Moja sytuacja przedstawia sie nastepujaco: przez ostatnie dwa lata mialam angielski z ta samo lektorka i bardzo ja polubilam, a wlasciwie to dzieki jej motywacji zdalam fce na b. Teraz, w grupie pre-Advanced zmieniono mi lektorke, co bylo dla mnie baardzo niemilym zaskoczeniem, no ale nic na to nie moge poradzic. Tak jak kiedys na angola chodzilam z przyjemnoscia, tak teraz na sama mysl o tej babie mnie mdli. Nie ma w sobie w ogole luzu, a gdy nie znamy jakiegos slowka z ksiazki dziwi sie bardzo i komentuje to w sposob srednio przyjemny, a mianowicie: "Nie wiem jak wy fce przeszliscie". Jakby tego bylo malo zaczyna wybierac pojedyncze osoby i pytac ich osobiscie o znaczenie tegoz slowa, prawdopodobnie uznajac, ze jestesmy Zochy-samochy i swoja wiedza o slownictwie nie chcemy dzielic sie z grupa . Na ostatnich zajeciach tylko ja mialam odwage (??) powiedziec jej w twarz, ze nigdy nie widzialam tego slowa, czy konstrukcji gramatycznej (sytuacja analogiczna do slownictwa), co pewnie nie bylo zbyt madre z mojej strony, no ale coz, taka moja natura i nie bede udawac, ze jestem geniuszem. Chodze na angola zeby sie czegos nauczyc, a nie po to, zeby ciagle sluchac wyrzutow. Jedyno co mnie tam trzyma, raty za nauke i ksiazka za ktora sporo wybulilam, inaczej juz by mnie wiecej tam nie zobaczyli.
Mam nadzieje ze ktokolwiek byl na tyle wytrawly, aby przeczytac do konca moja wypowiedz i podzieli sie ze mna swoja opinia :)
P.S. Nastepnym razem jak bedzie sie pytac czy znam to slowko, to jej powiem ze jakbym wiedziala to bym tego w tajemnicy nie trzymala, akurat powtarzalismy conditionale ostatnio :P