cześć, czytałam o tym kursie,
ale wam powiem, ze wcale ja i kolezanki nie mamy aż tyle czasu, zeby siedziec tyle w jakiejs szkólce jezykowej, a zakupy, kosmetyczka, fryzjer, masaże, kawa z kolezankami, czytanie gazet?
moim zdaniem pomysl poroniony, bo np w takich szkolach jezykowych, godzina by kosztowala od 20 do 75 pln, razy 8 godzin razy 5 dni w tyg razy 4 tygodnie miesiąca, a bywa przeciez i wiecej dni,
ok, wersja najtańsza za 20/hwychodzi 3200, wersja za 75 za godzine, bo tyle przecietnie biorą szkoły za lekcje indywidualne, bo nie wierzę, żeby tłumy się zgłosiły na takie kursy, ok, 75 razy 8 razy 5razy 4 wychodzi
12 000 pln. good luck dla chętnych, wolę juz sobie pojechac na kurs do Anglii, kupić futro albo choćby puder Guerlaina, (ok 500 pln).
no chyba, że godzina lekcyjna to 45 min, co w tym wypadku wychodzi nieco drożej.
także wygląda na to, że chodzi raczej o wyrwanie kasy, niż o jakieś super efekty za super kasę. Na anglistyce miałam po ok 6 godzin dziennie angielskiego i dopiero po 3ch latach przerobiliśmy dośc gramy, idiomów, słownictwa, przeczytało się dość książek(jedną tygodniowo trzeba było, więc się czytało po 7 na raz), itp, żeby się poczuć ok z poziomu proficiency,
poznać dobrze specyfikę języka, bo przecież to nie jest tak, że się słówko przetłumacza na inne słówko i już, jak to niektórzy mówią, słówko bez kontekstu nic nie znaczy
no i najważniejsza rzecz, jakich metod używać, żeby nie zanudzić słuchacza?zeby zmotywować go do kolejnej nauki, kolejnego otwarcia szeroko portfela?this is the question!