2000 Most Used English Words

Temat przeniesiony do archwium.
Co myślicie o liście tych słówek? Wiadomo, że to nie wszystko i nie zawsze się sprawdzi ponieważ to zależy od tego o czym się rozmawia. Myślę, że warto zapoznać się z tymi słówkami bo w połączeniu z nieźle opanowaną gramatyką powinno dać zadowalające efekty. Jak myślicie, czy po osiągnięciu tego (gramatyka + te słówka i inne) można by było zacząć życie za granicą i reszty uczyć się tam? (bo wiadomo, nie ma co czekać aż nauczę się języka perfekcyjnie w Polsce).
Przepraszam, może gapa jestem, ale o jakiej liście mówisz? Możesz dać linka? Co do przydatności - uważam, że spokojnie 1000 słów wystarcza do MÓWIENIA, ale z rozumieniem to już inna bajka. Inaczej mówiąc, żeby powiedzieć o co ci chodzi wystarczy 1000 slów, ale cudzoziemiec musi bardzo się ograniczać, żeby odpowiedzieć tak, żebyś go zrozumiał - tutaj rozsądnym minimum jest 5-10 tysięcy wyrazów i znaczeń.

Przykład: "Fill out this form" = "*Write on this paper in empty places*".

Kiedyś się nawet bawiłem i próbowałem mówić tylko z użyciem ok. tysiąca wyrazów i BEZ GRAMATYKI i naprawdę da się powiedzieć niemal wszystko. Nie rozumiem po co ten język taki skomplikowany ;).
Tak, rozumiem o co Ci chodzi. Na szczęście zawsze w rozmowie można poprosić o proste wyrażanie się. Na wikipedii spotkałem się nawet z wpisami w języku "Simple English".

Sorki, że nie dałem od razu linka ale nie wiedziałem czy wolno bo na niektórych forach jest to zakazane. Proszę oto owa lista:
http://www.isel.edu.pl/slowniki/isel-2000.php
Na tej stronie jest też lista 1300 popularnych angielskich fraz.

Ja myślę, że jest to fajna sprawa bo słówek są miliony a ucząc się samemu po prostu nie wiadomo od której strony się zabrać.

Pozdrawiam i dziękuje za odpowiedź.
>Na szczęście zawsze w rozmowie można poprosić o proste wyrażanie się.
Tylko ze jesli taka prosba pojawia sie raz na 15s to taka 'rozmowa' staje sie powoli nuzaca. Poza tym wiele rzeczownikow nie mozna wyrazic prosciej (tzn. mozna przedstawic definicje, ale przeciez nie o to chodzi).


>Na wikipedii spotkałem się nawet z wpisami w języku "Simple English".
Zauwaz, ze tamte wpisy sa zdecydowanie mniej obszerne = mniej informacji.

>Ja myślę, że jest to fajna sprawa bo słówek są miliony a ucząc się
>samemu po prostu nie wiadomo od której strony się zabrać.
Jesli nie znasz jakiegos slowka z powyzszej listy to oczywiscie - trzeba je znac, bo to raczej podstawy.
PS. Slowek miliony to sa w dobrych slownikach slownikach (i to najczesciej obejmujace spora czesc Old English) - Tobie wystarczy jakies 80 tys. ;-)
Mówiąc o milionach słówek chodziło mi o cały język, o wszystkie słowa których używa się i uczy przez całe życie.

Oczywiście, że rozmowa takim "językiem" jest uciążliwa i nużąca ale od czegoś trzeba zacząć, wiedzę zdobywa się stopniowo i niestety od razu języka nie da się opanować a im więcej praktyki tym lepiej.

Wielu uczy się angielskiego po to aby kiedyś wyjechać za granicę, jednak nie wszyscy najpierw uczą się języka na perfekt. Raczej zdobywają jakieś tam potrzebne minimum, i już w obcym kraju z biegiem czasu doskonalą ten element.
Zresztą za granicą szybciej i łatwiej uczy się języka bo słyszy się go na każdym kroku.

Rozumiesz? Dzięki za odpowiedź.
>Mówiąc o milionach słówek chodziło mi o cały język, o wszystkie słowa
>których używa się i uczy przez całe życie.

No to mowie - przecietny native nie zna 200 tys. slow, gdzie tu mowic o milionie (-ach).

Ja bym sie nie odwazyl wyjechac za granice nie znajac tamtejszego jezyka przynajmniej w stopniu umozliwiajacym w miare swobodna komunikacje (~fce) ale robta jak chceta ;-)
Lista na pewno jest fajna - w każdym bądź razie może być dobrą zabawą dla kogoś kto chce uzupełnić swoją znajomość słownictwa.

