Pare lat temu uczylam sie z Supermemo, ale nie odpowiadalo mi to ze slowka i wymowa sa w wersji amerykanskiej i nie ma przykladow uzycia slowek w zdaniu. Dlatego przezucilam sie na Profesora.

Do tego czytam sobie slownik wymowy Wellsa. Polecam :)
Ja, ileś tam lat po studiach, już się nie uczę.
Nie chce mi się.

Owszem, czytam mnóstwo książek w oryginale - przeważnie współczesne bestsellery.
Ale nie po to, żeby się uczyć, tylko dlatego, że wiele z nich jest drukowanych w PL z dużym opóźnieniem.
Oglądam dużo filmów. Bez napisów oczywiście. Ale to głównie dlatego, że nic nie wkurzam nie bardziej niż polski lektor.
Czytam wiadomości na bbc i cnn, ale to też głównie dlatego, że polska prasa zazwyczaj zapomina o reszcie świata.
Słucham podcastów, bo coś trzeba robić w tramwaju.
etc.

Tyle tylko, że ja to wszystko w sumie robię dla przyjemności.
Każdy kurs językowy, każdy podręcznikowy i każdy program nie uczą języka, tylko przedstawiają jego demo. Rzeczywista nauka języka zaczyna się "w życiu", to znaczy wtedy, gdy język staje się potrzebny.

Nauka słówek jest niezbędna w początkowym okresie nauki, gdy trudno zrozumieć słowo z kontekstu. Podobnie jest z gramatyką, trzeba się jej uczyć na początku, dopóki się "nie zaskoczy". Później znajomość nazw konstrukcji gramatycznych "jest na plaster". Ważne, żeby je automatycznie stosować i rozumieć w rozmowie. Dlatego tak ważne jest, by czytać dla przyjemności, delektować się czytaniem, czytać nie po to, by zrozumieć jakiś tekst, ale po to by dowiedzieć się czegoś nowego.

Dlatego podoba mi się post La Belle Dame Sans Argent. Ponieważ właśnie o to chodzi w nauce języka, by czerpać przyjemnośc (a czasami coś więcej) z jego znajomości.
Oczywiście, że czyta się wyłącznie dla przyjemności, a nie dla nauki w ścisłym tego słowa znaczeniu. Co innego czytanie dla siebie, "czucie" wyrazów w konekscie bez tłumaczenia na język ojczysty, ale co innego nauczanie ludzi w szkołach językowych, którzy chcą DOKŁADNEGO tłumaczenia z polskiego na angielski i odwrotnie, i kręcenie nosem kiedy lektor nie spełnia pokładanej w nim nadziei (he, he). Całe to oglądanie, słuchanie bbc, podcastów, czytanie elektronicznych gazet jest formą relaksu dla nas samych, ale mało zrozumiałe dla "stukaczy" języka. A niestety właśnie z takimi osobami mamy na codzień do czynienia.
pozdr.
Jeszcze co do listeningow: nie wiem jak u Was, ale TV kablowa z mojego miasta udostepniala tylko jeden kanal po ang:Euro News. No ludzie, ilez mozna sluchac wiadomosci?
Bylo tez Discovery, ale 95% programow byla tlumaczona na polski (z lektorem).

Znacie moze jakies ang. strony (najlepiej z British English) gdzie mozna posluchac / obejrzec jakies ciekawe filmy dokumentalne, edukacyjne. Tak jak mowilam, nie interesuja mnie filmy jako takie, o przygodach fikcyjnych bohaterow. ;)
co do listeningów - to polecam podcasty - można znaleźć w sieci mnóstwo na różne tematy. I legalne i pirackie;)
Ja np. ostatnio sobie słuchałam wykładów na temat kontynentu afrykańskiego, buddyzmu i historii świata.

