Kilka luźnych przemyśleń filologa-nie nauczyciela:
- Głównym „papierem” wydają mi się uprawnienia nauczycielskie. Tych nie daje sam z siebie żaden kurs językowy związany z certyfikatami Cambridge ani nie muszą ich dawać studia filologiczne. Odpowiednie pokierowanie studiami powinno jednak pozwalać na ich zdobycie, tak że wraz z dyplomem dostanie się uprawnienia nauczycelskie. Warto podkreślić, że bezwzględny obowiązek posiadania uprawnień mają tylko osoby uczące w szkołach państwowych, choć i w prywatnych jest to rzecz pożądana. Uprawnienia można także zdobyć poza filologią (np. w ramach specjalnego kursu czy kolegium nauczycielskiego).
- Poza papierem, czyli uprawnieniami jest też kwestia wiedzy i umiejętności. Kurs językowy związany z egzaminem przygotowuje głównie do zdania egzaminu, a nie np. do skutecznego nauczania. Ogólnie jestem za tym, żeby rozróżniać znajomość języka i umiejętności zawodowe (nauczana, tłumaczenia itd.). Nie każdy, kto ma CPE, umie pracować z językiem. Bo przydatne są też pewne nawyki i sztuczki, których kursy językowe nie uczą (np. wykorzystywanie alfabetu fonetycznego do nauki wymowy, sensowne ocenianie pracy uczniów, dobór podręczników itd.) Studia powinny, przynajmniej teoretycznie, ułatwić nabycie takiej wiedzy. Choć oczywiście można też próbować nabyć ją w ramach jakichś specjalnych kursów adresowanych do nauczycieli lub po prostu na własną rękę (również eksperymentując na ludziach). Nie wiem też na ile wykształcenie pedagogiczne może zastąpić przygotowanie do nauczania konkretnie języków obcych.
- Z drugiej strony filologia to nie ładniej brzmiący kurs językowy. Będą tam zapewne przedmioty, które z Twojego punktu widzenia okażą się nieprzydatne. Zależnie od konkretnego programu studiów, może być różnie. ale myślę, że na każdej z nich na coś takiego się trafi. I trzeba przez to sensowne przejść, skoro się poszło na filologię.
Podsumowując – zwykły kurs pod egzamin Cambridge wygodniej uczy języka jako takiego (ale głownie zapewne pod kątem zdania egzaminu), ale jego bezpośrednim skutkiem nie jest ani otrzymanie uprawnień nauczycielskich, ani wiedza metodyczna. Filologia powinna dać Ci szansę na wyrobienie uprawnień i przynajmniej teoretycznie dołożyć do tego dawkę umiejętności nauczycielskich. Studia te jednak nie są kursem językowym ani nauczycielskim – nie ma gwarancji że rzeczywiście będzie Ci się łatwej nauczyć języka (zwłaszcza, jeżeli Twój obecny poziom nie jest solidny), a do tego będziesz musiała zająć się przedmiotami typowo filologicznymi.
Trzecią, być może całkiem sensowną, możliwością, o której nie mam nic konkretnego do powiedzenia, jest kolegium nauczycielskie nastawione na języki obce/angielski. Czwartą – wyrobienie uprawnień w ramach kursu nauczycielskiego, doszlifowanie języka i poznawanie tajników nauczania na własną rękę.
Co jest bardziej korzystne zależy od Twoich oczekiwań, ambicji w ramach ewentualnego zawodu nauczyciela (byle uczyć, czy uczyć super?) umiejętności, poziomu obecnej wiedzy językowej, uzdolnień nauczycielskich, a nawet od tego o jakiej konkretnie anglistyce czy kolegium mówimy (bo mają różne programy studiów). Nie sądzę, żeby ktoś umiał z powietrza ocenić co będzie lepsze DLA CIEBIE. :-)
Pozdrawiam
J.