tłumaczenie u Pana X

Temat przeniesiony do archwium.
Witam:)
Od jakiegoś czasu tłumaczę dla pewnej osoby, którą znalazłam przez Internet. Ten pan jak mówi, reprezentuje zespół edytorów i tłumaczy pracujących z językami europejskimi. Podał mi też stronę www, na której są ich artykuły. Ale tak właściwie to więcej o nim nie wiem. Po przesłaniu mu mojej próbki tłumaczenia, stwierdził ze swoim zespołem, ze tłumacze ok i zrobiłam pierwszez w zyciu tłumaczenie-ok 9 stron A4, po 20 zł za stronę.
Teraz mam do tłumaczenia historyjki dla dzieci, chcą mi zapłaic 170 zł za 14 stron, z bardzo małymi marginesami i bez odstępów. Wychodzi paręnaście zł za stronę. co o tym sądzicie? czy to jest wykorzysstywanie?
Poza tym zastanawiam się, bo to są historyjki dla dzieci, czy nie powinnam mieć jakichś praw autorskich, czy chcociaż być wyszczególniona jako osoaba, która ksiązeczkę przełożyła?...
Poza tym, czy myśliucie, ze warto byłoby go poprosić o jakieś referencje?
To jest moja pierwsza "praca" z tłumaczeniami... i niie wiem w ogóle, jak do tego podejśc, nigdy nie miałam z tym styczności...
Już sama nie wiem, czy nie lepiej byłoby znaleźć tego typu zjaęcie przy jakiejś "realnej" firmie, nie przez Internet... Ten gość w każdej chwili może zerwać ze mną kontakt, nie mam żadnego jego adresu ani nic...
Proszę o jakieś sugestie, co myślicie o tej sytuacji...
stawka poniżej tych 20 zl za strone to juz jest granda.
Czy na ich witrynie mozna znalezc ich dokladny adres?
Prosze popytac na forach dla tlumaczy, czy znaja te firme i co o niej sadza.
Takie fora to np. grupa pl-p-t na serwerze yahoo groups oraz branżowe Forum Tłumaczy (mają własny serwer).
Radzę ostrożność.
Tłumacze nie rozliczają się wg stron fizycznych tekstu, tylko wg rozliczeniowych (standardowo 1800 znaków ze spacjami - i sorry za niezgrabne zdanie:)). Stawki za tłumaczenie na polski to ok. 30 zł za stronę. Sama sobie policz jak bardzo Cię wykorzystują.

Dostałaś porządny feedback po próbce i pierwszym zleceniu? Tzn. nie tylko "ok, podobało się", ale "to a to było źle, nad tym trzeba popracować)? Dostałaś tekst po korekcie, żeby zobaczyć co zrobiłaś nie tak? Masz w ogóle umowę na to tłumaczenie?
UWAGA: Z tych porad korzysz na wÅ‚asne ryzyko – nie jestem radcÄ… prawnym, a jedynie nieoszlifowanÄ… tÅ‚umaczkÄ… i toto poniżej to sÄ… moje prywatne opinie.

> pierwszez w zyciu tłumaczenie-ok 9 stron A4, po 20 zł za stronę.

TÅ‚umacz nie rozlicza siÄ™ zazwyczaj wedÅ‚ug stron fizycznych (jak już napisaÅ‚a aga) ale znaków lub słów (1800/1500 znaków lub 300/250 = strona, za wyjÄ…tkiem tÅ‚umaczeÅ„ uwierzytelnionych, gdzie 1125 znaków to strona). Przy standardowym piÅ›mie (Times New Roman 12 bez dodatkowych odstÄ™pów) na stronie A4 mieÅ›ci siÄ™ znacznie wiÄ™cej niż 1800 znaków. W przypadku literatury można siÄ™ jeszcze rozliczać w znacznie wiÄ™kszych jednostkach – arkuszach wydawniczych lub autorskich.

> co o tym sÄ…dzicie? czy to jest wykorzysstywanie?

Można spotkać siÄ™ z cenami poniżej 20 zÅ‚ za 1800 znaków (szczególnie za literaturÄ™ i inne „chodliwe” branże). Ale podstawowÄ… sprawÄ… jest to, że liczymy wÅ‚aÅ›nie powiedzmy 15-18 zÅ‚ za 1800 znaków, a nie za „stronÄ™ A4” – przelicz sobie ile znaków ma Twoje zlecenie i ile z tego wychodzi stron rozliczeniowych...

> czy nie powinnam mieć jakichś praw autorskich, czy chcociaż być wyszczególniona jako osoaba, która ksiązeczkę przełożyła?

