Angielski - Skąd się uczyć słówek ?

Temat przeniesiony do archwium.
Witam. W przyszłości chce mieszkać w USA. Jestem teraz w III gim. Naukę angielskiego zacząłem od I klasy gim. Teraz co tydzień mamy do nauczenia się 100 słówek [ powtórka ] Dzięki temu poczułem, że zaczynam się coś uczyć z tego języka. Jak dla mnie to za mało. Chcę się uczyć więcej, ale nie wiem skąd brać te słówka ? Co polecacie ? Na razie nie chcę szkoły językowej, bo czy rzeczywiście tam dużo się naucze ? Może za rok.
Niezmiennie polecam seriale. Latwiejsze niz filmy - slownictwo zwykle obraca sie wokol danego tematu, do akcentow latwiej sie przyzwczaic. Jezeli chcesz poznawac nowe slowka to ogladaj z angielskimi napisami.
Nie taki głupi pomysł. Ostatnio zrozumiałem, że nie rozumiem rozmów słuchanych [ nawet z tymi słówkami, które już umiem ] Dziś sobie obejrzę pierwszy odcinek GLEE - Niby fajny serial. Tylko trudno ściągnąć 1 serię...
Cytat: LLPP
Witam. W przyszłości chce mieszkać w USA. Jestem teraz w III gim. Naukę angielskiego zacząłem od I klasy gim. Teraz co tydzień mamy do nauczenia się 100 słówek [ powtórka ] Dzięki temu poczułem, że zaczynam się coś uczyć z tego języka. Jak dla mnie to za mało. Chcę się uczyć więcej, ale nie wiem skąd brać te słówka ? Co polecacie ? Na razie nie chcę szkoły językowej, bo czy rzeczywiście tam dużo się naucze ? Może za rok.

Polecam:

Repetytoria leksykalne (np. niezły jest word bank w Oxford excellence for matura)
Czytanie gazet - nie musisz kupować - druknij sobie z netu jakiś artykuł, który cie interesuje i wyszukaj nowe słownictwo, ale co znaczy w kontekście, można tłumaczyć na polski a za tydzień dwa z powrotem na angielski i porównać z oryginałem.
Jest strona wordki.pl, gdzie można tworzyć własne listy słówek, odpytywać się z nich albo korzystać z gotowych list innych użytkowników (z dobrodziejstwem inwentarza).
Można tworzyć analogie, żeby Twoja "baza danych" słownictwa była relacyjna:
1 ANARCHIST : LAWS
A) federalist : union
B) insurgent : rebellion
C) despot : leadership
D) partisan : allegiance
E) pacifist : war

Poszukaj w necie.
Właśnie już się uczę z tych zestawów na ang.pl/wordki.pl . Ściągnąłem sobie 1 odcinek glee + angielskie napisy. I nie wiem od czego zacząć się uczyć.. tzn. po obejrzeniu odcinku wszystkie nowe słówka wypisać. Czy tak, że wypiszę wszystko z napisów. I jak dopiero się Nauczę to obejrzę odcinek. Co radzicie ?
Proponuje nauke slowek z tekstow piosenek, łączysz przyjemne z pozytecznym, a i powtarzenie [czyli słuchanie piosenki] jest "bezbolesne" osobiscie codziennie "robie" 3 piosenki [opracowalem juz prawie 600, wiec pewnie w sumie poznalem pare tys slow] Jest to skuteczne, teraz jak ambitne czytam teksty typu Queen czy Sting to zdarza sie ze wszystko rozumiem, nie mowiac o prostych popowych tekstach, Jesli skupisz sie na naprawde ambitnych tekstach np Leonarda Cohena to w jednym tekscie mozesz miec i 30 slowek ktorych nie znasz
To też dobry pomysł... Nie wiem ile sobie obrać do nauki słówek dziennie ? Ile wy sobie narzuciliście ?
I przy nauce czym się motywujecie ? Chce się wam ? :D
Max 10 słówek dziennie przy uczciwej nauce przynoszącej efekty: układanie zdań i całych dialogów z tymi słówkami.
Cytat: LLPP
Chce się wam ? :D

Nie. Mam inną pasję.
Cytat: LLPP
Witam. W przyszłości chce mieszkać w USA. Jestem teraz w III gim. Naukę angielskiego zacząłem od I klasy gim. Teraz co tydzień mamy do nauczenia się 100 słówek [ powtórka ] Dzięki temu poczułem, że zaczynam się coś uczyć z tego języka. Jak dla mnie to za mało. Chcę się uczyć więcej, ale nie wiem skąd brać te słówka ? Co polecacie ? Na razie nie chcę szkoły językowej, bo czy rzeczywiście tam dużo się naucze ? Może za rok.

