czy zdanie CAE uprawnia do nauczania j.ang w szkole podstawowej?

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 47
poprzednia |
podobno zdanie egzaminu CAE uprawnia do nauczania języka w szkole podstawowej. proszę o kontakt nauczycieli uczących tego języka a nie mających ukończonej filologii ang.
Cóż, nie jestem nauczycielem angielskiego w szkole podstawowej, ale wiem, że nawet ludzie, którzy mają tylko FCE, uczą w szkołach podstawowych a nawet średnich.
Jestem nauczycielem j.ang w szkole podstawowej po filologii słowianskiej z kursem specjalizacyjnym(niestety nie kwalifikacyjnym)a wiec z niepelnymi kwalifikacjami. Nie moge rozpoczac stazu, dopoki nie uzupelnie swoich kwalifikacji, czyli nie zrobie CAE. to w zupelnosci wystarcza wedle nowych przepisow - FC nie wystarcza!!Pozdrawiam Jezeli interesuje Cie cos jeszcze prosze o kontakt na E- maila.Pozdrawiam
Człowieku,
jeśli przejdziesz przez takie sito, jakim jest dla Polaka CAE, to z pewnością możesz uczyć w szkole średniej.Również chciałbym przez to przejść do celów zawodowych.

Pozdrawiam
PONOĆ FCE UPRAWNIA DO NAUCZANIA W SZKOLE PODSTAWOWEJ, A CAE W ŚREDNIEJ.
Do nauczania w jakiejkolwiek szkole upowaznia CPE + dowolne wyzsze wyksztalcenie. To jest minimum. A osoba ktora zdala CAE to jeszcze gowno wie!
W TAKIM RAZIE MOŻNA BY SIĘ ZASTANAWIAĆ, CO ROBIĄ W POWAŻNYCH LICEACH NAUCZYCIELE NIE MAJĄCY ŻADNEGO Z TYCH EGZAMINÓW (TAK JEST U MNIE), A ORGANIZUJĄCY KURSY PRZYGOTOWAWCZE DO FCE I CAE...
Jeśli nie ma innego nauczyciela, a osoba z FCE ma odpowiednie kwalifikacje pedagogivzne , może uczyć w szkole podstawowej. Warto jednak pamiętać, że zgodnie z rozporządzeniem Ministra, osoba z FCE nie może mieć przerwy w nauczaniu dzieci dłuższej niż dwa lata. W przeciwnym razie, egzamin trzeba powtórzyć.
P.S. Sama uczę w szkole (po filologii) ale znam nauczycieli ang., którzy nawet nie mają zdanego FC...i wciąż uczą. Tak to bywa - niekiedy wystarczą znajomości. Pozdrawiam :))))))
NO I OTO CO SIĘ W SZKOŁACH DZIEJE Z NAUCZANIEM ANGIELSKIEGO- W SUMIE MAM TO NA CO DZIEŃ (DZIĘKI BOGOM ZA ŁACINĘ) :)))
TAK A PROPOS ANGLISTYKI - , ANNO, TAK SIĘ SKŁADA, ŻE ZA 2 LATKA MAM ZAMIAR OBRAĆ TĘ WŁAŚNIE DROGĘ NA UNIWERKU W STOLICY :))
Zdalem CAE i nigdy nie poszedłbym uczyc kogokolwiek gdziekolwiek z jednego prostego powodu: poprostu nie moge wziac odpowiedzialnosci za blednie nauczanych uczniow. Jest taka zasada ze jak kogos uczysz to nie mozesz sam popelniac bledow. Musisz znac jezyk bezblednie zeby brac sie za nauczanie. Z moim CAE pisze co prawda na jeden z najwiekszych polskich serwisow o angielskim (nie podam nazwy zeby nie bylo reklamy) ale kazdy moj material jest poprawiany przez osoby znajace jezyk bezblednie.
Chłopie ! Pokaz mi takiego Polaka, który zna JĘZYK ANGIELSKI BEZBŁĘDNIE ! Przecież to niemozliwe !!! Czy sądzisz, ze najlepsi anglistyki nie robią żadnych błedów ? ja jestem magistrem filologii polskiej, a więc teoretycznie nie powinny mi się zdarzac żadne błędny w j. polskim. Tyle tylko, ze człowiek to nie komputer i może się pomylić, zwłaszcza gdy chodzi o niuanse językowe. Podobnie nawet Anglik konczacy w Londynie filologię angielską nie jest nieomylny, a co dopiero Polak uczący się najczęściej z konieczności czysto teoretycznie języka angielskiego.

