co daje CPE?

Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 74
a jesli ktos zdaje cae albo cpe, bo jest pasjonata angielskiego, interesuje sie krajem, jezykiem, historia, ma kontakt z native'ami i ma w nosie godziny w szkole to TEZ sie do niczego nie nadaje?
Oczywiście, że nie. Można i wtedy uczyć i to zapewne z sukcesem. Ale do licha, niech nie będzie ustawowo wolno uczyć angielskiego po CAE i 30 godzinach kursu pedagogicznego. OK, zdaj TEFL'a lub inny egzamin międzynarodowy. To znacznie ograniczy takie dziwaczne przekwalifikowania.
Historii niern>uczy ktoś po AWF, polskiego po chemii.rnI tu sie mylisz!Pracuje w szkole dobrych kilka lat i widzialam juz wuefistow po polonistyce i geografii, historykow i informatykow po nauczaniu poczatkowym(po 2 osoby).wszyscy po ROCZNYCH studiach podyplomowych na koniec ktorych pisze sie kilkustronnicowa prace dyplomowa. Tymczasem zeby uczyc angielskiego trzeba najpierw kilka dobrych lat poswiecic na nauke jezyka, potwierdzic jego znajomosc miedzynarodowym certyfikatem a potem jeszcze zrobic rowniez roczny kurs metodyczny. Zaczelam uczyc majac tylko CPE, roczny kurs metodyczny(bardzo fachowo prowadzony przez kompetentnych wykladowcow) i roczne podyplomowe studia pedagogiczne, teraz studiuje filologie i ani moj angielski sie nie poprawil(bo nie taki jest cel studiow filologicznych), ani nie dowiedzialam sie niczego nowego z metodyki z wyjatkiem paru wytartych frazesow,ktore nijak sie maja do rzeczywistosci i sa raczej smieszne. Owszem poglebila sie moja wiedza z gramatyki opisowej i literatury, ale niestety nie przydaje mi sie w codziennej pracy z dziecmi w podstawowce. Angielski jest moja pasja i to ona sprawila, ze opanowalam jezyk na poziomi CPE, a to wiecej warte niz przeslizgiwanie sie na 3 przez studia bo trzeba jakos zdac (a znam kilku anglistow,ktorzy tak skonczyli filologie) bo nie spoczywam na laurach tylko wciaz sie staram rozwijac.Wkrotce skoncze studia i wiem juz ze dzieki nim nie bede lepszym nauczycielem- staram sie doskonalic swoj warsztat pracy, ale to moj wlasny wysilek+ co raz wieksze doswiadczenie. Nie lubie uogolnien- ludzie sa rozni i rozne ich podejscie do pracy i tego co robia-sa wspaniali nauczyciele po filologiach i tacy absolwenci tego kieruku, ktorzy tej pracy i dzieci nienawidza, sa rowniez kompetentni anglisci po awf-ie i osoby z certyfikatami,ktore w szkole sa z przypadku. Posiadanie nawet doktoratu z filologii nikogo nie uchroni przed koszem na glowie. Kwalifikacje jezykowe i umiejetnosci przekazywania wiedzy weryfikuje zycie- zlych, niesprawdzajacych sie nauczycieli powinno sie eliminowac niezaleznie od posiadanych papierkow, a w praktyce jest najczesciej tak,ze jak juz ktos sie zatrudni w panstwowej szkole i jakos to wytrzymuje to sie za wszelka cene chce zatrzymac.
No to i ja powiem, że w szkole pracuję 20 lat.Co prawda to prawda, sama filologia nie czyni dobrego nauczciela. Kursy metodyczne o których mówisz prowadzą zazwyczaj te same osoby co metodykę na studiach, więc jak to jest, że jednymi się zachwycasz, a drugie są do kitu nie wiem. Chodzi w tej całej sprawie tylko o jedno- o wysoki próg wymagań wiedzy i umiejętności. jaki stawia się nauczcielom. Jesli uważasz że prześlizgnąć się można przez 5 letnie studia filologiczne ze słabą znajomością angielksiego, to się myliśz. Zazwyczaj z 60 osób na 1 roku odpada około 0 na pierwszym egzaminie praktycznym.
Od 12 lat przygotowuję ludzi do CAE I CPE. I niestety, 40% osób, które zdają na C zwyczajnie ma farta. No i jak teraz maja uczyć następnych!!! Egzamin CAE zdaja osoby, które znają dobrze angielski i tacy którym sie udaje. Wątpię, aby taka sytuacja miała miejsce na egzaminie magisterskim na filologii. No nie bądźmy śmieszni. Trzeba na przykład na literaturze przeczytać sporo książek, nie mówiąc o pozycjach z literatury. No więc jeśli chodzi o porównanie merytoryczne błagam nie zrównuj ludzi po CAE i nawet CPE zdanego na C z mgr! Muszę z przykrością stwierdzić, że również nisko oceniam studia licencjackie, gdyż miałam przyjemność zatrudniać po takich i niestety osoby te nie są dobrze przygotowane do zawodu.
Nie uogólniajmy. Masz racje. Ale taka ustawa właśnie zrównuje wszystkich , czyli uogólnia. Tak nie powinno być.
Gdybym był dyrektorem i nauczyciel powiedziałby, o którymkolwiek uczniu, zeby kopał rowy, to wywaliłbym tego nauczyciela na zbyty pysk.rnDrobna złośliwość:rnSkoro jestes taka super, to czemu, to czemu Twoi uczniowie zdają CAE?CPE - bo mają farta? Moze więc wcale nie jestes taka super.
Sama ucze w szkole majac CPE (B) mgr z innego kier. i kurs metodyki i jestem o wiele lepsza a jezyka od kolezanek po jakims zaocznym licencjacie z filologii. Duzo czytam, odladam filmy w oryginale, mam kontektyy z nativami a to daje niepowownywalnie wiecej niz wszelkie studia filologiczne na ktorych zamiast uczyc prawdziwego jezyka, zatruwa sie mozgi wierszykami-potworkami z nudnej jak flaki z olejem literatury ang. i ameryk. Przyznaly, ze literatury nie czytaly tylko przeklady i opracowania.
A jak puscic takiej (jednej z druga) film bez lektora albo pierwsza lepsza piosenkę to katastrofa. Na studiach ucza RP English i Polish English ato moze sie przydac do czytania gazet i ogladania BBC
>Gdybym był dyrektorem i nauczyciel powiedziałby, o którymkolwiek
>uczniu, zeby kopał rowy, to wywaliłbym tego nauczyciela na zbyty
>pysk.