Podoba mi się twoja ambicja. Przy planach wyjazdu do USA najlepsza by była nauka wspomagana programem "SuperMemo Extreme English", ale tym starym opartym na wersji MSM. Niestety tego raczej nie dostaniesz.

Proponuję Ci za to podręczniki DRa Jemielniaka ze strony www.telbit.pl. Są to podręczniki oparte ma zmamych powieściach. Na marginesie każdej strony są w nich użyte na niej słówka z tłumaczeniami. miedzy rozdziałami są ćwiczenia. W internecie można znaleźć nagrania tych książek w formacie mp3. Niczego lepszego do nauki słówek nie znajdziesz. Powodzenia.
BJK
Moim zdaniem ksiazki te są o wiele za trudne dla gimnazjalisty [wg mnie minimalny poziom to przygotowania do FCE], wezmy np sam początek SHERLOCK HOLMES THE SCANDAL IN BOHEMIA :
They were admirable things for the observer- excellent for drawing the veil from men's motives and actions. But for the trained reasoner to admit such intrusions into his own delicate and finely adjusted temperament was to introduce a distracting factor which might throw a doubt upon all his mental results. Grit in a sensitive instrument, or a crack in one of his own high-power lenses, would not be more disturbing than a strong emotion in a nature such as his.
Chciałbym widzieć gimnazjaliste, który sobiue poradzi z takim językiem, oczywiście dialogi są o wiele prostsze. Jest tam też dużo słów archaicznych, w języku codziennym nieużywanych
Zgadzam się. Generalnie moim zdaniem klasyka średnio się nadaje do nauki. Nawet jeśli jest uproszona i słownictwo nie jest trudne, myśli są wyrażone w sposób zawiły, trzeba się długo zastanawiać, o co chodzi. Można znać wszystkie pojedyncze słowa i nadal nie rozumieć. Nie ma przyjemności z czytania.

Dla kontrastu podam początek opowiadania Young Dracula z serii przeznaczonej dla dzieci, które mają problemy z czytaniem:

I'm sure you've heard of Count Dracula, the evil vampire who could turn himself into a bat at will. The creepy fellow who always dressed in black and preferred a neckful of warm blood to a mug of milky tea.

Tu można nie rozumieć wielu słówek, ale i tak wiadomo z grubsza, o co chodzi: vampire -> bat, always dressed in black and preferred blood to tea.
Częściowo się zgadzam z przedmówcami, ale uważam, że gimnazjaliści moga czytać "Przygody Hucka Finna ...". Czytając przedtem tę powieść po polsku.
Przygody Hucka jednak nie są najlepsze, jest tam dużo slangu i zdań niepoprawnych gramatycznie, co prawda są one przez dra Jemelniaka skrupulatnie komentowane, ja bym jaką pierwszą powieść proponował Opowieści z Narnii [przynajmniej była to moja pierwsza powieść po angielsku]
do Bejotki: wiem że jesteś bardzo aktywny na forum i starasz się pomagać, więc może pomógłbyś i mnie? Zamieściłem próbe tłumaczenia piosenki Loreeny McKennit, niestety jakoś nikt nie chce tego ocenić
A macie może jakiś sposób do szybkiej nauki słówek ? Bo 100 codziennie + inne szkolne rzeczy do nauczenia to nie jest tak ciekawie :) poza tym nie chce mi się nic robić tzn. uczyć w szkole :( Jak się zmotywować ?
Cytat: LLPP
Jak się zmotywować ?

Cudza motywacja nie podziała na Ciebie. Chęć do nauki musisz znaleźć w sobie samym. Widziałam Twój temat o USA (o chęci wyjazdu tam). Trochę Cię "zdemotywowano". Łatwo się poddałeś. Zbyt łatwo. Albo tak naprawdę nie zależy Ci na tym. Przemyśl sobie to raz jeszcze. I raczej nie kieruj się chęcią zamieszkania w USA czy jakimś innym kraju. Przede wszystkim zdaj sobie sprawę co Cię tak naprawdę interesuje. Zabierz się do nauki. Musisz być bardzo dobry w tym co będziesz robił a wtedy będzie Ci o wiele łatwiej wybrać sobie miejsce pracy.
I wcale się nie dziwię, że Ci się nie chce uczyć suchych słówek. Ja nie mogę wyjść z podziwu jak innym się to udaje. Próbuj czytać artykuły z dziedziny Cię interesującej (nawet tylko po kilka zdań, ale codziennie), oglądaj systematycznie filmy (najlepiej seriale, bo to krótkie jest - 20-25 minut - i słownictwo się powtarza). Angielskiego nie wolno Ci zaniedbać, bo będzie Ci on w przyszłości bardzo potrzebny.
Tylko, że jak byłem zmotywowany tym wyjazdem do USA, to jakoś miałem chęci, po prostu mi się chciało. Chciałem zrezygnować z internetu/telewizji dla czystej nauki słówek. A teraz to wszystko porzuciłem... Suche marzenia z Usa ;/
Cytat: LLPP
Tylko, że jak byłem zmotywowany tym wyjazdem do USA, to jakoś miałem chęci, po prostu mi się chciało. Chciałem zrezygnować z internetu/telewizji dla czystej nauki słówek. A teraz to wszystko porzuciłem... Suche marzenia z Usa ;/

