Kiedy będę mógł czytać?

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 41
poprzednia |
Witam!
Moje pytanie jest nieco dziwne, ale dla mnie ważne: Ile słów, orientacyjnie, muszę znać, aby móc rozumieć np. artykuły w prasie? Czy po opanowaniu chociażby Słownictwa SM Basic, będę mógł otworzyć np. angielskiego "Newsweeka" i zrozumieć w miare dobrze artykuł? Czy może 3 tys. słów to jeszcze za mało? (Jeśli chodzi o gramatykę - znam na dobrym poziomie.)
Pozdrawiam!
IMHO - jakieś proste artykuły to tak z kilka tysiaków słów:)
Tak ze 4 - 5 tys. myślę że wówczas wyłapiesz jakieś główne sensy z wypowiedzi prasowych:)
Pozdro
Nie umiem powiedziec, ile slow trzeba znac. Czy wiesz np., ile znasz slow w j. polskim? Nie wiem, czy takie szacunki maja duzy sens.

Proponowalbym Ci, abys obok kucia martwych slowek zaczal coraz wiecej czytac. Spotyka sie np. wydawnictwa dwujezyczne. Musisz zaczac czuc jezyk, nature slow i wyrazen, zaznajomiac sie z kontekstami, w jakich sie ich uzywa -- bo jezyk to nie mechaniczne kalkowanie. Nie boj sie isc na glebsza wode: troche sie zachlysniesz, ale raczej nie zaszkodzi Ci to.

Sugerowalbym Ci najpierw podejscie od strony beletrystyki. Fabuly napisane sa czesto w miare prostym jezykiem, podczas gdy artykuly gazetowe maja zwykle dosc bogate slownictwo i siegaja do jezyka bedacego aktualnie w obiegu, ktory moze znacznie odbiegac od tego, czego sie uczysz.

Z tego, co kiedys widzialem, w bibliotece British Council znalezc mozna ksiazki (np. zbiory opowiadan) polecane uczacym sie jezyka: napisane standardowa angielszczyzna (nie mylic ze staroswiecka) i nieprzesadne w bogactwie leksykalnym. Jesli nie masz do takiej biblioteki dostepu, to poszukaj w antykwariacie jakichs krotkich kryminalow, czytadel. Polecam Agathe Christie :)
Wiem, że czytanie tekstów w języku angielskim jest bardzo ważne. Od czasu do czasu czytam conieco, ale wydaje mi się, że opanowanie np. kompletnej bazy słówek z SM Basic pozwoliłoby mi przejść jakby kolejny, ważny etap.

Uczenie się suchych słów napewno nie do końca przynosi efekty, jednak moim zdaniem, trzeba przekroczyć tę "magiczną liczbę", aby coraz mniej sięgać do słownika.

Zanim zacznę porządnie czytać teksty, wolę jednak pouczyć się tych "suchych" słów...

:)
Longman Defining Vocabulary ma 2000 słów.
Simplified Readers używają ok. 15[tel]słów

Myślę, że większość podręczników uczy najpierw najważniejszych, najczęściej wystepujących słów. Oraz najważniejszych konstrukcji gramatycznych. Czasem możesz rozumieć wszystkie słowa, a konstrukcji nie - i zdania nie zrozumiesz.
A więc wstępem do czytania może być praca z podręcznikiem.

Ja sama jakoś nie wierzę w uczenie się suchych słówek.
Odwrotnie: przez całe życie uczyłam się słówek poprzez czytanie książek.
Super sprawa, bo: czytając książkę musiałam sprawdzać niektóre słówka. Te, bez których już zupełnie nie umiałam się domyślić, o co chodzi. Czytając dalej, rozdział po rozdziale, napotykałam owe świeżo poznane słowa na każdym kroku. Kiedy kończyłam książkę, nie potrafiłam sobie wyobrazić, że kiedyś tych słów nie znałam - bo przeczytałam je w danym kontekście dziesiątki, a nawet setki razy.

