Wiesz co Łukasz ? Współczuję Twoim kolegom i ewentualnej dziewczynie , bo musi być z Ciebie okropnie upierdliwy facet. (To zdanie napisałam w złości, za co przepraszam, ale jednak go nie skasuję.)
Wyobraź sobie, że rzadko zdarza mi się siegać do słownika przy sprawdzaniu prac uczniów. Po prostu sądzę, że mam bardzo duży zasób słów, a moje wątpliwosci dotyczą przede wszyskim użycia "prepositions", ewentualnie spellingu.
Oczywiście, że nie przygotowuję nikogo do CAE, ani nie podszywam się pod naitive speakera, a moi uczniowie są na zdecydowanie nizszym ode mnie poziomie, bo inaczej by do mnie nie chodzili na lekcje, tylko raczej ja do nich. Znam swoje możliwosci, jestem osobą krytyczną wobec siebie i wiem, jakiej granicy przekraczać nie powinnam, by sie nie ośmnieszyć, i by "uczeń nie przeróśł mistrza".
Tak w ogóle to z wykształcenia jestem polonistką. Ukończyłam studia z wyróżnieniem, pracę magisterską oceniono jednogłośnie na bardzo dobry, zaproponowano mi nawet pisanie doktoratu. Dlaczego o tym piszę ? Poniewaz mimo solidnego wykształcenia miewam czasami wątpliwości związane z gramatką języka polskiego. Szok, prawda ? Może jestem według Ciebie niedorozwinięta albo powinni mi odebrać tytuł magistra? Przygotowując się do lekcji i oceniając prace uczniów siegam więc od czasu do czasu do róznych publikacji , by się upewnić. Nie jestem żadnym obnibusem i nie będę zawalać swojego mózgu detalami, aby "nie mozna było mnie nigdy zagiąć". Ja nie mam wcale takich ambicji ! Po to są słowniki , encyklopedie żeby z nich korzystać, nie sądzisz czasem ?
Moim zdaniem sztuka polega na tym, by mieć odwagę od czasu do czasu przyznać się do niewiedzy niż udawac alfę i omegę . Wiem z pewnych źródeł, zę niejednokrotnie bardzo zyskałam w oczach uczniów otwarcie przyznając się do niepewności czy wręcz do niewiedzy. Do tematu wracam zawsze po wcześniejszym upewnieniu się, że nie plotę bzdur.Uważam , że to żaden wstyd, ujma na honorze ani powód do dymisji. W końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a nie komputerami.
Co do moich uczniów to przy takiej konkurencji łatwo znaleźć "jeszcze milszą ode mnie panią od angielskiego". Widocznie jednak chodzi o coś innego - rodzice i sami uczniowie (niektórzy pełnoletni,a więc nie ubezwłasnowolnieni przez rodziców) widzą, że pod moim kierunkiem robią postępy, skoro nie tylko sami chodzą, ale i polecają mnie znajomym.
Bardzo cieszę się, że chodzisz do tak dobrej szkoły. Ja nie miałam takiego szczęścia i wszysko zawdzięczam samodzielnej pracy. Dzieki temu będą w szkole średniej osiągnąłeś bardzo wysoki poziom sprawności jezykowej - to się przyda i na pewno zaprocentuje w przyszłości. Co do zaginania nauczycieli to czy lekcje polegają u was na wzięciu biednego nauczyciela w "ogień pytań krzyżowych" do skutku, by wykazać jego braki ? To skąd wiesz , ze są nie do zagięcia ?
Przy okazji dziękuję za komplement i na koniec dobra rada - wyluzuj trochę, bo będzie Ci bardzo ciężko w życiu mimo perfekcyjnej znajomości angielskiego i znakomitej kadry dydaktycznej,z którą obcujesz.Wiedza teoretyczna to jedno, a mądrość życiowa i tolerancja drugie. Posłuchaj swojej starszej, doświadczonej przez życie , jakże niedoskonałej (mówię jak najbardziej poważnie) koleżanki .