Dlatego też nigdy dyrektorem w szkole nie będziesz. Niektórzy uczniowie się do szkoly nie nadają, zwlaszcza wyższej. Jeśli nie potrafią sobie tego sami uświadomić, to ktoś inny im musi. Ludzie nie są równi: jedni są inteligentni, inni nie. Wyksztalcenie nie jest przymusowe, rowy też ktoś kopać musi i w McDonaldzie pracować też.

rnDrobna złośliwość:rnSkoro jestes taka super, to czemu, to czemu
>Twoi uczniowie zdają CAE?CPE - bo mają farta?

Niektórzy (glównie ci co zdają na C) mają farta. Po prostu sie nie nauczyli. Nauczyciel może przygotować do egzaminu, ale za ucznia sie nie nauczy. Proste chyba, nie?
Mialas na studiach logike? Bo piszesz:

>jestem o wiele lepsza a jezyka od kolezanek po jakims zaocznym
>licencjacie z filologii.

OK. wierze i gratuluje, ale potem piszesz:

a to daje niepowownywalnie wiecej niz wszelkie
>studia filologiczne

No to zaoczny licencjat czy wszelkie studia filologiczne?

na ktorych zamiast uczyc prawdziwego jezyka,
>zatruwa sie mozgi wierszykami-potworkami z nudnej jak flaki z olejem
>literatury ang. i ameryk.