Na początek (ani później) NIE polecam Simplified Readers - czyta się jak streszczenia lektur, całe piękno języka, dowcip - wyparowuje.

Polecam:
- książki, które wcześniej czytaliśmy po polsku. Nie zgubimy się tak łatwo, można ominąć trudniejsze fragmenty, skupić się na dialogach (najłatwiejsze do zrozumienia)
- książki, które tak BARDZO chcemy przeczytać, że aż nas ręce świerzbią (np. ulubiony autor, a ta jego książka jeszcze nieprzetłumaczona
- książki z mnóstwem dialogów
- książki dla dzieci - często napisane pięknym językiem, z humorem, naprawdę mądre i głębokie, a wymagają znajomości niewielkiej liczby słów
(uwaga: chodzi o klasykę dla dzieci, a nie o koszmarki o Pokemonach - pretensjonalne i nudne i nie o Disneya - nudne i drewniane)

Chętnie podam swoją listę hitów.

Nie polecam:
- Szekspira i w ogóle literatury sprzed XIX wieku - język jest inny, można się łatwo zniechęcić
- poezji staroangielskiej
- książek, których po polsku nigdy nie chciałoby się nam przeczytać. Po angielsku nie będą ani trochę ciekawsze

Jeśli już "na sucho": bardzo, bardzo polecam "English Vocabulary in Use" wydawnictwa Cambridge, do kupienia w każdym empiku.
>- książki z mnóstwem dialogów

Elmore Leonard - nothing but dialog; to the point of tediousness.

>Chętnie podam swoją listę hitów.

please do
Czytanie prasy i książek jest jednym z najważniejszych elementów nauki języka. Trudno jednak określić ile słówek trzeba znać by zrozumieć artykuł z Newsweeka, czy nawet prostą powieść angielską.

Leon Leszek Szkutnik powiedział kiedyś, że dopiero po przeczytaniu 200 powieści w języku, którego się uczymy, możemy mówić o znajomości języka. Mówił też, że trzeba czytać teksty, w których jest wiele nie znanych nam słów, ich znaczenie często da się zrozumieć z kontekstu.

Przerobienie całej bazy SM Basic English może stanowić dobry początek. Póxniej czytając powieść lub artykuł prasowy możemy te bazę rozwijać, dopisywać do niej nowe, niezrozumiałe w tekscie słowa. Proponuję, żeby tworząc te bazę, jej elementy konstruując podobnie jak w bazie FCE Words. To znaczy, żeby każdemu słowu towarzyszyło zdanie, z którego to słowo pochodzi.

Przykład:

Q: BACK
Holmes was sitting with his back to me, and I had given him no sign of my occupation.

A: PLECY
Holmes siedział (obrócony) plecami do mnie, a ja nie dałem mu żadnego znaku (pozwalającego określić) moje zajęcie.

Tłumaczenie przykładowego zdania nie musi być zbyt precyzyjne, ważne by oddawało jego sens, tak jak go rozumiemy. Zreszta mozna go nie umieszczać w bazie. Ważne jest, by każde nieznane początkowo słowo znalazło się w bazie z angielskim przykładem.

Początkowo czytając książkę bedziemy umieszczać w bazie 20, 30 czasami 50 nowych elementów z każdej strony. Później będzie ich coraz mniej, az dojdziemy do stanu, w którym bedziemy mogli dopisywac do bazy 3, 4 czasami 5 nowych słówek z całego rozdziału.

Tworząc te bazę mozna wprowadzać do niej dźwięk korzystając z słowników na CD. Ja najchętniej korzystam ze słownika YDP Collinsa. Jest dość drogi, ale zawiera dobrze zdefiniowane słowa z wieloma przykładami.
OK, obiecana lista hitów.

