sprawa jest taka, na uniwersytecie najpóźniej do 8 semestru muszę zdać egzamin na poziomie FCE, obecnie zaczynam 5 semestr i swój poziom angielskiego określę jako....no i tutaj mam problem
jeżeli chodzi o słownictwo to tragicznie nie jest (chociaż kokosów też nie ma, co wiecej nie wiem nawet jak jest kokos po angielsku :])
czytanie najlepiej mi wychodzi ;)
ze słuchu sie poprawiam bo zacząłem oglądać x files w oryginalnej wersji
non stop słucham muzyki (głównie po angielsku, no a raczej afroamerykańsku, ale nie ważne :p)
natomiast mówienie to masakra, brak jezyka w gębie...
przyjąłem sobie coś takiego:
kurs sita - skończyć - robie bez urządzenia bo o wiele wcześniej nauczyłem sie wchodzić w stan alfa
ciągle oglądam x files i garfielda :p do tego filmy po angielsku. I TUTAJ PYTANIE! czy żeby poprawić rozumienie oglądać z napisami (polskimi, angielskimi) czy bez? i czy można się uczyć jezyka, tzn czy jakoś podświadomie wyłapuje sie znaczenie słów wsłuchując sie w angielski nie mając tłumaczenia? tak sie chyba bobasy uczą, chyba że sie myle...jak tak to bede jeszcze wiecej oglądał ;) póki co bez napisów oglądam
do tego tłumacze teksty "piosenek"
co jeszcze by sie przydało żeby przygotowac sie do tego egzaminu? kurs? callana? orange school? może jeszcze jedna metoda nauki słówek?
dodam że jestem zdeterminowany jak nigdy w życiu :)
przepraszam ze sie tak rozpisałem ale akurat polskiego naduzywam bardzo często ;) mam jednak nadzieje że ktoś dotrwał do końca :)