Droga Absolwentko NKJO we Wrocławiu... Skąd masz takie informacje na temat UWr? "Tam przychodzisz jednynie na wykłady (które czasami prowadzone są w języku polskim ) i nie masz okazji porozmawiać z nikim po angielsku" - otóż tutaj ośmielę się nie zgodzić. Po pierwsze, nie samymi wykładami człowiek żyje, dlatego mamy też całkiem sporo zajęć praktycznych. Wszystkie zajęcia prowadzone są w języku - uwaga! - angielskim, mamy też taki cudowny przedmiot zwany konwersacjami i zapewniam Cię, że ciężko przez te trzy lata przed egzaminem licencjackim nie rozmawiać po angielsku...
Piszesz też o mękach Tantala związanych z literaturą angielską w oryginale... Dlatego wyjaśnijmy sobie może najpierw kilka pojęć - przede wszystkim subtelną różnicę pomiędzy NKJO a filologią angielską. NKJO jest szkołą kształcącą nauczycieli, dlatego największy nacisk kładzie na metodykę, i w tej dziedzinie rzeczywiście absolwenci NKJO mogą przodować na egzaminie na studia magisterskie. Filologia angielska to studia nad literaturą i językiem, oczywiście metodyka jest, ale na pewno w mniejszej ilości niż w NKJO - co wcale nie oznacza, że absolwenci filologii są później gorszymi nauczycielami. Mogą być za to lepszymi tłumaczami, choćby dlatego, że w NKJO nie ma specjalizacji tłumaczeniowej.
I filologia angielska, i NKJO mają swoje oczywiste wady. Nie chcę wymieniać wszystkich, warto jednak nadmienić, że IFA we Wrocławiu cierpi na poważny niedobór native'ów. Wydaje mi się, że w NKJO jest ich nieco więcej. Co oczywiście nie oznacza, że wykładowcy z IFA mają niskie kwalifikacje ;-P.
Co do łaciny... wcale nie jest taka straszna, poza tym w jakimś celu wprowadzono ją do kanonu przedmiotów filologicznych, prawda? Decydując się na filologię trzeba liczyć się z tym, że nie jest to kurs językowy, tylko ciężka praca wymagająca tolerowania najdziwniejszych, często z pozoru tylko nieprzydatnych przedmiotów.
Abstrahując od tematu: na jaki temat piszesz pracę magisterską?
Liczę na odpowiedź, pozdrawiam!