***Herriott "If Only They Could Talk"*** i kilkanaście innych tytułów. Nie wiem, czy pamiętacie, był kiedyś taki serial o młodym, sympatycznym angielskim weterynarzu - był oparty właśnie o książki Herriotta. Przesympatyczna lektura. Dużo słówek "zwierzęcych" :-)

***Agatha Christie "Autobiography"*** Świetna, plotkarska, inteligentna, chwilami sentymentalna autobiografia wspaniałej kobiety.

***J.R.R. Tolkien "The Hobbit", ale także "Farmer Giles of Ham", książka pełna ciętego humoru, no i oczywiście "The Lord of the Rings", ale z pewnością nie na początek

***Jane Austen - prawie wszystko, ale najbardziej lubię "Pride and Prejudice". Jest to jedyna książka o miłości, jaką mój brat, nie będący fanem literatury kobiecej, przeczytał kilka razy.

***Jerome K. Jerome "Three Men in a Boat" Męska przyjaźń z bliska.

***C.S.Lewis. Mój ukochany autor.

***G.K.Chesterton. Father Brown - dla wszystkich. Eseje - dla zaawansowanych w języku. Zdania zakręcone jak supełki i mnóstwo paradoksów. Zakochałam się w "Orthodoxy" oraz "Manalive"

***P.G.Wodehouse. Do pośmiania się. Jeśli polubisz - czeka Cię niezła uczta - kilkanaście, nie wiem czy nie kilkadziesiąt pozycji. Ja zaczęłam od "Psmith Journalist", w ogóle Psmith rules, nie lubię za to Bertie Woostera i jego służącego Jeevesa.

***A.Conan Doyle - Sherlock, oczywiście

*** dla dzieci i młodzieży, książki do pokochania:

cała seria L.M.Montgomery o Ani, naprawdę świetny język, po angielsku nie jest to wcale infantylna książka, moim zdaniem nieco "upupiona" przez polską tłumaczkę

Ronja, the Robber's Daughter Astrid Lindgren. Świetne angielskie tłumaczenie szwedzkiej książki. Uwielbiam.

Narnia. Mmmm... Siedem tomików.

(Nawiasem mówiąc, NIE CIERPIĘ Lewisa Carrolla i nie polecam Alicji :-(

To tyle na razie, ciąg dalszy na życzenie :-)
Tolkien jest za trudny dla kogoś kto właśnie zaczyna przygodę z czytaniem po angielsku. Nawet "Hobbit".

Jane Austin - może i ciekawa, ale język już taki trochę starmodny.

Sherlock Holmes - hm....też to trochę stare.
Wiecie co!
Szczerze mówiąc, to ta nauka suchych słówek jest okrooopnie nudna. ;-) Przekonaliście mnie, że jednak lepiej będzie czytać książki. :) A co sądzicie o tych z serii "Czytamy w oryginale" (http://www.czytamy.pl/)? Coś sobie zamówię, na dobry początek. :)
Pozdrawiam!
Jane Austen jest świetna! Język jest prawie współczesny, jest naprawdę niewiele anachronizmów. Masz rację, że większość pozycji z listy hitów nie nadawała się dla początkujących, ale bo ja wiem...

Moją pierwszą w życiu - wymęczoną - przeczytaną po angielsku książką był kryminał, a drugą w życiu "1984" Orwella. Jak się chce, to można. Mnie się wydaje, że książka musi być przede wszystkim ciekawa. Naprawdę ciekawa. Wtedy aż chce się człowiekowi pomęczyć.

Zapomniałam wpisać na listę Adriana Mole'a (pierwsze dwie części, trzecia strasznie mi się nie podobała). Łatwa jest też - nawet bardzo - "Love Story" Segala.
Trudniejsza, ale również wspólczesna ksiązka to "Medicus" Gordona.

Pozdrawiam wszystkich czytaczy.
A może pojawią się inne HITlisty, co?
KOniecznie z komentarzem!

