a ja opowiem coś jako lektor szkoly jęz, czyli ktoś z drugiej strony biurka:
najpierw się zgłosiłam do pracy w szkole językowej, naobiecywali niewiadomo co, możliwości rozwoju, pomoc w każdej sytuacji itp... potem mi sie zdarzyła następująca rzecz:
wzywa mnie dyrektor szkoły językowej i mi mówi, ze mam zmienić metody nauczania, to było na Śląsku, bo o moich lekcjach mówi się, znaczy uczniowie mówią, że są bardzo ciekawe i chcą sie wszyscy tylko do mnie zapisywać, no i jak na moim tle wyglądaja inni lektorzy, a przecież nie każdy ma tyle czasu (bo ja poza tym studiowałam zaocznie, a większość było z dziennych), żeby się tak dobrze przygotowywać do zajęć.
poza tym na moje protesty, że jak cos robię, to chcę to robić dobrze, stwierdził, że jak pracodawca każe, to pracownik ma spać na dworcu w kartonie i kible językiem szorować, a nie oponować,
to się nie dziwcie, że jest rotacja wśród lektorów,
bo jak miałam tam dalej pracować?
moim zdaniem, jak jest w danej szkole aż taka rotacja, to pracownicy w niej nie są dobrze traktowani,
bo nikt nie wynosi się z miejsca, w którym mu dobrze.
i tyle wam powiem,
Najlepiej, żeby w wymarzonej szkole językowej nawet lektor był dobrze traktowany,
to będzie jak najlepiej, bo to nie tylko dyrekcja i sekretarka tworzą dobrą szkołę.
a ty, która płacisz i stoisz w miejscu, zapisz się na wyższą grupę,
albo zmień szkołę, albo weź korepetytora,
albo wpłać kasę na pomoc, np Somalii, niech ktoś z niej skorzysta,
nie zostawiaj tego tak, jak jest.
chyba twój lektor nie słyszał o czymś zwanym \"mixed ability class\"
i nie wie, jak się do tego zabrać.
pozdr,
Rhysse