W przypadku tłumaczenia literatury, w umowie ustalacie m.in., czy przenosisz prawa autorskie, czy tylko udzielasz licencji. Z tego, że stworzyłaś utwór, do którego masz prawa autorskie, wynika także podanie, że to Twoje tłumaczenie. Powinniście to ustalić w ramach podpisanej umowy (jeżeli zamawiający chce dostać prawa, a nie tylko licencję).

Ta samo jak mg polecam poszukanie społeczności tłumaczy, żeby się chociaż zorientować jak ta branża działa.
Oj, widzę, że sprawa jest co najmniej beznadziejna...
otóż:

>Dostałaś porządny feedback po próbce i pierwszym zleceniu? Tzn. nie tylko "ok, podobało się", ale "to a to było źle, nad tym trzeba popracować)? Dostałaś tekst po korekcie, żeby zobaczyć co zrobiłaś nie tak? Masz w ogóle umowę na to tłumaczenie?
- NIC z tych rzeczy...;/

Ponadto jak sobie przeliczyłam znaki ze spacjami, jakie przypadają na 1 stronę, wychodzi ich 3432... brak mi słów..

Teraz już wiem, że rezygnuję z "Pana X"... Popytam w mieście, w którym mieszkam w jakiś biurach... Kontakt eye to eye to zdecydowanie co innego... Tak chyba jest najlepiej co nie? (nawet jeśli chodzi o zwykłe referencje na przyszłość)

Zauważyłam też, że tłumaczenia ogólnie to nie jest taka łatwa sprawa... Studiuję anglistykę dziennie, więc nie mam za dużo wolnego dużo czasu, ale zwyczajnie chciałabym mieć co wpisać w CV i rozwijać się w tym kierunku.

Niestety, teraz doświadczenie nauczyło mnie, że można trafić na niezłych wyzyskiwaczy... Wy też mieliście TAKIE początki?...
>Niestety, teraz doświadczenie nauczyło mnie, że można trafić na
>niezłych wyzyskiwaczy... Wy też mieliście TAKIE początki?...

Wejdź także tu:

http://www.forumtlumaczy.pl/

Jest tam nawet specjalny wątek na ten temat. Poza tym, czytając, możesz dużo dowiedzieć się o pracy tłumacza (jej specyfice, jak szukać zleceniodawców, jak się ustrzec naciągaczy...).

Bez rejestracji nie masz możliwości wejść na wszystkie "podfora".
Fajnie, że już teraz myślisz o zbieraniu referencji - masa ludzi budzi się dopiero po studiach:) Pana X nie żałuj, na pewno uda Ci się zamienić go na porządnego zleceniodawcę. A frycowym się nie przejmuj, wielu tłumaczy dało się w coś takiego wrobić na początku kariery. I, tak jak pisze To_ja - koniecznie zajrzyj na forum tłumaczy.
Pierwsze zlecenie (1000 str.) na temat obróbki drewna, robiłem pół roku z kolegą - i tak to się zaczęło :)

Stawka wynosiła wtedy 20 zł za stronę. Koleś chciał 15, ale już wtedy przeczytałem właśnie forumtlumaczy.pl i nie dałem się wciągnąć w niezłą kabałę. Klient się zgodził, bo i tak byliśmy tani i szybcy :) Trochę fartem. Ale powiem szczerze, że opłaca się mieć własną stronę, która jest przynajmniej na 1 stronach google. Klienci sami walą drzwiami i oknami, przynajmniej tak było, teraz trochę gorzej :)

Ogólnie to pamiętaj o tym, że przysługuje Ci 50% lub 20% wynagrodzenia od dochodu.

50% gdy sÄ… przenoszone prawa autorskie
20% gdy nie dochodzi do przeniesienia

Poczytaj sobie na początek, jak wygląda sprawa z umowami o dzieło.
http://translators.org.pl/blog/index.php/2008/10/25/umowa-o-dzielo/#more-29

Jeśli dopiero zaczynasz, to idź do profesjonalnego biura, niech Cię przyjmą na praktyki, potem jak będziesz dobra, to wezmą Cię na dłużej. Musisz nabrać szlifów. Ja też cały czas się szlifuję, ale już trochę w swojej dziedzince małej siedzę i wiem jak to wygląda. Właśnie tego Ci potrzeba, oczytania w danej dziedzinie, pewności w tłumaczeniu tekstów, znajomości struktury tekstu i odpowiedniego wyczucia, co przychodzi z czasem.

Nie daj się rolować. Bo studentów wykorzystują, jak tylko mogą. Poniżej 20zł netto za stornę to zdzierstwo i rozbój w biały dzień. Ustal sobie limit stron, który robisz w trybie standardowym; przyjmij, że robisz ok. 8-10 tekstu niespecjalistycznego i ok. 5-6 specjalistycznego. Powyżej tej granicy to zaczynają się tłumaczenia ekspresowe i superekspresowe.