E tam, porzuciłem. Tym bardziej się powinieneś zabrać do pracy. Przecież ludzie tam jeżdżą, znajdują prace, zostają. Tylko, by się udało, musisz mieć coś do zaoferowania. Język jest podstawą (daruj sobie slang, na to zawsze będzie czas), ale też dobrze mieć jakiś zawód.
I co? Jest motywacja?
A masz jakieś propozycje dobrej pracy ? Muszę sobie obrać jakąś drogę życiową... Wszyscy powtarzają, że bardzo trudno jest otrzymać wizę, dzięki której będzie można pracować...
Cytat: LLPP
A masz jakieś propozycje dobrej pracy ?

To Ty musisz wiedzieć. A niby skąd ma ktoś, kto Cię na oczy nie widział, kto przeczytał tylko kilka Twoich postów, ma wiedzieć co Cię interesuje, co jest twoim "konikiem", w czym czujesz się dobrze?
LLPP, w ciągu 5-10 lat (w Twoim przypadku to bliżej 10) WIELE może się zmienić więc nie skupiaj się na tym jak jest teraz i nie wybieraj zawodu na podstawie tego co jest teraz chodliwe tylko postaraj się przewidzieć jakich pracowników będzie potrzeba za 10 lat. I nie przywiązuj się do myśli o jednym zawodzie, bo na pewno go zmienisz w ciągu życia nie raz i nie dwa.
Cytat: LLPP
A masz jakieś propozycje dobrej pracy ? Muszę sobie obrać jakąś drogę życiową... Wszyscy powtarzają, że bardzo trudno jest otrzymać wizę, dzięki której będzie można pracować...

Spróbuj na odwrót, zacznij od języka, studiów, doświadczenia, to wtedy z pracą będzie dużo łatwiej. Co Ci z tego, że ktoś Ci dzisiaj da ofertę pracy, do której przez najbliższe 8-10 lat nie będziesz się kwalifikował (pomijam tu juz pozwolenie na prace)? Tak więc nie ma co siedzieć i płakać, tylko rób co masz robić, a co będzie to się okaże, bo jak będziesz siedział z założonymi rękami i płakał to Ci mogę zagwarantować, że psinco z tego będzie, ale jak się przyłożysz to kto wie? Nikt Ci nic nie zagwarantuje i to nie o to chodzi, tylko żeby mieć cel i do niego dążyć. Jak się uda to super, jak nie to przynajmniej próbowałeś i jak się nie udało wejść drzwiami to próbować oknem.

Pozwolenie na prace cięzko dostać, ale jest pare możliwości. Do samej wizy pracowniczej jest kilka kategorii, jedne dostać łatwiej niż inne. Możesz skończyć studia w Polsce i jechać na internship do USA, tam połapać kontakty, jak się komuś spodobasz może będzie chciał Cię sponsorować od razu na zieloną kartę. Taka sama droga przez Work&Travel, albo jeździsz do różnych pracodawców i masz referencje od kilku ludzi na miejscu w Stanach, albo jeździsz co roku do tego samego i tam sobie ładnie wszystko pod sponsorowanie przygotowujesz. Zresztą jak jesteś naprawdę wybitny to mogą Cię w ogóle w ciemno ściągnąć, tyle że to naprawdę rzadkie przypadki (światowej sławy autorytety w bardzo wąskiej dziedzinie). Możesz też przyjechać jako au pair, jest pobyt na rok, można przedłużyć na drugi, tu masz dwa lata w USA żeby kombinować co dalej. Jak rodzice mają obywatelstwo właściwie każdego innego kraju niż Polska albo jak Ty sam urodziłeś się poza Polską możesz brać udział w loterii wizowej. Jak masz tylko obywatelstwo polskie poczekaj, być może za rok (wersja mało prawdopodobna), najprawdopodobniej za dwa (pod warunkiem, że nie będzie cudów w sponsorowaniu rodzinnym) wrócimy do loterii wizowej, może wygrasz zieloną kartę? Możesz też przyjechać na wizie jakiejkolwiek i wziąźć ślub z obywatelką, ewentualnie rezydentka USA (wtedy będzie trwało odpowiednio dłużej), ale jak urząd uzna, że ślub był prawdziwy a nie tylko na papiery to zielona karte dostaniesz. Na upartego w ogole nie musisz nigdzie jechać, możesz rozkochac w sobie Amerykankę choćby przez neta (jakieś czaty czy strony typowo matrymonialne) i wtedy ona Cie do siebie sciągnie i też dostaniesz GC.