Właśnie się ostatnio nad tym zastanawiałam - ile ja właściwie potrzebuję słów w języku. Oczywiście znam różne teorie, ale...

Uczę się od jakiegoś czasu hiszpańskiego z Profesorem Pedro - z bazy+własne słówka i zwroty. Wg programu umiem ok. 1900 słów, a w trakcie nauki mam ok. 2000 tysięcy. I co z tego wynika? Mówiąc jakoś udaje mi się przakazać to co chcę, ale jest to daleko od satysfakcjonującego mnie poziomu.
Co do czytania - jestem w stanie sobie poczytać wiadomości w wersji hiszp. na bbc, ale tutaj mam wrażenie, że to głównie dlatego, że tak wiele słów jest podobnych do słów angielskich.
W związku z powyższym wydaje się, że 1000 słów to niewiele, ale z drugiej strony przecież sama wiem, że biorąc pod uwagę tempo przeciętnej nauki na kursie to całkiem sporo.

a co do tego co napisał Pakk:
>Ja bym sie nie odwazyl wyjechac za granice nie znajac tamtejszego jezyka przynajmniej w stopniu umozliwiajacym w miare swobodna komunikacje (~fce) ale robta jak chceta ;-)

ale wyjechać w jakim celu? Do pracy? - to zależy do jakiej pracy?
w celach turystycznych? - spokojnie można samodzielnie przetrwać z rozmówkami.
Więc wszystko zależy od naszych celów:)
>ale wyjechać w jakim celu?

Z postów Fullera zrozumialem, ze na stale (albo jakis dluzszy okres) - i to mialem na mysli.
Właśnie to miałem na myśli, że trzeba mieć jakieś tam podstawy. Chociaż nie do końca to dobrze sprecyzowałem bo opisałem przykład kilku osób z mojego otoczenia które kilkanaście lat temu wyjechały na stałe do USA znając język bardzo mierne, ale przebywając wśród licznej Polonii poradziły sobie i po ok. 10 latach z angielskim nie mają najmniejszego problemu. Stany to może taki wyjątek bo tam jest tylu Polaków co w 1/4 Polski i jest wiele pomocnych instytucji.

Na Wyspy bym się nie odważył wyjechać bez b. dobrej znajomości języka. A głównie zależy mi na pracy, życie za granicą? Trudno określić, musiałbym tam pobyć przez dłuższy okres czasu i zobaczyć jak się sprawy układają.
Z Profesorem Pedro jest tak, że jest tam coś koło 4-5 tysięcy wyrazów, ale dobór jest fatalny (typowe słówka to "płyn hamulcowy" i inne podstawowe). Przydatnych słówek nie więcej jak 2,000. Myślę, że stąd Twoje problemy. Niestety, nie znam dobrego programu\bazy do hiszpańskiego.

Co do zakresu 1000 wyrazów to oczywiście nie pozwala to na komfortowe użycie języka - chodzi tylko o to, że mniej więcej taką liczbą słów można niemal wszystko wyrazić w zwykłej rozmowie. Oczywiście nie ma mowy o czytaniu, telewizji itp.

Co do tempa nauki - bywa żałosne - uważam, że 1000 wyrazów można nauczyć się w miesiąc-dwa, a w szkole zajmuje to rok-dwa :).
Nie krytykowałabym tak Profesora Pedra - uważam, że to dobry program. Słowo 'płyn hamulcowy' z pewnością nie jest typowym słowem - ale przyznaję, że dziedzina typu samochód czy technika (czy co tam jest) nie bardzo mnie interesują więc się w ogóle z tych działów nie uczę i nie wiem co tam jest.

Co do tych działów, z któych korzystam - ogólnie jestem bardzo zadowolona. Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy czasowników takich bardziej 'ogólnych' - tego akurat mi brakuje.

Moje problemy wynikają niestety z tego, że wciąż moja gramatyka jest sporo gorsza od mojej znajomości słownictwa - mam na myśli taką czynną gramatykę, której używam:)

>Co do zakresu 1000 wyrazów to oczywiście nie pozwala to na komfortowe
>użycie języka - chodzi tylko o to, że mniej więcej taką liczbą słów
>można niemal wszystko wyrazić w zwykłej rozmowie.

Hmm... co masz na myśli mówiąc 'niemal wszystko'? Chyba mamy inne standardy. Bo co prawda jestem w stanie opowiedzieć bez problemów treść oglądanego filmu, ale już opisanie sytuacji politycznej w USA przed wyborami bez przygotowania mnie przerasta (mam na myśli hiszpański).

Co do tempa nauki - oczywiście, że można nauczyć się 1000 słówek w miesiąc - czy dwa - w idealnym życiu, kiedy na wszystko ma się czas.
Temat przeniesiony do archwium.