A co do 'zwykłych' filmów o przygodach fikcyjnych bohaterów - uważam, że warto.
Jeśli nie dla przyjemności to po to, aby posłuchać innego słownictwa i...żeby coś było większym wyzwaniem, bo filmy edukacyjno/dokumentalne to zbyt duże wyzwanie nie jest.
>innego nauczanie ludzi w szkołach językowych, którzy chcą DOKŁADNEGO
>tłumaczenia z polskiego na angielski i odwrotnie, i kręcenie nosem

dokładne tłumaczenie jest możliwe do poziomu upper-intermediate.
I na takich poziomach nie jest to problemem.
A ludzie na poziomie FCE i CAE już wiedzą (a jeśli nie wiedzą, to trzeba im to uświadomić), że dokładnie to się często nie da. Choćby dlatego, że wiele słów nie ma swoich odpowiedników.
Nie zauważyłaś zapewne, że ten wątek dotyczy ludzi, którzy już skończyli studia (najczęściej językowe) lub zaawansowane studia i pragną kontynuować naukę, by NIE ZAPOMNIEĆ.

Dlatego radzę im czytać dla przyjemności. A i tym początkującym warto przypomnieć:

"Tłumaczyć należy sens w sens, a nie słowo w słowo".

Nie ja to wymyśliłem, a ktoś inny na tym forum, ale ja to zapamiętałem.
Nie moge sie zgodzic z Bejotka. Samo czytanie, sluchanie niestety nie pomoze w zapamietaniu gramatyki. Jest tyle wyjatkow itd ze niestety nie obejdzie sie bez sleczenia nad ksiazkami. Wg mnie nauka jezyka to wkuwanie, wkuwanie i jeszcze raz wkuwanie.
żadne wkuwanie :)

uczysz się siedząc w książkach czy rozmawiając w barze z ambasadorem ? :)
wkuwa się na początku, potem już jest radość z kazdego słówka, z każdego napotkanego wyjątku, dialektu, nieznanego wyrażenia, każdego akcentu..można by wymieniać w nieskończoność.

gdy słucham sobie bbc i napotykam nieznane słówko, bo np. słucham o reformie zdrowia, to nie głupieję, że nie znam, tylko sprawdzam, przysłuchuję się jeszcze raz, a przy zbliżającej się okazji rozmowy używam słówka i już je mam "w kieszeni" :)

gdy oglądam film i nie rozumiem zdania wypowiedzianego w błyskawicznym tempie to spowolniam je, wsłuchuję się i ćwiczę, aby dojść do takiej prędkości. Nie załamuję się, że on tak szybko może, może bo to natiw i bardzo dobry aktor, ale ty już coś wiesz, w końcu się uczyłeś/aś, studiowałeś/aś, aby rozumieć co do ciebie mówią. Kontekst działa cuda.

gdy tłumaczysz ustnie i słyszysz coś czego nie wiesz, nie słyszałeś, nie masz pewności, to nie zatrzymujesz się tylko unikasz, wymijasz, umiejętnie opuszczasz, a gdy np. się przypomni delikatnie wplatasz w tzw "nawiasie myśli" i wychodzisz cało :)

polecam NIEZBĘDNIK INTERNATUTY - program, za który płacisz jednorazowo 8 zł i oglądasz wszystkie stacje świata :)
sorry za typos, spieszyłem się :)
>"Tłumaczyć należy sens w sens, a nie słowo w słowo".
>
>Nie ja to wymyśliłem, a ktoś inny na tym forum, ale ja to
>zapamiętałem.

Zupełnie dygresyjnie - tego rodzaju aforyzm ma na swoim koncie św. Hieronim (nota bene patron tłumaczy): "non verbum e verbo sed sensum exprimere de sensu". Który z kolei podpiera się deklaracją Cycerona. :)
niezły ten niezbędnik.
dzięki merix.
:)
Przepraszam za zmiane tematu, ale czy moglbys napisac cos wiecej o tym programie? Link mile widziany :) Boje sie sciagniecia trojana, wiec wole sprawdzone :) Z gory dzieki ;)
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - Sprawdzenie

 »

Pomoc językowa