Cel jest taki, że aby mieć dobrą prace należy z angielskim być przynajmniej na B1/B2 (niekoniecznie mieć certyfikat, bo i tak sprawdzą...), a dodatkowy język jest "mile widziany" przez pracodawców.
Oferty są i na rosyjski, na języki skandywawskie, i na egzotyczne, typu: hindi, arabski, wietnamski, chiński ale im język bardziej "unikatowy" tym trudniej samemu się za to zabrać.
Jestem za tym, że jeśli można się nauczyć coś samemu (gramatyka, słownictwo) to nie potrzebna jest odpłatna pomoc lektorów. Niestety ani jednego ani drugiego nie wleją nikomu do głowy, co najwyżej mogą bardziej rozjaśnić gramatykę.
Nie twierdze, że kursy są stratą pieniędzy, ale IMHO wybrałbym się na taki kurs dopiero jakbym chciał przejść z poziomu B1 na B2.
Na kursach i tak wolno się idzie z materiałem, więc wolę samodzielną naukę.