Widac, ze nie studiowalas na filologii. A poza tym, czy wydaje ci sie, ze studenci wszelkich filologii nie robia tego:

>Duzo czytam, odladam filmy w oryginale, mam kontektyy z nativami

Musisz byc bardzo naiwna lub zakompleksiona, jezeli wydaje ci sie, ze studia filologiczne nie ucza niczego przydatnego. Zreszta moze nakladaja sie tu twoje wlasne wspomnienia ze studiow; moze dlatego nie pracujesz w zawodzie wyuczonym.
Najpierw odpowiedź na uwagę Lagi

jesli chodzi o kopanie rowów, to przeczytaj dokładnie to co napisałam. Nie uczeń ma kopac rowy, bo uczen jest od tego aby sie uczyć. Ale to czego sie uczeń wyuczy może dać mu dobrą pracę, albo nie. Tu ukłon w stronę tysięcy zapracowabych maturzystów, gimnazajlistów i uczniów szkół zawodowych. Ci co ciężko pracują osiągną w życiu więcej niż łopatę. Bez obrazy, bo żadna praca nie hańbi, ale jak widac nie budzi szacunku ( stąd twoja uwaga). A ja nie widze nic dziwnego w tym, że jeśli ktoś całe 10 lat edukacji za państwowe pieniądze obija się jak może, ma wszystko gdzieś, nic nie robi, żeby nie miał w życiu dorosłym posady lekarz lub prawnika.Szkolne cwaniaczki co to naśmiewają sie z kujonów niech potem kopią rowy. Co cię tak w tym porusza. To chyba jakieś postleninowskie pomysły, że wszytscy ludzie są równi. Nie są.

MG masz rację, to chyba jakieś kompleksy. Co do kontaktu z natywnymi nie przeceniałabym jej roli. Mam z nimi kontakt od 12 lat pracy w szkole językowej i niewiele się do nich nauczyłam. Poza paroma nowatorskimi bluzgami. Od lat nasi nauczyciele maja lepsze notowania wśród uczniów niż natywni.
czy tylko w srodowisku anglistów istnieje taka zawiść??? (prawie) Każdy chce pokazać ile to on nie umie i jak kiepsko wypada kolega po fachu z którym pracuje.

Czy germaniści, romanisci czy matematycy też tak na siebie 'nadają'?Wydaje mi się, że nie.

A autor powyższych słów nie bardzo chyba wie co to sa studia filologiczne

>Przyznaly, ze literatury nie czytaly tylko
>przeklady i opracowania.

a ty czytałaś wszystkie lektury a oryginale???

>A jak puscic takiej (jednej z druga) film bez lektora albo pierwsza
>lepsza piosenkę to katastrofa

sprawdzałaś jak koleżanki tłumaczą filmy??


Pełno tu postów typu 'nie skonczylam filologii, ale jestem o niebo lepsza od kolezanki x, ktora ją skończyła'. Chyba postów tych, którym jednak czegoś żal i muszą się w ten sposób dowartościować.

Madry jest ten, który nie musi zwracać uwagi innych na tę swą mądrosc.
>Dlatego też nigdy dyrektorem w szkole nie będziesz.
Nie ma obaw, po prostu dyrektorem być nie chcę.

Niektórzy
>uczniowie się do szkoly nie nadają, zwlaszcza wyższej. Jeśli nie
>potrafią sobie tego sami uświadomić, to ktoś inny im musi. Ludzie nie
>są równi: jedni są inteligentni, inni nie.

Oczywiscie nauczyciel w liceum jest ma prawo do mówienia, aby uczeń rowy kopał. Takiej bzdury dawno nie słyszałem.

>Niektórzy (glównie ci co zdają na C) mają farta. Po prostu sie nie
>nauczyli. Nauczyciel może przygotować do egzaminu, ale za ucznia sie
>nie nauczy. Proste chyba, nie?

Oczywiscie, będziesz się upierać, że C to nic. Tyle, że Cambridge jasno określiło, że C to passing grade. Ale nie kontynuujmy wątku.

Nie jest wielka sztuką przygotowanie do egzaminu stadka głodnych wiedzy uczniów. Sztuką jest rozbudzić w uczniu głód wiedzy.

I na koniec jedna uwaga. Jeśli u danego nauczyciela 90% zdaje egzamin, to mówi się, że dobry nauczyciel. Jeśli egzamin zdaje X procent fartem, to kiepscy uczniowie. Taki automatyzm.
>Nie uczeń ma kopac rowy,
A co napisałaś? Dokładnie to.

Bez obrazy, bo żadna praca nie hańbi, ale jak widac nie budzi
>szacunku ( stąd twoja uwaga).
Nie stąd. Twoje "bez obrazy" to kiepski wybieg; tyle powiem

Ci co ciężko pracują osiągną w życiu więcej niż
>łopatę.
Własnie tu przejawia się Twój brak szacunku.

