> Jesteś kalekim nauczycielem.
> Szkołę ukończyłam lata temu (ciebie nie było chyba jeszcze na tym
>świecie) a do dziś pamiętam wspaniałego Nauczyciela. Uczył fizyki, ale
>pamiętam też jego pogadanki wychowawcze (nie był naszym wychowawcą,
>zdarzało się mu czasem poświęcać kilka, kilkanaście minut "swojej"
>lekcji na dyskusję z nami na tematy życiowe: uczciwość, stosunek
>rodzic - dziecko...). To był Nauczyciel. Ty przypominasz robotnika,
>któremu nakazali przekopać kawałek pola...
Nie zrozumiałaś/eś mojego wpisu.
Nauczycielem jestem dla moich uczniów nie dla wszystkich uczących się.
Na forum nie jestem niczym nauczycielem tylko forumowiczem.
Poza tym dla moich uczniów nie jestem wychowawcą tylko nauczycielem języka obcego.I jak najbardziej mam swój ściśle określony kawałek pola do przekopania-praca to praca.Niezależnie od jej charakteru.I staram się przekopać to moje poletko sumiennie,z oddaniem i wymiernym skutkiem.Moim zdaniem porównanie do rzetelnego rzemieślnika czy robotnika jest pochlebne.
Można mieć kontakt z uczniami o jakim piszesz.I tak się składa ,że go mam bo nie traktuję uczniów bezosobowo ale podchodzę do nich indywidualnie.
Ale moje zasadnicze obowiązki mają określony zakres i staram się o tym pamiętać.Nie moją rolą umoralniać ucznia.Mogę mu pomóc, mogę wyrazić swoje zdanie ale to moje prywatne zdanie a nie prawda objawiona i jedynie słuszna.
I na pewno moralne pogadanki nie są zasadniczym celem moich zajęć. Gdy jest potrzeba-rozmawiam.Bo trzeba mieć otwarty umysł np. na rozterki życiowe maturzysty.
Ale kształtowanie sumień przyszłych pokoleń to nie moja działka.Co do tego nie mam wątpliwości.
Miałam takiego nauczyciela o jakim piszesz.Z fizyki i z matematyki.I efekt był taki,że umoralniał a sam jego przedmiot kulał, brakowało mu czasu na zajęciach na uczenie i umoralnianie.Więc ja staram się nie zgubić proporcji w tym co robię.