Próbuję uczyć się tego diabelskiego języka już od dłuższego czasu. Wbrew pozorom sporo wiem, znam co najmniej kilka tysięcy słów. Jako - tako rozumiem tekst pisany. Od kilku miesięcy staram się być systematyczny. Uczę się słówek, męczę Duolingo, staram się słuchać i czytać. Mam codzienny kontakt z językiem. Kilka miesięcy temu robiłem test poziomujący. Wyszło mi A2 - dostałem 13 punktów, B1 było od 14. Wydawało się, że tragedii nie ma, więc mocniej przysiadłem i mam poczucie, że moja wiedza wzrosła. Dla sprawdzenia dzisiaj zrobiłem ten sam test. Widziałem różnicę, kilka rzeczy, które wcześniej wydawały mi się dziwnej teraz wyglądały na znane. Wyszło... A2 - 11 punktów! Brzmi jak głupi żart? Też tak pomyślałem, zrobiłem 2 kolejne testy, na jednym wyszło skąpe A2, na kolejnym A1! To było rano. Uznałem, że może byłem jeszcze zaspany, nie wiem...
Przed chwilą jeszcze raz zrobiłem ten pierwszy test. Na spokojnie, zastanawiając się dłużej nad tym gdzie miałem wątpliwości. Wynik? Skąpe A2, tym razem już tylko 10 punktów. Czy ja się uwsteczniam? Co do diabła jest ze mną nie tak?