Co cię tak w tym porusza. To chyba
>jakieś postleninowskie pomysły, że wszytscy ludzie są równi. Nie są.

Szacunek do osoby nie jest pomysłem Lenina.
Eva74,
napisałaś coś co mi siębardzo nie podoba:
"Niektórzy uczniowie się do szkoly nie nadają, zwlaszcza wyższej. Jeśli nie potrafią sobie tego sami uświadomić, to ktoś inny im musi. Ludzie nie są równi: jedni są inteligentni, inni nie. Wyksztalcenie nie jest przymusowe, rowy też ktoś kopać musi i w McDonaldzie pracować też."

Jak rozumiem dobrze jest tak twierdzić komuś kto miał niezły/średni start. Ciekawe czy gdybyś pochodziła z biednej chłopskiej rodziny i byłą tam 12 dzieckiem - układałaś byś takie krągłe zdanka. Od rana praca w polu, na wsi nauka to zbędny luksus/wydatek (zmienia sie to ale wolno).

Jacy uczniowie się nie nadają do szkoły ?
Rozumiem że tylko jacyś przestępcy, czy mówisz o tych, którzy osiągają mniejszy postęp?
W McDonaldzie ktoś też musi pracować?
Ciekaw jestem jakbyś tam pracowałą i ktoś by Ci to w twarz powiedział? Albo 3-4 krzykliwe dziewki powiedziały by to sobie na głos?

"Jedni są inteligentni inni nie"
To ciekawe stwierdzenie.
Do której grupy się klasyfikujesz jesli mogę spytać?
>Jak rozumiem dobrze jest tak twierdzić komuś kto miał niezły/średni
>start. Ciekawe czy gdybyś pochodziła z biednej chłopskiej rodziny i
>byłą tam 12 dzieckiem - układałaś byś takie krągłe zdanka.

Moja znajoma, która przez dużą część swojego życia mieszkała na wsi, z szóstką rodzeństwa i rodzicami w jednym pokoju z kuchnią, też tak mówi.
I pewnie coś w tym jest skoro tylko część z nich uzyskała lepsze wykształcenie.

Swoją drogą znam całkiem sporo ludzi, którzy wykonują proste lub fizyczne prace - lepszych nie szukali, bo się nie nadają, ale nie stanowi to dla nich problemu.

Zgadzam się z Evą - nie każdy się nadaje. Nie każdy musi.
I - na co niewiele osób zwraca uwagę - nie każdy chce. No, ale cóż, polskie władze na siłę i sztucznie chcą podnosić wykształcenie w Polsce wpychając ludzi do wszelkiego rodzaju szkół wyższych.

Jestem też sobie w stanie wyobrazić siebie w kilku zawodach nie bardzo związanych z pracą umysłową, w których byłabym niezła i myślę, że zadowolona. (kto wie,może kiedyś?)

Nie jesteśmy równi. I nie mamy równych szans. c'est la vie.
>Jak rozumiem dobrze jest tak twierdzić komuś kto miał niezły/średni
>start. Ciekawe czy gdybyś pochodziła z biednej chłopskiej rodziny i
>byłą tam 12 dzieckiem - układałaś byś takie krągłe zdanka. Od rana
>praca w polu, na wsi nauka to zbędny luksus/wydatek (zmienia sie to
>ale wolno).

myślę, że nie o to chodziło Evie pisząc o uczniach, którzy nie nadają się do szkoły.
Ostatnio popularne (zwłaszcza w programach typu 'uwaga') stało sie pokazywanie w tv 'prawdziwego' oblicza szkoły, uczniow, którzy z nieukrywaną pogarda odnoszą sę do nauczycieli. Albo głośna niedawno sprawa anglisty, ktoremu uczniowie prawie nalozyli kosz na głowe.
Myślisz Bartholomew, ze to robią dzieci z wielodzietnych, biednych rodzin, które jesli nie są w szkole to cieżko harują w polu ???
dodam jeszcze, ze biedne dzieci sa czesto najsympatyczniejsze, mądre bo niestety nie maja łatwego życia i na pewno nie sprawiaja problemów. Gorzej z tymi bogatymi, rozpuszczonymi, którym wydaje sie, ze pieniadze ktore maja upowazniaja ich do wszystkiego.
No, ale cóż,
>polskie władze na siłę i sztucznie chcą podnosić wykształcenie w
>Polsce wpychając ludzi do wszelkiego rodzaju szkół wyższych.
A Ty jesteś pewna ze polskie władze wpychaja ludzi na sile do szkol wyzszych?
A mozesz wymienic jakies srodki takowego przymusu?
Pałka policyjna? Paka?
Nie mam pojecia jak 'zmuszaja' sadzilem ze polska mlodzies sie edukuje i potem po prostu wyjezdza ma teraz takie perspektywy i je realizuje ale zeby wladza zmuszala do nauki?