Magda
>sądzicie o tych z serii "Czytamy w oryginale"
>(http://www.czytamy.pl/)? Coś sobie zamówię, na dobry początek. :)
>Pozdrawiam!

wersje uproszczone - ale uważam, że całkiem niezłe i przede wszystkim można sobie posłuchać nagrać. Cena również atrakcyjna:)
Właśnie... Wersja uproszczona, to znaczy, że są krótsze ksiażki? Bo nie jestem pewien, czy tam jest cała ksiażka, czy tylko kilka rozdziałów? A może inne różnice? Jak ktoś wie, to proszę o odpowiedź. :)

A dla zainteresowanych ksiązkami w wersji angielskiej, znalazłem taką oto stronę:
http://wiredforbooks.org/

Nie wystawiam oceny - ale zapraszam! :) Można posłuchać książek.
Wersja uproszczona tzn...... wersja uproszczona:))))

Cała treść jest od początku do końca ale w wersji skróconej. Uproszczone słownictwo, gramatyka.

NIe wiem jak inne pozycje, ale z tej serii czytamy w oryginale znam "The Secret Garden" - to poziom tak mniej więcej intermediate.
w wersji uproszczonej książka jest krótsza (mówimy o 'graded readers', tak?), wszystkie rozdziały sprowadzone do najważniejszych wątków w odpowiednio dopasowanym języku (zależy od poziomu)
Zamówiłem "Wyspę Skarbów" i "Alicję w Krainie Czarów". Ta druga jest dostępna w wersji dźwiękowej na podanej wczęsniej przeze mnie stronie, jak również "Opowieść Wigilijna".

A teraz trochę z innej beczki, ale co się tyczy książek: Jakoś nie potrafię przyzwyczaić się do tego, że w angielskim dialogi nie są od myślników... :(
faktycznie, jakoś nigdy nie zwróciłam na to uwagi.

You'll get used to it

właśnie zajrzałam na półke i z 'graded readers' mam 'Gladiator' (intermediate) i 'The story of the Internet' (upper-int.). Leżą i się marnują . mogę komuś dać. Sama raczej nie będę czytała.
Odnośnie uczenia się poprzez czytanie książek...
Po przeczytaniu mniej więcej ilu książek czuliście, że czytanie kązdej następnej będzie niemal tak, jak czytanie w ojczystym języku? Ile czasu trzeba poświęcić ucząc się w ten sposób?
Pozdrawiam!
Po przebrnięciu przez pierwszą książkę zrozumiałam, że dam radę i należy czytać dalej.

A ile potrzebnych było do poczucia, że czyta się tak jak w ojczystym języku? Tego już się nie da liczyć w książkach. To lata praktyki w czytaniu i normalnej nauki angielskiego.

W sumie angielskiego zaczęłam się uczyć jakieś 15 lat temu:))) i w tej chwili jest mi wszystko jedno czy czytam po polsku czy po angielsku.

Jedyne co mnie denerwuje przy czytaniu angielskich książek to chwile, kiedy świetnie wiem co znaczy jakieś słowo, ale nie wiem jaki jest odpowiednik po polsku, bo albo nie istnieje tłumaczenie, albo moja znajomość polskiego jest niewystarczająca:))
>Jedyne co mnie denerwuje przy czytaniu angielskich książek to chwile,
>kiedy świetnie wiem co znaczy jakieś słowo, ale nie wiem jaki jest
>odpowiednik po polsku, bo albo nie istnieje tłumaczenie, albo moja
>znajomość polskiego jest niewystarczająca:))

Znam to uczucie bardzo dobrze! ALe nie przejmuję się tym. ;-)

A jeśli chodzi o czas nauki... 15 lat to chyba baaardzo dłuuuuuuuugo.
>A jeśli chodzi o czas nauki... 15 lat to chyba baaardzo dłuuuuuuuugo.

no cóż:/
niektórzy z obecnych osób na forum mają trochę więcej niż 15 lat:))
czas szybko mija
ja też mam czasami problemy ze znalezieniem polskiego odpowiednika, albo z przełożeniem calego zdania. Ale jak czytam po ang, tak dla siebie, nie mysle o tłumaczeniu.

policzyłam sobie własnie, że uczę się ang od 16 lat (od 6 klasy podstawówki). może lepiej powiedzieć, 16 lat temu zaczełam się uczyć. Były lata, że nauka była mniej czy bardziej intensywna.

