'Wishy-washy' to najlepszy opis dla mojej sytuacji. Pragnę porady. Właśnie dostałam się na uniwersytet na studia magisterskie uzupełniająca. Oczywiście, filologia angielska. Na studiach licencjackich miałam fajny temat pracy. Z której z resztą jestem dumna, chwilami przyznam jednak - szło to jak krew z nosa. Mam ewidentny problem z gramatyką...mniejszy niż kiedyś ale wciąż stanowiący subtelny wrzód na tyłku. Wyszłam z założenia, że jak się uprę to i na gramatykę sposób znajdę. Efekt jest taki, że zastanawiam się nad każdym słowem, zdaniem 5 razy zanim je napiszę. Student powinien godnie reprezentować przedmiot jaki studiuje. JA wiem, że to co studiuje daje mi odpowiednią satysfakcję i wiem, że potrafię być w temacie kolokwialnie mówiąc 'ogarnięta'. Problem pojawia się w momencie kiedy myślę o przyszłości. NA tłumacza mam za duże problemy z gramatyką. I choć reszta stoi u mnie na nawet dobrym poziomie, czuje niedosyt. Nauczyciel dla mnie to nieodpowiedni zawód. Żal mi uczniów. A nauczycieli bardziej. Mało kto będąc uczniem docenia to co ten biedny pracownik poświęca i daje od siebie uczniom w zamian za, nie powiem, częściową 'olewkę'.
Jak dalej tkwić na tym ziemskim padole? Szczerze powiem, angielski to język piękny i napawający mnie wielkim szacunkiem dla ludzi, którzy w nim tworzą. Okazało się jednak, że to co studiuję stało się dla mnie pasją. Tylko co z tym teraz zrobić? Studia uzupełniające przede mną. JA stoję przed tym 'wyrokiem' i wiem, że to dla mnie już tylko czysta przyjemność. Niestety nie przyszły zawód. I to nie tylko z uwagi na problem z gramatyką. Zwyczajnie to nie to. Proszę o poradę. JAK MOGĘ WYKORZYSTAĆ TO CO MAM NA SWOJĄ KORZYŚĆ? W JAKIM ZAWODZIE?
pozdrawiam i mam nadzieję, że ktoś mnie poratuję
indecisio