Tak więc jak widzisz nie ma co rąk załamywać, bo jak ktoś naprawdę chce to się da, tylko trochę to wysiłku jednak kosztuje i nigdy nie ma gwarancji, że na pewno się plan powiedzie, więc jak nie tak to trzeba próbować inaczej, koniec filozofii.
Teraz jestem dobrej mysli. Ile trzeba byc w malzenstwie z taka osoba, zeby otrzymac zielona karte ? Narazie kompletnie nie wiem do jakich przedmiotow mam sie przykladac. A takie pytanie do LA tam sie ludzie w grudniu wyleguja na plazy ?
Z taką osobą, znaczy z jaką, z obywatelką? Zależy to nie tyle od stażu, tylko od tego jak udowodnicie, że małżeństwo jest bona fide. Generalnie możesz składać papiery do USCIS jak tylko dostaniesz akt ślubu, czyli najczęściej do max. tygodnia po ślubie. Ile trwa proces to zależy od wielu czynników, ale jak masz czyste konto i wszystko jest ok. to znam przypadki, że ludzie już w 2 miesiące mieli GC w ręce, ale to też zależy jaka była sytuacja wyjściowa, jak były wypełnione papiery, czy sponsor miał wystarczające dochody i co tam jeszcze. Tyczy się to oczywiście prawdziwego ślubu , nie takiego na papiery.

I małe sprostowanie do tego co powiedziałam we wcześniejszym poście, że wjeżdzasz na wizie jakiejkolwiek i bierzesz ślub. Generalnie to prawda, ale jak chcesz robić adjustment of status to jedyna wiza która do tego upoważnia to K-1. Na innej wizie możesz wziąść ślub, ale z AOS mogą być schody - teoretycznie wg prawa imigracyjnego nie powinno sie tego robić, a w praktyce musisz mieć silne dowody, że ślub był spontaniczny, że go nie planowałeś wcześniej i jak Ci się uda urzędnika przekonać to jest ok, a jak nie to znowu problemy.

Cały czas mówimy oczywiście o prawdziwym małżeństwie, nie na papiery. Niektórzy ludzie biorą ślub dla GC, ale odradzam, naprawdę nie warto. Na początek jak przejdziesz interview to dostaniesz GC na dwa lata, co samo w sobie jest bardzo trudne jak ślub był kupiony. Żeby dostać GC na stałe, to po dwóch latach jest lifting conditions, czyli znowu biegacie do urzędu i musicie udowodnić, że nadal jesteście małżeństwem, wszystkie rachunki bankowe razem, karty kredytowe, wspólny akt najmu/własności, ubezpieczenie zdrowotne i na samochód, generalnie im więcęj papierów urzędowych na wspólne nazwisko i z im wcześniejszą datą tym lepiej (przy pierwszym interview też takie coś jest, chcę tutaj tylko podkreślić, że będziecie musieli to ponownie udowodnić po dwóch latach, więc nie ma tak że jak dostaniesz GC to od razu możecie się rozejść). Ciężko to załatwić jak ślub był za kasę. Pomijając fakt, że jest to nielegalne, to po prostu ciężko takie coś załatwić ze względów logistycznych, nazwijmy to. Jest to po prostu ogromne ryzyko dla obydwu stron, obydwie strony mają dużo do stracenia, jak się komuś odwidzi to druga strona leży i kwiczy, więc od razu mówię, jak ślub, to tylko z miłości, żadnych myków na papiery.

Do jakich przedmiotów się przykładać, najlepiej do wszystkich, a już na pewno do tych, z którymi wiążesz plany na studia i na przyszłość.

Co do pogody w LA to odpowiedziałam Ci juz w innym temacie, od tamtego czasu dużo się nie zmieniło. Ogólnie ludzie w Kalifornii mają bzika na punkcie poparzeń słonecznych, zmarszczek i raka skóry, więc mało kto sie opala, jak już to najczęsciej po prostu turyści. A Azjaci to w ogóle mają kult białej skóry i wszędzie z długim rekawem, w ogromnym kapeluszu z rondem, parasolka i rękawiczkami. Zaleca się też krem z filtrem nawet w zimie, szczególnie na odsłonięte partie ciała. Co do temperatury to teraz jest tak 15, w porywach do 20 stopni (kolo południa, bo w nocy to niewiele ponad 5, a bywają i przymrozki, a dwa czy trzy lata temu śnieg i gołoledź całkowicie sparaliżowały komunikację w LA na kilka dni). Tak więc na upartego w dobry dzień poopalać się można, ale jak chodzi Ci o tropikalny klimat cały rok to sa lepsze miejsca niż LA.
Temat przeniesiony do archwium.