Ciągle się uczymy, więc nie ma tu górnej granicy.
Pierwsza książka to była naprawdę orka. Druga już lepiej. Od trzeciej szło z górki.
Z tym, że kiedy zaczynałam, to o angielskie książki było trudno (to były czasy "Mozaiki", pewnie nikt tu na forum już o nich nie słyszał ;-) Tak więc pierwszą książkę przeczytałam po sześciu - siedmiu latach nauki. Wcześniej czytałam: etykietki, "Mozaiki", czytanki w podręcznikach :-)

Myślę, że dobrze jest czytając zapomnieć o wytyczonych celach. W nauce języków przychodzi taki moment, kiedy wydajemy się sobie stać w miejscu. Podstawy już umiemy, teraz czeka nas mrówcza praca dokładania cegiełki po cegiełce - bez jakichś spektakularnych postępów. Wtedy dobrze jest po prostu zapomnieć o postępach i cieszyć się językiem. Za jakiś czas obejrzymy się za siebie i: OMG, kiedy ja się tego wszystkiego zdążyłem nauczyć?! Naprawdę :-)

A angielski jest takim miłym, mruczącym, zabawnym, łobuzerskim językiem!
Mmmm...

Miłego czytania

Magda
> (to
>były czasy "Mozaiki", pewnie nikt tu na forum już o nich nie słyszał

ja słyszałam:))
nawet miałam kilka po starszym bracie:)
Zgłosiłam tu niedawno nieśmiałą propozycję o podawanie ulubionych tytułów...
Może ktoś na ochotnika?
Nie wierzę, że nie ma wśród nas nałogowych czytelników!

M.

PS. Skąd bierzecie angielskie książki? (Ja kupuję w internetowym antykwariacie)
Ja książki
1) kupuję w księgarni językowej
2) pożyczam od znajomych
Czy ktoś zamawiał już książki z serii CZYTAMY W ORYGINALE (www.czytamy.pl)? Chciałbym wiedzieć, jak długo się czeka na realizację zamówienia. :)
Niedlugo, max 3 dni...
lukeshek, dziękuję Ci bardzo bo wreszcie coś mnie zmobilizowało do nauki angielskiego. Ja podstawy znam i stanęłam w martwym punkcie jak ktoś wyżej określił dokładnie i ze mną jest podobnie. Ale teraz za przykładem poprostu wezmę się za czytanie książek może w końcu ruszę z miejsca bo spoczęłam na laurach i czekam na jakiś cud;) Od dzisiaj do roboty. Wiecie co? przegląd Reader's Digest na ostatnich stronach zawsze (nie wiem jak teraz ale kiedyś tak było) umieszcza opowiadania i na jednej stronie przedzielonej na pół jest w języku angielskim i polskim. Są to tematyczne opowiadania ale bardzo przyjemne do czytania;) pozdrawiam Małgorzata
Mozaika, to było cos faJnego. Magazyn językowy wydawany w 4 językach, wprawdzie na papierze tylko o jeden punkt lepszy od pakowego, ale ileż słówek było na marginesie i ile krótkich ale ciekawych tekstów, dłuższe też się znajdowały. Wychodziły też "Małe mozaiki" przeznaczone dla młodszych miłośników nauki języków obcych. Były to miesięczniki, ale raz na kilka lat wychodziły, jako wydania specjalne ilustrowane słowniczki. Wprawdzie zamiast ilustracji były w nich piktogramy, ale te 1000 słów jakoś lepiej pozostawały w pamięci.
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 41
poprzednia |

 »

Programy do nauki języków