Szczerze? Nie uważam by książka kursowa była niezbędna. Między Bogiem a prawdą, ja miałam trzy książki na krzyż, i tak z nich nic prawie nie zrobiłam. Nie wiem z jakiego poziomu startujesz, ale moim zdaniem na tym poziomie najważniejsze jest obycie z językiem, którego nie nabiera się z podręczników. W tym roku zdałam CPE na B: gramatyka nie tak złożona, w transformacjach liczyły się frazale. Reading i listening już gorzej, trzeba rozumieć subtelności i mieć cholernie bogate słownictwo. Speaking: pieprzenie o głupotach, musi ci temat przypasować. Writing: tematy raczej proste. Napisanie krótkiego eseju na niespecjalistyczny temat nie jest zbyt trudne, ale liczy się poprawność. Koniec końców materiału masz z górką i jeszcze trochę. Oszczędź kasę i pogadaj z nativem, słuchaj po angielsku: filmy, TV ( nie wiem czemu wszyscy się tak przy BBC upierają ja seriale oglądałam i dokumenty), graj w gry komputerowe w oryginale i czytaj, czytaj, jeszcze raz czytaj.
Z tego co obserwowałam po grupie, ci co zdali nie byli na żadnym kursie, nie uczyli się specjalnie. Wszyscy używaliśmy angielskiego jako narzędzia w pracy lub realizacji hobby. Dla osoby, która się angielskiego uczy w formie szkolnej i kursów, a nie używa jako narzędzia podejrzewam, że tak. Dla osoby, która z językiem żyje, bo musi, to pewnie nie tak bardzo. Dla mnie trudniejsze było utrzymanie uwagi przez 5 godziny non stop.
Co do książek: Miałam
Common mistakes at profieciency. Całkiem fajnie omawia wyjątki :]
To tyle!
Powodzenia na egzaminie :D