niestety, nie pisze o jakis pozycjach, z ktorych warto skorzystac przy nauce tych nieszczesnych czasow, pisze tylko, ze takiej ksiazki chyba nie ma
juz troche lat siedze w angielskim i szczerze mowiac tylko zywy jezyk pozwala powolutku tak naprawde wyczuc roznice pomiedzy tymi niuansami; w ksiazce znajdziesz suche wyjasnienia poparte suchymi przykladami, a potem jakies cwiczenia; ale sa to tylko szczatki tego, co daje uzywanie czasow na codzien; prowadzac zycie pomiedzy nativami, konteks jest tak bardzo rozszerzony, ze nie sposob odniesc wrazenie, ze kazde zdanie obrazuje jakis inne znaczenie uzycia poszczegolnych czasow; najlepsze jest to, ze ten konteks powtarza sie wielokrotnie (w odroznieniu od ksiazki, nawet najlepszej) az w koncu czlowiek sam dochodzi do tego, dlaczego dany czas zostal uzyty, a inny nie
ja tylko napisze, ze czas past simple rozni sie od czasu present perfect tym, iz osoba, ktora go uzywa w jakis sposob sie dystansuje od sytuacji obecnej, co nie oznacza, ze ta czynnosc wyrazona w czasie past simple nie ma znaczenia w terazniejszosci (chyba stad wlasnie amerykanie uzywaja czasu past simple czesciej, niz to ma miejsce (jeszcze) na Wyspach, bo wiedza, ze nie ma specjalnej roznicy i w jakis sposob ulatwiaja sobie zycie); tak naprawde to osoba, ktora cos mowi decyduje o odpowiednim uzyciu danego czasu, i wszystko rozbija sie od tego, w jaki sposob dana osoba widzi konkretna sytuacje z przeszlosci na tle obecnych okolicznosci; oczywisci to wszystko w ramach poprawnego uzycia gramatycznego
to takie moje spostrzezenia