Studiuję w tej chwili na 2 roku zaocznych na KJS. Trzeba przyznać, że bałagan panuje tam nieziemski. Na przykład, w połowie semestru wykładowcy nie wiedzą jeszcze, jak będzie wyglądało zaliczenie ich przedmiotu (egzamin czy zal., na ocenę czy bez). Większość zadaje jakieś prace, których w ogóle potem nie ogląda - np. prof. Lukszyn, prof. Lewandowski.
Trafiają się też wykładowcy, np. niejaki M.Baranowski, którzy są tam najwyraźniej tylko po to, żeby dorobić sobie do emerytury. Wspomniany pan zwykle nawet nie prowadził z nami zajęć, ograniczając się do sprawdzania listy obecności i opowiadania anegdotek o sobie. Są też osoby niezbyt dobrze przygotowujące się do zajęć i uprawiające improwizację, bo nie chciało im się czegoś sprawdzić - wszystko to wychodzi w czasie zajęć.
Jest oczywiście kilka osób, które faktycznie chcą ludzi czegoś nauczyć i mają pojęcie o swoim przedmiocie (M. Górnicz, W.Pytel, I. Werestiuk).
Ale tak naprawdę, jeżeli ktoś zdecyduje się na studia w KJS, szybko odkryje, że nie wyjdzie poza podstawy żadnej z nauczanych dziedzin, więc i tak musi sam się wszystkiego nauczyć w praktyce.
Krótko mówiąc - studia \"dla papieru\", a szkoda. Szczególnie jeżeli już zajmujecie się tłumaczeniem, wiele z KJS nie wyniesiecie.