Zgadzam się z Tobą. Żeby uczyc innych, samemu trzeba byc co najmniej bardzo dobrym i wiele od siebie wymagać. Ale teoria i ideały swoją droga, a praktyka swoją.

W gimnazjum, w którym pracuję aż pięciu nauczycieli ma zaledwie FCE (ja mam CAE). Gdyby dyrekcja chciała przestrzegać przepisów ustalanych przez tych zza biurka, którzy szkołę oglądali na obrazku, to w ogole nie miałby kto uczyć. W mojej szkole dzieci mają angielski słownie RAZ W TYGODNIU od podstaw. Rzeczywiscie większość z nich nic nie umie. Pytam więc - czy potrzebny jest koniecznie magister filologii angielskiej do wyłożenia czasownika "To be" i "Have got", tudzież "How are you ?" and "What is your name " ? Ten kto ma magistra pójdzie do renomowanego liceum - w podrzędnym gimnazjum Fce to aż nadto wiadomości. Taka jest bolesna prawda, choc zdaję sobie sprawę, ze powinno byc inaczej.
Łukasz!!! Ty to musisz być jakimś obsesyjnym perfekcjonistą! Gdyby wszyscy myśleli tak jak ty, to ludzkość nigdy nie wyszłaby z epoki kamienia łupanego, bo nikt nie przekazywałby swojej wiedzy dalej. Btw twoje wypowiedzi świadczą jednak (paradoksalnie), że jesteś strasznie zadufany we własne możliwości.
Aby uczyć w szkole na pewno trzeba mieć CAE + wyższe wykształcenie pedagogiczne ( dowolny przedmiot) + studia podyplomowe z metodyki nauczania j. angielskiego. Tylko te 3 rzeczy razem na prawdę uprawniają do nauczania. Jeśli ma się część z tego dyrektor szkoły może zatrudnić nauczyciela ale po wcześniejszym uzgodnieniu tego z kuratorem i przy zobowiązaniu nauczyciela do uzupełnienia kwalifikacji. Uff i to tyle
Jeśli nie jesteś filologiem angielskim ani absolwentką kolegium nauczycielskiego, powinnaś mieć zdany CAE i ukończony kurs metodyczny, ktory organizuje regionalnie Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w ramach programu INSETT (więcej informacji www.codn.edu.pl). Takie są nowe przepisy.
Moze i jestem perfekcjonista, ale podam Wam przykład. Chodze do XIV LO we Wrocławiu, które ma przy sobie takze gimn. dwujezyczne nr 49. Nauczyciele w tej szkole maja zazwyczaj doktorat albo podwojne-potrojne wyksztalcenie. Anglisci znaja jezyk tak jak dobrzy native-speakerzy. I co z tego wynika? Jestesmy NAJLEPSZA szkoła w Polsce (ranking Rzeczpospolitej i Perspektyw) a 99% szkoły (także gimnazjum!) potrafi się dogadac po angielsku. Jestesmy z tego znani w Europie. Nie wyobrazam sobie zeby ktos taki z FCE czy CAE mógł uczyć u nas.
Czy efekty dobrego nauczania sa teraz jasne?
No cóż - jestes szczęściarzem. Twoja szkoła to niestety ideał, niemożliwy do powielenia na skalę masową. Ile osób w Polsce zna język tak doskonale jak Twoi nauczyciele i do tego jeszcze chce pracowac w szkole, a nie w prywatnej firmie ?
Z Twojego sposobu rozumowanie wynikałoby, że wiekszość szkół w Polsce, które nie mają takiej kadry jak u was ma byc zamknięta badź powinno się w nich zrezygnowac z nauczaniu języka "Bo nie ma perfekcjonistów - naitive speakerów".
Niestety rzeczywistość jest dużo bardziej przygnębiająca. Jestem przekonana, ze gdyby Twój anglista wszedł do mojej szkoły, nie wiem, czy wytrzymałby tam przez godzinę. Szkoda gadać.
Ponadto "do tanga trzeba dwojga". W Twojej szkole pewnie prawie wszyscy CHCĄ SIĘ CZEGOŚ NAUCZYĆ, poniewaz rozumieją, że to obecnie bardzo ważne. W wielu szkołach uczniowie mają to "głęboko gdzieś", a język obcy to przedmiot -michałek. I w takiej sytuacji żaden doktor habilitowany, ani Naitive speaker , anie posiadacz FCE nic nie wskóra.
Święte słowa, Dotora. Bardzo spodobała mi się twoja wypowiedz. Nigdy nie jest możliwy wariant idealny. Wg mnie wszystko zależy od ucznia. Dobrym nauczycielem wcale nie musi być osoba wsaniale władająca danym jezykiem. Podobnie trener nie zawsze ( prawie nigdy ) nie jest dobrym piłkarzem itp. Nauczyciel powinien przede wszystkim posiadać umiejętności pedagogiczne i wiedzieć jak należy uczyć, jakie materiały dobierać czy wreszcie jak zachęcić uczniów do samodzielnej (!) pracy, ktora w nauce jezyka jest nieodzowna.
Dzieki za poparcie !
Mimo że w grudiu 2002 zdałam zaledwie CAE od kilku lat uczę angielskiego w domu, na lekcjach prywatnych. Nie lubię się chwalić, bo też nie o to chodzi, ale parę osoób chodzi do mnie już kolejny rok. Podejrzewam, ze gdybym źle uczyła, nikt nie wracałby do mnie po wakacjach. Miło jest obserwować ich postępy i zaangażowanie w naukę. uważam więc że wiedza to jedno - oczywiście jest niezbędna by byc nauczycielem to nie ulega wątpliwości - a zamiłowanie do nauczania to drugie. Ja zawsze chciałam byc nauczycielką i moi uczniowie to wyczuwają.
Poza tym mając świadomość swojej niedoskonałości ciągle doskonale umiejętności językowe. W przyszłości chciałabym podejśc do CPE, ale to chyba nie znaczy, że muszę czekać aż osiągnę ten poziom, żeby robić z pasją to co lubię.
Ponadto myslę, ze gdyby ktoś się uparł, niejednego niewątpliwie znakomitego nauczyciela naszego kolegi - perfekcjonisty można by zagiąć na przykład jakims dziwacznym idiomem lub phrasal verb, o którym mimo swych studiów nie będzie miał pojęcia. Po prostu nikt nie jest doskonały !
U nas w szkole sie nie zagina nauczycieli, bo sie poprostu nie da. Wiem, że to mało prawdopodobne, tez tak myslalem, zanim tam poszedlem. Też zdawałem grudniu CAE, więc mniemam, że jestesmy na podobnym poziomie językowym. Więc nie wiem jak ty to robisz. Jak np. Twoj uczeń napisze wypracowanie, to pozniej siedzisz nad nim ze słownikiem sprawdzając je?? Nie chodzi oczywiscie o wielki poziom uczniów, tylko zawsze jest taka tendencja, ze uczen chce sie "popisac" i wyszukuje w slowniku czasem wprost bajeczne slowa. Zamiłowanie jest b. piękną rzeczą, ale jak nie umiesz plywac to nie mozesz organizowac kursu na ratownika... Być może Twoi uczniowie są na takim poziomie, że nie dostrzegają roznych brakow. W koncu watpie, zebys uczyla czegos wiecej niz sama umiesz. Albo tez Twoi uczniowie, pewnie w 90% zmuszani, czy tez ostro popychani przez rodzicow, wola miec fajna babkę, ktora umie mniej, niz starą, zgredowatą żyłę, która jest bezbłedna. To ostatnie zdanie potraktuj jako komplement :)
Zaznaczam, że postawę określoną w przedostatnim zdaniu jak najbardziej rozumiem....
Czesc !

Pozwole sobie zacytować:
>U nas w szkole sie nie zagina nauczycieli, bo sie poprostu nie da.
Dobre, juz dawno się tak nie uśmiałem. To co teraz napisze jest potwierdzone: KAŻDEGO DA SIE ZAGIĄĆ !!! Nie ma znaczenia czy jest to nauczyciel polski, native speaker czy ktokolwiek inny. Angielski jest jezykiem o duzo wiekszej ilosci słowek niz polski a w dodatku caly czas sie rozwija i ewoluuje. I to nie jest takie tylko moje gadanie niepoparte żadnymi konkretnymi informacjami. Miałem do czynienia z wieloma nativami i moge jednoznacznie stwierdzic, ze nawet oni nie sa w stanie odpowiedziec na wiele pytan zwiazanych z jezykiem a nawet sami polelniaja bledy ( zwlaszcza w pisowni i gramatyce )
Wiesz, ja się ucze teraz w klasie III gimnazjum i wiem że moja nauczycielka od angielskiego na tylko FCE nie ma ani CAE ani CPE. więc chyba do nauczania w gimnazjum wystarczy FCE!
Może CAE to nie takie sito, mam 16 lat a moją koleżanka w moim wieku zdała CAE ostatnio na A...:) ale to zdolna dziewucha!
Wiesz co Łukasz ? Współczuję Twoim kolegom i ewentualnej dziewczynie , bo musi być z Ciebie okropnie upierdliwy facet. (To zdanie napisałam w złości, za co przepraszam, ale jednak go nie skasuję.)

Wyobraź sobie, że rzadko zdarza mi się siegać do słownika przy sprawdzaniu prac uczniów. Po prostu sądzę, że mam bardzo duży zasób słów, a moje wątpliwosci dotyczą przede wszyskim użycia "prepositions", ewentualnie spellingu.
Oczywiście, że nie przygotowuję nikogo do CAE, ani nie podszywam się pod naitive speakera, a moi uczniowie są na zdecydowanie nizszym ode mnie poziomie, bo inaczej by do mnie nie chodzili na lekcje, tylko raczej ja do nich. Znam swoje możliwosci, jestem osobą krytyczną wobec siebie i wiem, jakiej granicy przekraczać nie powinnam, by sie nie ośmnieszyć, i by "uczeń nie przeróśł mistrza".

Tak w ogóle to z wykształcenia jestem polonistką. Ukończyłam studia z wyróżnieniem, pracę magisterską oceniono jednogłośnie na bardzo dobry, zaproponowano mi nawet pisanie doktoratu. Dlaczego o tym piszę ? Poniewaz mimo solidnego wykształcenia miewam czasami wątpliwości związane z gramatką języka polskiego. Szok, prawda ? Może jestem według Ciebie niedorozwinięta albo powinni mi odebrać tytuł magistra? Przygotowując się do lekcji i oceniając prace uczniów siegam więc od czasu do czasu do róznych publikacji , by się upewnić. Nie jestem żadnym obnibusem i nie będę zawalać swojego mózgu detalami, aby "nie mozna było mnie nigdy zagiąć". Ja nie mam wcale takich ambicji ! Po to są słowniki , encyklopedie żeby z nich korzystać, nie sądzisz czasem ?
Moim zdaniem sztuka polega na tym, by mieć odwagę od czasu do czasu przyznać się do niewiedzy niż udawac alfę i omegę . Wiem z pewnych źródeł, zę niejednokrotnie bardzo zyskałam w oczach uczniów otwarcie przyznając się do niepewności czy wręcz do niewiedzy. Do tematu wracam zawsze po wcześniejszym upewnieniu się, że nie plotę bzdur.Uważam , że to żaden wstyd, ujma na honorze ani powód do dymisji. W końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a nie komputerami.

