Chodzilam do Gdynskiej trojki. NIestety nie wszyscy nauczyciele sa tak dobrzy, ale ja mialam szczescie trafiajac do tej pani (nazwiska nie zdradze). MOzna ja nazwac cudotworczynia, ale ja raczej nazwalabym ja bardzo kompetentna i rzetelna osoba, zawsze przygotowana do lekcji, wykorzystujaca maks. czasu (czyli 45 min/ 45 min, bez tracenia czasu na łażenie po klucz, szukanie dziennika, odczytywanie listy obecnosci).
Po prostu uczyla nas jezyka, a nie wylacznie rozwiazywania testow. Naturalnie na rozwiazywanie cwiczen znalazl sie czasem czas, ale byl to srodek do celu, a nie cel sam w sobie, jak w wielu szkolach.
POza tym, kobieta bylawymagajaca i nikomu nie odpuszczala. NIe oznaczalo to bynajmniej ze stawiala zle oceny, bo to kiepska motywacja. PO porstu jak sie nie przygotowales, to trzeba bylo sie przygotowac kiedy indziej. (A ocen mielismy okolo 30 w semestrze, wiec trzeba bylo sie przygotowywac dosc regularnie) NIe bylo mozna sobie dostac 2= i olac sprawe. Albo jedynka = nieobecnosci, czyli cos co trzeba poprawic. I pani tak dlugo nie zaliczala az uzyskalo sie ocene db badz bdb. Wtedy czulo sie, ze praca jest doceniona. Na semestr naturalnie u tej \"kosy\" byly same 4 i 5.
Najgorsza dla nas (ale najbardziej efektywna) byla ta nieuchronnosc zrobienia zadan domowych. Wiadomo, ze na kazdego przyjdzie kolej, bo kazdy speech musiala zaprezentowac kazda osoba. Pani tez oceniala postepy w zaleznosci od poziomu osoby, nie przyrownujac najgorszego do najlepszego, ale oceniajac indywidualne mozliwosci, postep i wklad pracy danego ucznia. Tak ze osoba niby najslabsza w grupie tez mogla miec 4. Trudno powiedziec jednak kto byl najslabszy, bo wszyscy reprezentowali naprawde dobry poziom i panowali umiejetnosci praktyczne, czyli jak napisac formal letter, jak brac udzial w dyskucji uzywajac bardziej wyszukanego slownictwa, czytac prase i ksiazke i rozumiec ze sluchu.
BYla moja nauczycielka przez 4 lata, i nie znam innych metod (albo nie pamietam, bo chodzilam na kurs CAE kiedys w III klasie liceum, gdzie zajecia prowadzila amerykanka, ale raczej nie chodzilam na ten kurs bo byl bez sensu w porownaniu z lekcjami w szkole i wkrotce zrezygnowalam). Wg mnie tak wlasnie dobry nauczyciel powinien prowadzic lekcje i nie rozumiem dlaczego tak nie robia inni. STrata czasu na lekcji czyli gadanie po poslku o dupie i o zupie, straszenie co bedzie na maturze 5 razy w tygodniu, klepanie transformacji komentujac zawilosci po polsku i jechanie z tej samej starej ksiazki bez uzupelniania lecki materialami dodtakowymi to przejaw niekompetencji i lenistwa ze strony nauczyciela.
POzdrawiam,
Kociamama.