Poczytaj też książeczki o teorii tłumaczeń, znajdziesz je na stronie specjalistycznej księgarni językowej: http://www.ksiazkiknk.pl/.

Powodzenia,
Merix
kmk to STRASZNIE droga księgarnia
Ale są w niej nowości, których nigdzie indziej często nie można znaleźć. Poza tym zawsze można wyszukać interesującą nas pozycję, odnaleźć ją w google i zamówić taniej. Ja tak robię :)
>Czy na ich witrynie mozna znalezc ich dokladny adres?

no właśnie jedynym kruczkiem na ich naprawdę świetnej stronie jest to, ze zamiast adresu są tylko jakieś adresy skrzynek.

Chciałam Wam podziękować za wypowiedzi:)
Nie ma co brać się za coś, kiedy się trochę nie obezna w temacie- taki mój wniosek.
Zamierzam zrobić te praktyki w biurze- i tu jeszcze jedno pytanie- ile one mniej więcej trwają? Udałoby się to zrobić w miesiąc, załóżmy we wrześniu?
>no właśnie jedynym kruczkiem na ich naprawdę świetnej stronie jest to,
>ze zamiast adresu sÄ… tylko jakieÅ› adresy skrzynek.

a maja wlasny serwer - czy adres skrzynki przypomina adres witryny, czy tez jest to adres typu gmail albo tlen?


>Zamierzam zrobić te praktyki w biurze- i tu jeszcze jedno pytanie- ile
>one mniej więcej trwają? Udałoby się to zrobić w miesiąc, załóżmy we
>wrześniu?

co innego praktyki odbywane przez studentow w ramach studiow, co innego praktyki, na ktore ktos sam sie zglasza. Praktyki w ramach studiow trwaja np. miesiac. To czy biuro tlumaczen przyjmie kogos na indywidualne praktyki zalezy tylko od zyczliwosci ludzi z biura. Termini dlugosc takich praktyk takze. Mozna sie 'zaczepic' i zostac.
Po roczniku w pseudonimie zakładam, że jesteś na II roku anglistyki. W takich warunkach to normalne, że nie masz zbyt wiele czasu na tłumaczenia. Nie jestem pewna, czy praktyki w biurze dadzą się już zrobić. Oczywiście popytaj, ale weź pod uwagę, że możesz się spotkać z reakcją w rodzaju: "za rok/na wakacje/nie jesteśmy zainteresowani". Bo praktyki "normalne" to kwestia albo ogłoszonego wcześniej naboru (w dużym biurze) albo, jak już napisał mg, życzliwości.

Jeżeli współpraca z biurem w danym momencie nie wypali, proponuję zainteresować się wolontariatem (np. http://ogloszenia.ngo.pl/organizacja_szuka_wolontariusza). Minus jest taki, że nie ma z tego żadnych pieniędzy. Plus? Można się dorobić fajnych referencji a czas pracy jest całkowicie elastyczny (skoro robisz to dobrowolnie, nikt Ci nie każe np. tłumaczyć w trakcie sesji).

Poza tym gdybym miała coś radzić, to ogólnie uświadamianie światu poza uczelnią (niezbyt nachalnie), że jesteś zainteresowana tłumaczeniami. Trochę fajnych rzeczy można złapać przez szczęście albo z polecenia (ja miałam wybitne szczęście bo właśnie w taki sposób rozpoczęłam swoją pierwszą długoterminową współpracę - kokosów z tego nie było ale wszystko zgodnie z prawem, terminowo i według standardów, a nie żadne mityczne "strony A4").

Są to raczej rady dla kogoś, kto jest zupełnie początkujący. W dalszej perspektywie być może warto np. zainwestować w stronę internetową. Ale to już jednak trochę kosztuje.

A co do wątpliwych zleceniodawców - jeżeli oceniasz, że z kimś by ci się źle współpracowało, nie żałuj jeżeli odmawiasz. Lepiej przepuścić zamawiającego, póki możesz sobie na to pozwolić, niż potem wozić się z tym, czy uda się go namówić do wystawienia referencji i co te referencje będą warte. Zdecydowanie też nie warto pracować na czarno. Gdyby chodziło o zarobienie na chleb, można by rezygnowanie ze współpracy z zamawiającym uznać za pewien dylemat, ale jeżeli masz taki komfort, że możesz odmawiać i spokojnie pracować na markę, skorzystaj z tego.
>a maja wlasny serwer - czy adres skrzynki przypomina adres witryny,
>czy tez jest to adres typu gmail albo tlen?

Ich adres skrzynki przypomina adres witryny, ale mi chodziło o to, że zamiast fizycznego adresy, podane są tylko adresy skrzynek pocztowych.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie