Chciałem donieść, że Ci którzy odjechali już z Crosslee ostatnio mają czego żalować, naprawdę mają czego załować. Po ich wyjeździe sytuacja w fabryce w przedświątecznym tygodniu zmieniła się diametralnie a praca nasza stała się czystą przyjemnością i relaxem. Wszyscy byli dla siebie bardzo mili i dobroduszni i mili a szczególnie w czwartek gdy superwajzorzy i teamliderzy poprzebierani za świętych Mikolajów rozdawali nam podczas pracy pomarańcze i czekoladę (z orzechami), z radiowęzła sączyły się dzwięki kolęd w wykonaniu (Franka Sinatry, Shakina Stevensa, zespołu Mazowsze), a z lufcika na dachu cieć sypał pokruszonym styropianem (ze niby snieg), i nawet nasz magazynier Fryderyk zamiast wózkiem widłowym jezdził saniami zaprzegniętymi w renifery i już nikt nie kazał nam pracowac szybciej i szybciej, a na tablicy zamiast targetu, napisano listę nagród do wygrania w wigilijnym quizie, i gdy na fajrant wszyscy myśleli, że to już koniec tych przyjemności i niespodzianek, jakże wielkie było nasze zaskoczenie, kiedy przy wyjsciu na każdego z nas czekały świąteczne paczki (2 pudełka markowych czekoladek lub 2 lepsze wina), także jak jak mawia Dariusz Szpakowki "Dobre złego początki, lecz radosny koniec".
ps. Pozdrowienia, Wesolych Świąt, hucznego Sylwestra dla załogi Crosslee, a szczególnie dla ekipy z Dewsbury oraz dla uroczych i gościnnych dziewcząt z Bradford.
życzy Karol