To zależy na jakim poziomie się jest.
Szczerze mówiąc jak ja pojechałam do Anglii po raz pierwszy ileś tam lat temu, też miałam wrażenie, że te moje dwa miesiące niewiele dały.
Pamiętam, że nauczyłam się dwóch nowych słówek: 'watercress' i 'clothes' pegs'. I tyle.
I byłam zaskoczona, że wszyscy używają takiego prostego języka.
Dopiero później po powrocie zdałam sobie sprawę, że pobyt pomógł mi w poprawie akcentu i płynności - ale to było jakieś takie stopniowe i przez to niezauważalne.