>Nie jesteśmy równi. I nie mamy równych szans. c'est la vie.
Ludzie nie sa rowni - to fakt. Tylko tu Ci sie udalo.
> Myślisz Bartholomew, ze to robią dzieci z wielodzietnych, biednych
>rodzin, które jesli nie są w szkole to cieżko harują w polu ???
Nie Iwono wrecz przeciwnie - jak wiadomo dzieci z dobrych domow.
I moze sie zdziwisz ale jestem zwolennikiem dyscypliny i uczen ktory tak sie zachowuje (kosz na smieci, wyzwiska itp.) powinien byc przez nauczyciela/policmasjtra spałowany bezwarunkowo - żeby nauczył się szacunku.
To wszystko przez bezstresowe wychowanie którego, dzieki Bogu, nigdy nie otrzymałem.
Albo głośna niedawno
>sprawa anglisty, ktoremu uczniowie prawie nalozyli kosz na głowe.

Jeśli pamięć mnie nie myli, to było to techikum/zawodówka. dzieci z bogatych rodzin nie chodza do takich szkół.
>uczen ktory
>tak sie zachowuje (kosz na smieci, wyzwiska itp.) powinien byc przez
>nauczyciela/policmasjtra spałowany bezwarunkowo

niektórzy faktycznie się o to proszą, ale wiadomo, ze nie wolno. Pozostaja słowa, dla niektorych np 'nadajesz sie jedynie do kopania rowów'.
Ja tez jestem absolutnie przeciwko bezstresowemu wychowaniu i wkurzaja mnie na maksa rodzice mowiacy, ze oni nie mają czasu uczyc dziecka dyscypliny, bo pracują, powinna to robic szkola ...


Swoja droga nie widze siebie 'pałującej' ucznia :) :)
A słyszałas kiedys, że uczeń po usłyszeniu nadajesz sie tylko do kopania rowów, zmienił swoje nastawienie?
ze -> zeby
>"Jedni są inteligentni inni nie"
>To ciekawe stwierdzenie.
>Do której grupy się klasyfikujesz jesli mogę spytać?

A Ty? Bo ja do tej inteligentnej. Tutaj to akurat wygralam los na loterii i zupelnie nie mam oporów przed stwierdzeniem, że jestem mądrzejsza od iluś tam osób. Co nie znaczy automatycznie, że uważam się za lepszą. Ale fakt, bycie inteligentnym rzeczywiście bardzo ulatwia życie; poza tym to start mialam calkiem przeciętny.


Może się nieprecyzyjnie wyrazilam pisząc, że nie wszyscy sie nadają do szkoly. Nie mialam na myśli podstawówki czy gimnazjum, ale szkoly nastawione na tzw. wyksztalcenie ogólne (licea) oraz szkoly wyższe. Wiele osób trafia do tych szkól, bo rodzice mieli takie ambicje. Uważam, że rodzice tacy wyrządzają krzywdę swoim dzieciom jeśli te dzieci wyraźnie nie mają predyspozycji intelektualnych do takich szkól.

A nawet jeśli te dzieci są inteligentne i dobrze sobie radzą z nauką, to może niekoniecznie chcą się uczyć; może wolą wykonywać prace rzemieślnicze czy umyslowe, ale proste i niewymagające wielkich nakladów intelektualnych. Tacy uczniowie na studia nie powinni iść, bo się tam tylko będą męczyć (albo ściągać).

Nie wiem, w Polsce panuje jakiś niezrozumialy dla mnie kult wyksztalcenia wyższego co się objawia owczym pędem za tymi trzema literkami przed nazwiskiem i tytulomanią.