Co do moich uczniów to przy takiej konkurencji łatwo znaleźć "jeszcze milszą ode mnie panią od angielskiego". Widocznie jednak chodzi o coś innego - rodzice i sami uczniowie (niektórzy pełnoletni,a więc nie ubezwłasnowolnieni przez rodziców) widzą, że pod moim kierunkiem robią postępy, skoro nie tylko sami chodzą, ale i polecają mnie znajomym.
Bardzo cieszę się, że chodzisz do tak dobrej szkoły. Ja nie miałam takiego szczęścia i wszysko zawdzięczam samodzielnej pracy. Dzieki temu będą w szkole średniej osiągnąłeś bardzo wysoki poziom sprawności jezykowej - to się przyda i na pewno zaprocentuje w przyszłości. Co do zaginania nauczycieli to czy lekcje polegają u was na wzięciu biednego nauczyciela w "ogień pytań krzyżowych" do skutku, by wykazać jego braki ? To skąd wiesz , ze są nie do zagięcia ?

Przy okazji dziękuję za komplement i na koniec dobra rada - wyluzuj trochę, bo będzie Ci bardzo ciężko w życiu mimo perfekcyjnej znajomości angielskiego i znakomitej kadry dydaktycznej,z którą obcujesz.Wiedza teoretyczna to jedno, a mądrość życiowa i tolerancja drugie. Posłuchaj swojej starszej, doświadczonej przez życie , jakże niedoskonałej (mówię jak najbardziej poważnie) koleżanki .
Wcale tan kto ma CAE gówna nie wie! wie bardzo dużo!
Czytając te wszystkie twoje wypowiedzi stwierdzam że ta szkoła to tez chyba 99% wychowała na zarozumiałych i baardzo pewnych siebie... aż za bardzo....
Dzięki za komplementy ;) Teraz bede musiał prostować:
Z tym zaginaniem to myslalem metaforycznie... Oczywiście, że nikt nie jest komputerem i kazdy popelnia błedy, miałem na celu pokazanie ze rzadko im sie to zdarza. Żadnego "grilling with questions" u nas sie nie stosuje, to wychodzi poprostu z pytan w lekcji. To o czym napisałaś, tzn. umiejetność przyznania się do błedu, jest niezwykle wazne. Takich ludzi ogromnie szanuje. Jak ktos nie wie, a nie przyzna sie, tylko zaczyna pieprzyć głupoty i się wykręcać to jest dół. Nie mam watpliwości co do Twojego, Doroto, większego doswiadczenia zyciowego, jednak moje nauczylo mnie ze stawianie sobie b. wysokich, wrecz nieosiagalnych celow, powoduje olbrzymi postep. Popatrz np. na Wrocław (moze to troche nieludzki przyklad, ale niech juz bedzie). Oni chcieli zorganizować EXPO 2010. Był na to marne szanse, bo jakas miescinka z zadupia Europy, ktorym jeszcze niestety Polska jest, chciala pobic wielkie metropolie z milionami ludzi i dolarów jak Szanghaj. No i EXPO nie dostali, ale za to Wrocław jest teraz bardziej znany w Europie, pół miasta wyremontowali, spłynela kasa na inwestycje. Same benefity.
Oczywiście zgadzam się z tym, że angielski jest tak rozległy i sie rozwija tak szybko, ze nie mozna objac calosci wiedzy. Wazne jest jednak, żeby nauczyciel sie rozwijal caly czas, a nie co rok przerabial material od x do y i nic wiecej. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i od dzis wyluzowuje ;)
Oczywiście masz rację. Ja też w pewnym sensie dążę do doskonałości we wszystkim co robię, nie tylko w angielskim. Stawiania sobie wysokich wymagań faktycznie mobilizuje, ale ... może nieźle zdołować w razie komplikacji i niepowodzeń, bo ciągle "jest jeszcze cos nie tak".
Wyobraż sobie, że mnie na przykład bardzo mobilizuje właśnie to, ze jestem nauczycielem. Wiem, ze musze być bardzo dobra, nie wolno mi zapominać słówek, muszę rozgryźć strukturę gramatyczną tak, by przejrzyście wytłumaczyc to uczniom i by odpowiedzieć na szystkie ewentualne pytania. Gdyby nie to, byc moze ograniczałabym sie do powierzchownych wiadomości i zadowoliła tym, ze jestem w stanie się komunikować, a jak to już inny problem . A tak to zmierzam konsekwentnie do profa, choć wiem ,że przede mną jeszcze sporo pracy.
Pozdrawiam i powodzenia z angielskim !
Jak to jest być nadętym bufonem? pytam w celach naukowych.
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 47
poprzednia |