Nie ma nic hańbiącego w kopaniu rowów czy pracy w McDonaldzie. Ktoś to po prostu musi robić. Ja swoje wystalam na kasie w supermarkecie i rączki też sobie pobrudzilam przy sprzątaniu biur. I co z tego? Nic. Korona mi z glowy nie spadla (bo dobrze przymocowana, he he). I jeśli będę potrzebować dodatkowych pieniędzy to znowu pójdę wieczorem lub w weekend stać na kasie (u mnie się stoi, nie siedzi) lub sprzątać biura. Niektórzy jednak wykonują te prace przez cale życie. Jedni bo lubią, inni bo po prostu nie nadają się do innej pracy, co nie oznacza, że są gorsi od tych bardziej inteligentnych.
A słyszałas kiedys, że uczeń po usłyszeniu nadajesz sie tylko do
>kopania rowów, zmienił swoje nastawienie?

Ojeju, chyba nikt nie powie uczniowi wprost, że jest glupi i do niczego innego się nie nadaje? (chociaż u mnie w podstawówce się tak mówilo - jakichś sfrustrowanych nauczycieli mialam).

Dobry nauczyciel/pedagog porozmawia z uczniem i rodzicami i naprowadzi na wlaściwą drogę. Można delikatnie zasugerowac, że uczeń sobie nie radzi w tej szkole i wskazać inną drogę dalszego ksztalcenia. Na początku oczywiście trzeba zachęcać, pomagać, no ale jak efektów nie widać, to po co się męczyć?

Pytanie: lepiej być malą rybą w dużym stawie czy dużą rybą w malym stawie?
Heh...
W pewnym eksperymencie pytano badanych, czy
1. posiadają jakąś pozytywną cechę
2. czy ich sąsiad posiada tę cechę

Odsetek osób, które uważały, że posiadają tę cechę, był o wiele większy niż odestek osób, które przypisywały tę cechę sąsiadowi.
>Ojeju, chyba nikt nie powie uczniowi wprost, że jest glupi i do
>niczego innego się nie nadaje? (chociaż u mnie w podstawówce się tak
>mówilo - jakichś sfrustrowanych nauczycieli mialam).
Sama znalazłaś takich nauczycieli... Ja nie potrzebuję już więcej nic dodawać.

>Pytanie: lepiej być malą rybą w dużym stawie czy dużą rybą w malym
>stawie?
Wolałbym być rybem niż rybą. Serio.
>A słyszałas kiedys, że uczeń po usłyszeniu nadajesz sie tylko do
>kopania rowów, zmienił swoje nastawienie?

nie wiem, osobiście nie mowilam nic takiego i na pewno nie powiem. ALe wiem z opowiesci, ze czasami brak słów, opadaja ręce, jak niektorzy uczniowie potrafia byc chamscy.

Dla przykładu, w mojej grupie na studiach była bardzo fajna, zdolna dziewczyna chora na chorobe, ktorej nazwy nie pamietam, przez ktora chodzila bardzo mocno utykajac. Na pierwszej lekcji podczas praktyk usłyszała od jakiegos ucznia 'spadaj kaleko'. Dla nie temat choroby byl strasznie drazliwy, wiec wyszla z placzem i nie robila juz praktyk w tej szkole.
>nie wiem, osobiście nie mowilam nic takiego i na pewno nie powiem.
Dobrze:-)

ALe
>wiem z opowiesci, ze czasami brak słów, opadaja ręce, jak niektorzy
>uczniowie potrafia byc chamscy.
czy odpowiedzią powinno być: idz do kopania rowów?
>ALe
>>wiem z opowiesci, ze czasami brak słów, opadaja ręce, jak
>niektorzy
>>uczniowie potrafia byc chamscy.
>czy odpowiedzią powinno być: idz do kopania rowów?

jaką odpowiedź proponujesz na 'spadaj kaleko'??? byl to pewno uczen szkoły podstawowej (wtedy nie bylo gimnazjum), ktorego najbardziej cieszylo, ze rozsmieszył kolegów.
No to bylo z góry do przewidzenia. Gdyby badania tego nie potwierdzily, to uznalabym, że zostaly sfalszowane.
Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 74

 »

Business English